Nie daj się wciągnąć to śmiertelna pułapka!
Wiry nie są u nas groźne, ale odwoje są śmiertelnie niebezpieczne. Poznaj ich charakter, by przeżyć!
Wystarczy chwila nieuwagi na spływie kajakowym i sielanka zmienia się w tragedię. Tak może się stać - i niestety dość często dzieje - gdy niefrasobliwie przepływamy przez próg na rzece, czyli budowlę spiętrzającą wodę. To co zobaczymy za progiem, może być ostatnim obrazem zarejestrowanym w życiu... Odwój, bo o nim mowa, to rodzaj wiru, ale nie pionowego (jak w tradycyjnym wydaniu), a poziomego. Jest wielokroć groźniejszy od wiru zasysającego wodę w dół. Nie ma roku, by na polskich rzekach odwój nie spowodował śmierci człowieka, zwykle uczestnika spływu kajakowego.
Jak w pralce
Odwój to miejsce na rzece, w których nurt cyrkuluje, kręci się niczym w bębnie pralki. Tworzy się na skutek spadku koryta rzeki za przeszkodą, np. za naturalnym lub sztucznym progiem, jazem. Im większa jest energia wody (wielkość i szybkość przepływu), tym odwój jest silniejszy.
- Ten kto znajdzie się w odwoju ma poważny problem. Nawet jeśli jest dobrym pływakiem, nawet jeśli ma na sobie kamizelkę ratunkową - przestrzega Jan Wielgosz z Tucholi, ratownik WOPR, członek Instytutu Ratownictwa na Wodach Górskich i Powodziowych, instruktor kajakarstwa. - To z powodu cofającej w kierunku progu wody. Pływakowi trudno jest utrzymać głowę nad powierzchnią, bo mocno natleniona, spieniona woda ma małą gęstość, a zatem wyporność.
Wiele zależy od rodzaju odwoju - jeśli jest „uśmiechnięty” (tak wygląda od strony progu), wtedy los człowieka może być... smutny. To dlatego, że nurt ściąga ku środkowi koryta tuż pod próg. Gdy jest „smutny”, nurt ściąga ku brzegom, co zwiększa szanse na wyrwanie się z matni.
Niekiedy jedynym ratunkiem jest zanurkowanie do dna, gdzie odpływa znaczna część nurtu, i „zabranie się” z odpływem. - To bardzo trudne, wymagające przełamania bariery psychicznej, ale najczęściej skuteczne - kontynuuje Wielgosz. - Co ciekawe, a jednocześnie oczywiste, zadanie ułatwia zrzucenie kamizelki ratunkowej, bo wtedy nie ma problemu z zanurkowaniem. Jednak odpięcie kamizelki w tych okolicznościach jest bardzo trudne, a czasem niemożliwe.
Dlatego ratownik ma kilka rad: pierwsza to nie przepływać progu! Druga, jeśli już decydujemy się na przepłynięcie, to wcześniej miejsce trzeba zabezpieczyć. Uczestnicy spływu kajakowego (najlepiej ratownicy lub instruktorzy) powinni rozciągnąć pomiędzy oboma brzegami co najmniej jedną linę (nie zaszkodzi kilka) i trzymać ją w rękach. Gdy kajakarz przewróci się, łatwo będzie mu podać linę i wyciągnąć poza zasięg odwoju. Praktykuje się także rzut liną (rzutką ratowniczą), ale jego skuteczność jest znacznie niższa niż rozpięcie liny między brzegami.
Kolejne możliwości ratunku (zwłaszcza gdy człowiek traci siły lub jest nieprzytomny) to podpłynięcie kajakarza z przywiązaną rufy liną, asekurowanego z brzegu przez kolegów. Można też podpłynąć wpław z asekuracją brzegową za pomocą liny. To jednak najbardziej ryzykowna alternatywa. Takiego wyzwania może się podjąć tylko dobry pływak, którego nazywa się człowiekiem - żabą.
Trzy razy w odwoju
- Z odwoju ratowałem się trzy razy po wywrotce na kajaku, ale powiedzmy sobie szczerze, nie da się tego zrobić o własnych siłach. Pomogli mi koledzy - relacjonuje Krzysztof Dybowski, bardzo doświadczony bydgoski kajakarz, uczestnik kajakowych wypraw alpejskich.- Najbardziej dramatycznie było kilka lat temu zimą na Lubickiej Strudze w podtoruńskim Grębocinie. To był skok z wysokiego, betonowego progu i wywrotka. Był dramat. Kolega nakręcił z tego filmik.
Wirująca Wisła
Tradycyjne wiry zdarzają się na każdej rzece, ale spokojnie - zwykle nie są groźne.
O prawdziwych wirach można mówić tylko w przypadku Wisły, Odry, ewentualnie Warty i to przy wyższych stanach wody, gdy ta trafia na przeszkodę. Najgroźniej jest tuż przy ostrogach (główkach), czyli wychodzących z brzegu poprzecznych tamach. Ostrogi spiętrzają nurt rzeki i chronią brzegi przed podmywaniem.
- Gdy pływak widzi wir, powinien go ominąć, a jeśli nie jest to możliwe, przyjąć jak najbardziej płaską pozycję i energicznymi ruchami crawla wyrwać się z jego zasięgu - wyjaśnia Wielgosz . - Jeśli wir jest naprawdę silny, a pływak jest bierny, słaby, przyjmuje pozycję pionową, wtedy może zostać wciągnięty. Ale i z tej sytuacji jest wyjście - musi dać się ściągnąć do dna, odbić od niego pod skosem i wypłynąć poza zasięgiem wiru. Kluczem do sukcesu jest opanowanie, nie wpadanie w panikę.
Wiślane wiry powstające za ostrogami mogą być groźne dla kajakarzy, bo są w stanie ich przewrócić. Bardziej jednak niż sam wir groźna jest zmiana środowiska wody - z szybko płynącej na cofającą się (cofkę). Jeśli dziób kajaka przetnie pod dużym kątem tzw. chyżkę, czyli wyraźną linię rozgraniczającą bystrze od cofki, wtedy przeciwne wektory sił mogą przewrócić kajak.