Nie Łatwo być nastolatkiem
Boże, jak dobrze, że nie jestem już nastolatką. Jak dobrze, że nie czuję bólu całego świata, nie muszę zmagać się z wyimaginowanymi niedoskonałościami ciała, walczyć o swoją indywidualność i prawo do głosu, którego odmawia się dzieciom i rybom.
Bo bycie nastolatkiem nie jest wcale tak przyjemne, jak mogłoby się wydawać dorosłym. Szczególnie, gdy mamy do czynienia z poważnymi problemami, z którymi zmagają się bohaterowie spektaklu „To my jesteśmy przyszłością”, który miałam okazję zobaczyć na scenie Teatru Nowego Proxima.
Takimi jak na przykład pobyt w szpitalu psychiatrycznym na oddziale dla dzieci i młodzieży, gdzie stosuje się karę tzw. „piżamki”, czyli odebrania wszystkich osobistych rzeczy poza bielizną i piżamą, w której paraduje się przez cały dzień. Trudno też zaliczyć do fajnych przeżyć z młodości nie dające się wyrzucić z głowy wspomnienia o fizycznych karach stosowanych przez rodziców, czy o alkoholizmie ojca, którego zastawało się śpiącego na dywanie po przyjściu ze szkoły. Nie dziwię się wtedy stojącym na scenie młodym ludziom, którzy marzą o „wyojcowieniu”, czynności pokrewnej „wydziedziczeniu”.
Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.
-
Prenumerata cyfrowa
Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.
już od
3,69 ZŁ /dzień