"Nie ma koncertów, ale są wspomnienie, które warto pielęgnować, bo one zostają"- rozmowa z Anną Skrobiszewską
- Grzegorz zawsze angażował się społecznie, pisząc teksty swoich piosenek. Myślę, że dziś miałby dużo do opisywania, brakuje takich artystów jak on - mówi Anna Skrobiszewska, żona zmarłego w 2001 roku Grzegorza Ciechowskiego w rozmowie z Pauliną Błaszkiewicz.
W tym roku Dni Grzegorza Ciechowskiego, które w grudniu są w Toruniu najważniejszym wydarzeniem będą miały skromniejszą oprawę niż w poprzednich latach. Czym dla Ciebie są te dni poświęcone Grzegorzowi i twórczości Republiki?
Dla mnie to celebrowanie na nowo twórczości Grzegorza, ale i poznawanie nowych ludzi. To były spotkania w cudownej atmosferze. Na te koncerty przychodziło mnóstwo ludzi, którzy żyli tą muzyką, tymi tekstami. Myślę, że na te emocje czekałam najbardziej. Chciałabym poczuć tę atmosferę, spotykać ludzi, którzy przyjechali po to, by wspominać Grzegorza, spotkać się z laureatem nagrody artystycznej jego imienia. Dla mnie to są bardzo ważne momenty, ale niestety mamy pandemię. W tym roku koncertów nie będzie. Za rok będziemy obchodzić dwudziestą rocznicę śmierci Grzegorza. Powoli zaczynam myśleć, jak ta rocznica mogłaby wyglądać. Mam nadzieję, że wrócimy już do normalności i będziemy mogli się spotkać.
Za rok minie 20 lat od śmierci Grzegorza Ciechowskiego. Wielu z nas wydaje się, jakby to było wczoraj...
To prawda. Z roku na rok nie liczy się tych lat, ale widzę ten upływający czas po Józi - córce mojej i Grzegorza, która za chwilę będzie miała 19 lat. Ona urodziła się już po śmierci Grzegorza.
Gdy rozmawiałyśmy kilka lat temu powiedziałaś, że nic nie pamiętasz ze świąt w 2001 roku. A jak teraz po latach spędzacie ten grudniowy czas?
Myślę, że tak jak co roku. My zawsze ten czas spędzamy razem z dziećmi. Hela i Bruno mieszkają w Warszawie, ale w grudniu przyjeżdżają przed świętami do Torunia. Nie ma koncertów, nie ma spotkań, ale my będziemy w domu wspominać Grzegorza. Będziemy dzwonić do babci Helenki, czyli do mamy Grzegorza. Co roku tak robimy, po to by pamiętać.
Mama Grzegorza Ciechowskiego pogodziła się z jego stratą?
Nie można się z tym pogodzić, ale można pielęgnować wspomnienia. One zostają.
Powiedziałaś na początku naszej rozmowy, że dni Grzegorza Ciechowskiego były okazją do poznania twórczości młodych artystów. W tym roku nagroda artystyczna trafiła do Kasi Lins. W kapitule, która przyznaje nagrodę od dwóch lat jest Twój syn Bruno. Zgadzasz się z tym wyborem?
Oczywiście, że tak. Myślę, że Kasia Lins to artystka kompletna, sama dla siebie pisze i komponuje, jest bardzo wrażliwa i delikatna. Bardzo podobał mi się też zeszłoroczny laureat- Raph Kamiński, który w mojej ocenie jest fantastyczny. Zawsze wszyscy patrzą na artystów związanych z muzyką, choć inne dziedziny sztuki też się pojawiają. Mam wrażenie, że ci młodzi ludzie, którzy dostają tę nagrodę potem łapią wiatr w żagle i ich twórczość rozkwita. To naprawdę niesamowite.
Niesamowity jest też rok, który właśnie dobiega końca. Myślisz, że ten czas, w którym teraz żyjemy byłby inspirujący dla Grzegorza? Zastanawiasz się nad tym?
Grzegorz zawsze angażował się społecznie, pisząc teksty swoich piosenek. Myślę, że dziś miałby dużo do opisywania, brakuje takich artystów jak on.
Jest taki tekst, piosenka, która ma dla Ciebie szczególne znaczenie?
Nie namówisz mnie na takie wyznania, bo ja nie jestem w stanie powiedzieć, która płyta Grzegorza, czy Republiki jest dla mnie najważniejsza. Szczególna na pewno jest "Siódma pieczęć". "Inne znaczenie mają dla mnie też "Nowe sytuacje", ale nie mam jednego utworu.