Nie musisz wiedzieć, co wlewasz do gardła. Jest ryzyko, jest zabawa...
Opakowanie nie jest ważne, liczy się przede wszystkim zawartość. Taką myślą kierował się zapewne osobnik, który kilka dni temu ukradł najdroższą na świecie butelkę wódki. Odnaleziono ją kilka dni później na pobliskim placu budowy. Pustą. Rzecz w tym, że inaczej niż to bywa z winem czy innymi szlachetnymi trunkami, za które kolekcjonerzy są gotowi płacić niebotyczne sumy, w tym przypadku liczy się wartość samej butelki, którą wykonano z trzech kilogramów złota i takiej samej ilości srebra, co przekłada się na ok. 4,5 mln zł. Wychodzi na to, że rabuś wychlał pospolitą gorzałę, a wzgardził fortuną.
Sprawa jest o tyle zagadkowa, że skradzioną z duńskiego baru butelkę jego właściciel, niejaki Brian Ingberg, wypożyczył od pewnego Rosjanina, by przyciągnąć dodatkowych klientów. Co istotne, na półkach Duńczyk trzymał wiele ciekawych okazów spirytualiów, a monitoring ujawnił, że po wejściu do środka złodziej niespiesznie poszukiwał tej najważniejszej dla siebie flaszki. Zdaje się to wskazywać, że nieprzypadkowo zgarnął ten właśnie obiekt. Najwyraźniej przyciągnięty rozgłosem postanowił osobiście ocenić jakość napoju.
Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.
-
Prenumerata cyfrowa
Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.
już od
3,69 ZŁ /dzień