Nie daj się wrobić w cudzy dług
Bydgoszczanka podała dane przez telefon myśląc, że dzwoni policja. Przeżyła szok, gdy po kilku miesiącach dowiedziała się o 100 tys. zł długu.
Podała informacje. Życie zamieniło się w koszmar
- Kobieta oddała samochód do warsztatu samochodowego. Po dwóch dniach zadzwonił do niej mężczyzna podając się za policjanta. Powiedział, że auto uległo wypadkowi - wspomina Maciej Daszkiewicz z biura prasowego Komendy Wojewódzkiej Policji w Bydgoszczy.
- Poprosił o imię, nazwisko, PESEL i informacje z dowodu osobistego, by rzekomo zweryfikować dane. Kobieta przekazała je. Policjant okazał się fałszywy. Żadnego wypadku nie było. Na podstawie danych podrobiono dokument tożsamości dodając do niego zdjęcie oszustki, która na konto bydgoszczanki wzięła kredyty i podpisała umowy z przedstawicielami telefonii komórkowej - dopowiada Daszkiewicz. - Pod koniec zeszłego roku kobieta dowiedziała się, że ma długi.
Nawet, gdy już zgłosiła sprawę policji, wciąż pojawiali się kolejni wierzyciele. Żądali pieniędzy - łącznie ok. 100 tys. zł. Jak to się skończyło?
- W czerwcu tego roku został sporządzony akt oskarżenia przeciwko oszustce i jej dwóm wspólnikom - mówi prok. Agnieszka Rogowska z Prokuratury Bydgoszcz-Południe. - Jesienią zapadły wyroki.
Jednak ofiara przez wiele miesięcy żyła w strachu czy do drzwi nie zapuka kolejny komornik i nie przyjdzie następny list z wezwaniem do zapłaty. Może już spać spokojnie, ale gdyby nie zwierzyła się przez telefon, na pewno uniknęłaby kłopotów.
Wciąż denerwuje się mieszkanka Torunia. Wprawdzie ona nie podała nikomu danych, zostały jej skradzione razem z dowodem osobistym.
- Niestety, zastrzegłam dokument dopiero po dwóch dniach, gdy zauważyłam, że go nie mam. Podałam policji datę kradzieży. Co, jeśli ktoś zdążył wziąć pożyczkę? - pytała nasza Czytelniczka podczas redakcyjnego dyżuru.
- Jeśli bank lub inna instytucja pożycza pieniądze klientowi legitymującemu się skradzionym dokumentem, który został wcześniej zastrzeżony, nie jesteśmy zobowiązani do spłaty - informuje Leszek Beszczyński z bydgoskiego oddziału Narodowego Banku Polskiego. - Podobnie będzie w sytuacji mieszkanki Torunia. Choć zastrzegła dowód po dwóch dniach, powiadomiła policję kiedy doszło do przestępstwa.
- Nie prowadzimy osobnych statystyk co do takich przypadków w regionie, ale również u nas dochodzi do kradzieży dokumentów i wyłudzeń na cudzy PESEL - mówi Maciej Daszkiewicz. Ostrzega: - Nie wolno podawać danych ani telefonicznie, ani mailowo!
Oszustw bankowych jest coraz więcej. I tak np. w całym zeszłym roku zgłoszono ich w Polsce 2,5 tys., a od stycznia do października br. - już 4 tysiące.
400 osób dziennie zastrzega dokumenty
Warto jak najszybciej zastrzec skradziony dokument. W banku robi to 400 osób dziennie - informuje Związek Banków Polskich. Co zrobić, gdy ktoś zaciągnął zobowiązanie na nasze nazwisko?
- Trzeba niezwłocznie skontaktować się z instytucją , która domaga się od nas zapłaty - podpowiada Katarzyna Wojewoda-Leśniewicz, ekspertka z Bankiera.pl. - Należy złożyć pismo zawierające informację o zaistniałej sytuacji z protokołem policyjnym zawiadomienia o popełnieniu przestępstwa kradzieży lub też powołując się na konkretne nagranie rozmowy telefonicznej, podczas której zastrzeżono dokument. Takie pismo najlepiej wysłać listem poleconym za potwierdzeniem odbioru lub osobiście dostarczyć do oddziału banku czy instytucji.
O tym, że cały czas nie chronimy wystarczająco swojej tożsamość świadczą nie tylko dane o większej liczbie oszustw bankowych.
Z badania BIK wynika, że 14 proc. Polaków przyznaje się, iż nie stosuje żadnych rozwiązań, które zapobiegłyby skutkom kradzieży danych osobowych.