Nie mrugaj światłami, bo policjant wlepi mandat
Dwustuzłotowy mandat i trzy punkty karne. Tyle może kosztować kierowcę mrugnięcie światłami, ostrzegające przed patrolem na drodze.
- Jechałem autem przez bydgoski Myślęcinek. Minąłem patrol policji i wtedy z przeciwka nadjeżdżał mój tata, więc mrugnąłem mu światłami na powitanie, by mnie zauważył. Pech chciał, że zauważyli to także stojący dalej policjanci. Zatrzymali mnie i wlepili mandat. Nie pomogło tłumaczenie, że tylko pozdrowiłem ojca - skarży się „Pomorskiej” pan Tomasz, bydgoski kierowca.
Mundurowi pełnili służbę w tzw. patrolu kaskadowym, czyli ustawieni byli w dwóch miejscach, by rozliczać tych, którzy ostrzegali przed pierwszym patrolem.
- Dlaczego mam być karany za mrugnięcie światłami, skoro nie powoduje to żadnego zagrożenia w ruchu drogowym? - pyta z kolei pan Krzysztof ze Świecia nad Wisłą. - Jest wręcz przeciwnie, bo widząc ten sygnał, kierowcy instynktownie zwalniają. Powiem więcej - mrugam zawsze, gdy widzę zbyt szybko lub niebezpiecznie jadący pojazd, mając nadzieję, że zwolni lub się uspokoi. Zatem moje zachowanie generalnie wpływa na poprawę bezpieczeństwa. Mam za to otrzymywać mandaty? To chyba jakaś niedorzeczność. Takiej kary nie przyjąłbym. A niech policja kieruje sprawę do sądu!
W sądzie może być różnie: zmiłowanie albo podtrzymanie wniosku policji, ewentualnie jeszcze wyższa kara (teoretycznie do 5 tys. zł). Zależy, jaki argument sąd uzna za poważniejszy.
Artykuł 29. Kodeksu drogowego mówi, że kierujący pojazdem może używać sygnału dźwiękowego lub świetlnego, gdy zachodzi konieczność os-trzeżenia o niebezpieczeństwie. Mówi też, że zabrania się nadużywania sygnałów oraz ostrzegania światłami drogowymi w warunkach, w których może to spowodować oślepienie innych kierujących.
- I gdzie w kodeksie jest mowa o tym, że nie można ostrzegać się przed policją? - pyta pan Krzysztof. - Nikt nie przekona mnie także, że krótkie mrugnięcie powoduje oślepienie nadjeżdżającego z przeciwka kierowcy.
- Nie ostrzegam innych kierowców w ramach solidarności przed patrolem policji, choć zdaję sobie sprawę, że może to pełnić rolę prewencyjną, bo wtedy ostrzeżony kierowca automatycznie zwalnia - mówi Marek Staszczyk, sekretarz Kujawsko-Pomorskiej Rady Bezpieczeństwa Ruchu Drogowego, dyrektor Wojewódzkiego Ośrodka Ruchu Drogowego w Toruniu. - Mrugnięciem światłami ostrzegam za to, gdy widzę jakieś nieodpowiedzialne zachowanie, jakieś zagrożenie. Na myśli mam jednak raczej światła awaryjne i tylko wtedy, gdy z jakiej niezależnej ode mnie przyczyny zatrzymuję samochód.
Podobnie jak mrugnięcie światłami działa wymagany prawem znak informujący o kontroli fotoradarowej Inspekcji Transportu Drogowego czy byłych już (bo od tego roku ustawa tego zabrania) kontrolach straży miejskich i gminnych.
Kierowy zwalniają przed takimi znakami, zwracają uwagę na fotoradar (ten musi mieć barwę żółtą), ale potem najczęściej przyspieszają. Podobnie przyspieszają po ominięciu patrolu policyjnego.
- Proszę jednak wziąć pod uwagę fakt, że policja czasem prowadzi na drodze akcję niezwiązaną bezpośrednio z ruchem drogowym. Może to być blokada związana z poszukiwaniem groźnego przestępcy, może nawet terrorysty, co ma coraz większe znaczenie w dobie coraz częstszych zamachów terrorystycznych w Europie - uświadamia Marek Staszczyk. - A może dzięki takiemu patrolowi z drogi uda się wyeliminować pijanego kierowcę lub prowadzącego pod wpływem narkotyków. W takich przypadkach tak zwany solidarny kierowca może ostrzec tych ludzi mrugnięciem światłami nawet nieświadomie. A chyba żadnego rozsądnemu obywatelowi naszego kraju nie zależy na tym, by ktoś taki wymknął się organom ścigania.
Policja wie swoje i czasem karze za mruganie światłami na drodze. Tłumaczy to jako wykroczenie związane z nadużywaniem świateł drogowych.
Czasem też nagłaśnia takie akcje, jak zrobiła niedawno Komenda Powiatowa Policji w Żywcu wspólnie z Miejskim Centrum Kultury. Zatrzymanym kierowcom przedstawiano właśnie taki argument, o jakim mówił dyrektor Staszczyk.
- W naszym regionie nie prowadzimy teraz żadnej takiej odgórnie zorganizowanej akcji. Co nie oznacza, że nie mogą tego robić poszczególne jednostki terenowe - zauważa mł. insp. Robert Olszewski, naczelnik Wydziału Ruchu Drogowego Komendy Wojewódzkiej Policji w Bydgoszczy.