Nie ma zawieszenia broni
Sytuacja w radzie powiatu słubickiego jest ciągle napięta. Radni już oficjalnie używają wobec siebie wyzwisk, jedno drugim zarzucają interesowność.
- Niech się pani ogarnie - mówił radny i były starosta Andrzej Bycka do radnej Krystyny Skubisz. A ona na to: - Zanim pan wejdzie na mównice, niech pan sprawdzi, czy pana język jest połączony z rozumem.
To jedne z licznych „wymian uprzejmości”, jakie słyszeliśmy w środę na sesji rady powiatu, która była kontynuacją przerwanych obrad z 10 lutego.
Na początku Amelia Szołtun, radna opozycji z klubu PiS, wniosła o skreślenie z porządku obrad punktu o odwołanie starosty. - Podczas pierwszej części sesji usłyszeliśmy od starosty Piotra Łuczyńskiego wiele słów, które wskazywały na zamiar podejmowania działań niekorzystnych i niebezpiecznych dla radnych, którzy są mu nieprzychylni - mówiła A. Szołtun.
Radni twierdzą, że zachowanie, postawa i słownictwo starosty nie licuje z jego funkcją.- Osoba z tak nadszarpniętym wizerunkiem nie powinna reprezentować powiatu i jego mieszkańców - mówiła radna Szołtun. Przypomnijmy, że wniosek o odwołanie starosty złożyli radni koalicji rządzącej powiatem - czyli ci, którzy starostę popierają. Z arytmetyki jednak wynika, że na przegłosowanie tego wniosku (czyli odwołanie starosty) nie ma szans. Żeby odwołać Łuczyńskiego potrzebnych jest 11 głosów. Radni opozycji mają ich tylko dziewięć. Gdycby jednak doszło do głosowania, a starosty by nie odwołano, następny wniosek można złożyć dopiero za pół roku. To dałoby staroście spokój, przynajmniej na ten czas. Do głosowania nie doszło, bo radni opozycji doprowadzili do skreślenia go z porządku obrad.
W ubiegłym tygodniu radni obniżyli o ponad połowę pensję starosty. Zgodnie z zapowiedzią sprzed tygodnia Piotr Łuczyński zgłosił wniosek o uznanie, że obniżka pensji jest „dyskryminacją w zatrudnieniu”. Wiceprzewodniczący Witold Bocheński, który prowadził sesję za siedzącego obok przewodniczącego rady Wojciecha Derenia (zgłosił niedyspozycję), przyjął wniosek do rozpatrzenia.
Radna Amelia Szołtun złożyła interpelację dotyczącą holenderskiego inwestora. Planuje on w powiecie inwestycję, dzięki której miejsce pracy znajdzie minimum 120 mieszkańców. Żeby inwestycja mogła być realizowana, potrzebna była zgoda na tzw. szczególne użytkowanie drogi powiatowej. - Starosta nie zaakceptował wniosku, mimo, że inwestor brał na siebie odpowiedzialność za utrzymanie drogi, a nawet jej poszerzenie, co byłoby kolejną korzyścią dla powiatu - mówiła Amelia Szołtun. - Burmistrz miasta Tomasz Ciszewicz jest zainteresowany inwestycją, jedyną osobą, która blokuje inwestycję jest Piotr Łuczyński.
Starosta też zabrał głos w tej sprawie. - Nie dostałem żadnego oficjalnego pisma, żadnych informacji, o które prosiłem. Dowiedziałem się tylko na krótkim spotkaniu,że po drodze miałby jeździć sprzęt ciężki o masie minimum 40 ton - mówił. - Jeśli wpłynie konkretny wniosek w konkretnej sprawie, wtedy będziemy mogli rozmawiać - dodał Łuczyński.
Radny Robert Tomczak wręczył demonstracyjnie każdemu z radnych opozycji łącznie z przewodniczącym W. Dereniem apel. Wzywał w nim radnych do przekazania diet, które pobrali mimo nieobecności na dwóch styczniowych sesjach,na rzecz powiatowych placówek. - Jeśli pan coś odda na cel społeczny, ja oddam 10 razy więcej - mówił Andrzej Bycka do radnego Tomczaka. Głos zabrał Leopold Owsiak. - Nie życzę sobie takich wycieczek pod moim adresem. Radnym jestem czwartą kadencję i na cele charytatywne oddałem kilkadziesiąt takich diet. I nie pracuję tu dla diety tylko dla społeczności, dla której zrobiłem w ciągu tych lat bardzo dużo. Szastania i podcierania sobie tyłka nazwiskiem Owsiak sobie nie życzę! - wykrzyczał radny. Zapytaliśmy po sesji radną Amelię Szołtun o zdanie na ten temat. - Jeśli kiedykolwiek nie będzie mnie na sesji i nie będzie to usprawiedliwione, to oczywiście oddam te pieniądze, bo nie dla nich tu jestem - zadeklarowała.
Co o tym sądzą mieszkańcy? - Jestem zażenowany tym, co się dzieje w radzie powiatu. Gdyby te same stanowiska pełnili w korporacjach i popełniali takie błędy, to by ponosili odpowiedzialność - powiedział nam Jerzy Hoffman z Cybinki.
Autor: Renata Hryniewicz