Sześć lat temu wyprowadzili się z Głogowa i zamieszkali w małym Krzepielowie. Kupili tam dom do remontu z przyległościami. Ale co z tego, kiedy zostali odcięci od własnej działki.
To miało być spokojne i miłe miejsce do życia za miastem, ale niestety, nie do końca nim jest. Do szczęścia zabrakło jednak ... 20 metrów drogi.
Sześć lat temu państwo Krzysztof i Wiesława Nowakowie podjęli decyzję o wyprowadzce z Głogowa na wieś. Wybór padł na Krzepielów w gminie Sława, gdzie kupili dom do remontu z przyległą, sporą działką. Budynek stoi tuż przy ulicy, a jedyny wjazd na posesję prowadzi z bocznej drogi dojazdowej do domu w głębi wsi.
Nowakowie o tym wiedzieli i na początku nie mieli powodów do zmartwień, ponieważ poprzedni właściciel zapewniał ich, że przez ponad 60 lat bramę do działki miał i z niej korzystał. Niestety, gdy kupili dom wszystko się zmieniło. Po latach wspólnego użytkowania, sąsiadka postawiła na drodze bramę.
Co to oznacza dla Nowaków?
– Same problemy – mówią. – Nie możemy choćby wywieźć gruzu po remoncie domu, nie można niczego wwieźć na działkę, a węgiel na zimę woziliśmy taczkami z ulicy przez jedyną małą furtkę z boku domu.
Ale najgorsze jest to, że państwo Nowakowie nie mogą zbudować nowego szamba. Stare jest odkryte, dziurawe i nie nadaje się do remontu, a gruntowa woda notoryczne je zalewa. – Nie mamy jak pompować ścieków, więc uchodzą one gdzieś dalej przez starą rurę – mówi pan Krzysztof. – Na początku beczkowóz stawał w ogródku sąsiadów i przez płot pompował ścieki. Teraz i tego też już nie możemy robić, a nieczystości wręcz wypływają z szamba.
Nowakowie przyznają, że od ponad sześciu lat walczą o w miarę normalne życie w Krzepielowie.
Mają plany kolejnych remontów, a nawet otwarcia sklepu, który kiedyś działał w przybudówce ich domu, ale wszystko uzależnione jest od 20 metrów drogi dojazdowej.
– Poprzedni gospodarz chciał wszystko prawnie uporządkować i złożył nawet w sądzie wniosek o to, by przyznać mu drogę z tytułu zasiedzenia – mówi Krzysztof Nowak. – Twierdził, że to tylko formalność. Potem namówiono nas, by zmienić wniosek na ustanowienie drogi koniecznej, jednak sędziowie się zmieniali, a sprawa się przeciągała. Pierwszy z nich odszedł ze względu na wiek, drugiego zmieniono po reformach Gowina, kolejny sędzia, trzy lata temu, na sprawie trwającej pół godziny uznał, że dla naszej wygody drogi nam nie przyzna. Mimo że opinie dwóch biegłych powołanych w sprawie były dla nas dobre – opowiada.
Jeden z biegłych miał się wypowiedzieć w sprawie, czy Nowakowie mogą zbudować szambo od strony ulicy, a nie tam, gdzie jest stare. I stwierdził, że nie mogą, bo nie pozwala na to zbyt mała odległość domu od ulicy (ok. 4 m).
Drugi biegły uznał, że droga, którą sąsiadka zagrodziła jest jedynym najkorzystniejszym dojazdem do działki i jedyną drogą pożarową.
Nowakowie złożyli od wyroku apelację i sprawę (od trzech lat) rozpatruje teraz czwarty sędzia. We wrześniu ubiegłego roku nakazał on biegłemu wykonanie oględzin, ale do tej pory jeszcze się w Krzepielowie nie pojawił. – Mam nadzieję, że biegły przyjedzie, a nie tak jak jego poprzednik, który wydał opinię twierdząc, że u nas był, a wcale nie był – twierdzi pan Krzysztof.
Szukając pomocy napisali w ubiegłym roku list do Głównego Inspektora Ochrony Środowiska, w którym poskarżyli się, że nie mogą ani wyremontować, ani wybudować szamba, bo na ich działkę nie wjedzie sprzęt. – Dostaliśmy odpowiedź, że powinniśmy się w tej sprawie zwrócić do burmistrza, bo to on sprawuje nadzór nad utrzymaniem w czystości i porządku w gminie. Poradzono nam, byśmy napisali też do gminy wniosek o ustanowienie drogi koniecznej – mówi pan Krzysztof przyznając, że tak właśnie zrobił. Z gminy przyjechała nawet delegacja na wizję lokalną.
– Popatrzyli, pokiwali głowami i powiedzieli, że to nie ich sprawa i możemy sobie helikopterem lądować. Tymczasem to jak najbardziej sprawa gminy, bo pod drogą biegną rury zasilające nasz dom w wodę. Sąsiadka nikogo nie wpuszcza , więc co będzie jak dojdzie do awarii?
O sytuację państwa Nowaków zapytaliśmy w wydziale ochrony środowiska urzędu gminy Sława. Owszem, jest ona tam znana... i tyle. – To międzysąsiedzki konflikt – usłyszeliśmy. – A co do pompowania szamba, to jest możliwe. Wystarczy przeciągnąć z niego rurę do ulicy i beczkowóz się wepnie.
Burmistrz Sławy Cezary Sadrakuła też rozkłada ręce. – Grunt nie jest nasz i nic nie możemy zrobić. Czekamy na wynik sądowej sprawy, a przyznaję, że ciągnie się ona wyjątkowo długo. Za długo...
Sprawa toczy się przed sądem we Wschowie. Ostatnio jej akta trafiły do okręgówki, gdzie rozpatrywano zażalenie na wysokość wynagrodzenia biegłego. Do sprawy wrócimy.