52-letni Tomasz Lisiecki z synami, 15-letnimi bliźniakami wymarzyli sobie wyprawę do Energylandii w Zatorze. Miała być ona „wisienką na torcie” tegorocznych wakacji. Z atrakcji nie skorzystali. Powód? Gdy Tomasz z synami dotarł na miejsce, dowiedział się, że jest gorszy od innych klientów. „Pan nie ma nogi, nie pojedzie pan” - oznajmiła mu kobieta z obsługi rollercoastera. - Poczułem się, jakbym dostał w twarz. Nie mam nogi, ale dotąd ta ułomność nie sprawiała mi problemów, nie czułem się niepełnosprawny - mówi mężczyzna. Teraz się poczuł.
Tomasz Lisiecki z synami mieszka w Ostródzie (woj. warmińsko-mazurskie). Nogi nie ma od ponad trzech lat. Wszystko przez operację, podczas której miał mieć wymienioną endoprotezę stawu kolanowego. Niestety, personel szpitala nie dochował sterylności, w nogę wdał się gronkowiec złocisty, więc ją ucięto. Mimo tego, mężczyzna nie korzysta z protezy, nie jeździ na wózku. Daje sobie radę o kulach.
Obiecał żonie na łożu śmierci
Pan Tomasz wychowuje bliźniaków - Pawła i Piotra.
2,5 roku temu na nowotwór mózgu zmarła mu żona Izabela. - Przed śmiercią obiecałem jej, że zrobię wszystko, by nasze dzieci były szczęśliwe, że dam radę wychować ich na dobrych, odpowiedzialnych ludzi - wspomina.
Żona bała się o przyszłość bez niej, bo pan Tomasz jest przecież niepełnosprawny. Od 21 lat ma rentę inwalidzką. Wcześniej pracował na budowach. Na ostatniej doszło do poważnego wypadku - spadł z czwartego piętra. - Bała się, że mnie , jako osobie niepełnosprawnej, zabiorą dzieci - mówi.
W dalszej części tekstu:
- jak radził sobie Pan Tomasz po śmierci żony?
- cios ze strony Energylandii
- jak tłumaczy się park rozrywki
Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.
-
Prenumerata cyfrowa
Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.
już od
3,69 ZŁ /dzień