Natalia Dyjas-Szatkowska

Nie obejdę się bez skalpela

Każdy szczegół figurki ma w tym przypadku niebagatelne znaczenie. Zdjęcia udostępnione dzięki uprzejmości JR Studio Fot. Natalia Dyjas Każdy szczegół figurki ma w tym przypadku niebagatelne znaczenie. Zdjęcia udostępnione dzięki uprzejmości JR Studio
Natalia Dyjas-Szatkowska

- Teraz mogę stworzyć do trzech figurek w ciągu dnia. Kiedyś jedną postać malowałam... tydzień. Nawet szrama na policzku postaci ma tutaj znaczenie. Liczy się każdy najmniejszy szczegół.

Jak określić pani zawód?
Chyba nie ma on określonej nazwy. Jestem zatrudniona jako artysta malarz.

Artysta malarz figurek do gier strategicznych...
Tak. Figurek, które, co ciekawe, trafiają tylko na zagraniczny rynek. Bo mamy kilka klientów indywidualnych z Anglii, Japonii, Stanów Zjednoczonych, Rosji... Mamy dwóch klientów Polaków, ale oni też mieszkają w Stanach. Jak wygląda taka współpraca z klientem? Pisze on do nas i informuje, że marzy mu się armia pełna konkretnych figurek, których on obecnie nie ma. Klient pragnie, żebyśmy to my je kupili. Ale nigdy nie zdarza się tak, że możemy je znaleźć w jednym sklepie internetowym. Czasem musimy je pozyskiwać z odzysku, na forach internetowych, bo już ich nie produkują lub dlatego, że są chwilowo niedostępne.

Jak wygląda dzień pracy osoby, która zajmuje się malowaniem figurek do gier?
Przyjeżdżam do studia, rozsiadam się, wybieram sobie farby i figurkę, którą będę się zajmować. Zapoznaję się z wymogami klienta, czy ma jakieś specjalne życzenia w kwestii kolorów. Bo klienci, w zależności od gry, zamawiają albo armię, albo zespoły czy drużyny figurek. Postaci są bardzo różne, ale wspólnie muszą tworzyć zgraną całość.
Ile jest pani w stanie namalować takich figurek w ciągu jednego dnia?
Takich bardzo, bardzo prostych? Trzy.

A zaczynała pani...
Dokładnie trzy dni po swoim ślubie. Zamiast pojechać w podróż poślubną wybrałam okres próbny w nowym miejscu.
I jak wyglądał taki pierwszy dzień pracy?
Dostałam figurkę, pędzelki i kazano mi spróbować, mówiąc, że inaczej się nie nauczę. Bo od samego patrzenia nikt się jeszcze nie nauczył.

To w jakim tempie malowała pani na początku?
Kiedy przyszłam do tej pracy, jedną figurkę malowałam przez... tydzień. Wtedy byłam z niej bardzo dumna. Cieszyłam się, że to jest moje dzieło. Na szczęście te pierwsze figurki każdego pracownika są zostawiane w naszej pracowni na pamiątkę. Możemy sobie zerknąć na pierwsze bohomazy. Teraz, z perspektywy czasu, widzę, jak się rozwinęłam. I ta pierwsza figurka wcale jednak nie była najpiękniejsza (śmiech).

A jakiej te postaci są wielkości?
Od 3,5 centymetra w górę. Figurki różnią się w zależności od gry i rangi, jaką pełnią w danej rozgrywce. W niektórych grach jest tak, że jak figurka odgrywa ważniejszą rolę w fabule, to jest większa.

I czym maluje się takie małe figurki?
Pędzelkami. Mam ich aż dwa - jedynkę i zerówkę, czyli o bardzo cienkim włosiu.

Do jakich gier malowane są takie figurki?
Hmmm. Warmaszyna, Warhammer... I... moja wiedza się na tym kończy (śmiech). Tych gier strategicznych jest bardzo dużo. Ale ja w żadną z nich nie gram. Nie jest to moją pasją. Jednak skoro maluję figurki, to często dopytuję kolegów, o co chodzi w danej grze. Kto, z kim, dlaczego? Bo czasem trudno jest szybko dojść do tego, co dana figurka trzyma w ręku. Zdarza się, że odlewnia się nie spisze, zrobi figurkę dość niedokładnie i potem to my musimy się dowiadywać, czy to, co bohater trzyma w ręku to pałka, czy topór... (śmiech). Kiedy odlewnia zrobi coś niedokładnie, wtedy musimy te szczegóły, bardzo małe, docinać skalpelem.

Skalpelem, takim jak wykorzystują do swej pracy lekarze?
Tak, bo te figureczki, nawet najmniejsze, przychodzą do nas w częściach. One są wykonane albo z metalu, albo z żywicy, albo z plastiku. Trzeba je oskrobać z czegoś, co nazywamy „moldami”.

Czyli?
Są to nadlewki odlewnicze. To, co wyszło z formy, jest zbędne i zostało, bo panom, którzy odlewali figurki, nie chciało się dokładnie oczyścić danej postaci. Wszystko trzeba oskrobać pilnikiem lub wyciąć skalpelem. Należy jednak wiedzieć, że nasze narzędzia są bardzo małe. Jak montujemy rączki do kadłuba, to one muszą mieć piny.

A piny to...?
Normalnie za pin służy gwóźdź. A u nas, ze względu na niewielkie rozmiary figurek, pin to jest pocięta na fragmenty szpilka.
I pani to robi, wykorzystując chociażby lupę?
Nie. Wystarczy tylko dobre światło.

A pęsety, by wyeliminować drżenie rąk?
Tak. Mamy mikronarzędzia, używamy ręcznych wiertarek... A pęsety wykorzystujemy chirurgiczne, jak do szycia ran u pacjenta. Mam jeszcze jedną pęsetę krawiecką. Wyjątkową, bo po prababci. I przydają się w tej pracy... miniobcęgi.

To jak się składa takie figurki?
To wszystko jest zależne od tego, kto wysyła nam dane figurki. Postaci Warhammera się tylko skleja. Są specjalne kleje, które rozpuszczają plastik i powodują łączenie się tych części ze sobą. Najgorzej, gdy odlewnia się nie spisuje. Kiedy odlewy do siebie nie pasują i jeszcze po połączeniu trzeba je rzeźbić. Jeśli pomiędzy ręką a tułowiem zostaje dziura, to musimy wtedy lepić te puste przestrzenie specjalnym tworzywem.

Jest pani w stanie pomalować trzy figurki dziennie, to ile robi pani jedną pełną grę?
To zależy od tego, ile figurek wchodzi w skład gry. W jednej to będzie 11 figurek. W innej trzeba stworzyć armię 170 postaci. Są zamówienia, które robimy dwa dni, a są i takie, które tworzymy półtora miesiąca. Jest nas kilkoro i wtedy siadamy przy wspólnym stole i skupiamy się nad danym zleceniem.

A czy klient może zażyczyć sobie całkowicie nową postać? Żeby to państwo ją stworzyli od podstaw?
Nie zajmujemy się czymś takim, choć wykonujemy pewne prośby. Czasem klient pisze do nas, że chciałby konkretną figurkę, ale bardziej podoba mu się pistolet z innej armii, a głowa od zupełnie odległej postaci. Taki klient liczy się z tym, że musi kupić trzy różne figurki, z których my stworzymy jedną. Możemy dopracować figurkę, ale nie możemy jej stworzyć od zera.

Takie malowanie postaci uspokaja?
Mnie tak. Często śmieję się, że w pracy odpoczywam. Nie jest to typ stresującego zajęcia. Dla mnie to odpoczynek, na którym jeszcze zarabiam!

Choć trzeba być bardzo precyzyjnym...
Oczywiście. Każdy szczegół ma znaczenie. Chociażby fakt, że dana postać ma akurat szramę na tym poliku. Kolor sprzączki od paska, oczu. Wszystko jest ważne.

I nawet te szramy i źrenice maluje pani bez żadnej lupy?
Tak. Jedynie noszę okulary, bo mam astygmatyzm i nie potrafię prawidłowo ocenić środka. Do namalowania źrenicy okulary są mi niezbędne, bo inaczej figureczka ma zeza (śmiech). A to jest niedopuszczalne.

A czy źle zrobioną figurkę można poprawić?
Zmywanie jest bardzo trudne. Ale farbę nakłada się w tak filigranowych ilościach, że jeżeli klientowi coś się nie spodoba, to mogę to przemalować, używając areografu, nie zmywając tego, co zrobiłam. Jedne raz nie zrobi krzywdy figurce. Więcej nie da się tego zrobić, bo takie szczegóły jak sprzączki czy guziki uległyby zniszczeniu.

To proszę jeszcze wytłumaczyć komuś nieobytemu w temacie, co to jest areograf?
To taki sprzęt, do którego wlewamy farbę. Swojego rodzaju długopis podłączony do sprężarki, który pod ciśnieniem wytryskuje farbę na figureczkę. Areograf pozwala szybko i dokładnie wycieniować całą figurkę i do domalowania zostaje tylko detal...

By malować takie figurki należy mieć wykształcenie plastyczne?
Ja takie posiadam i to wiele ułatwia, ale na pewno nie jest ono konieczne. Sama w życiu imałam się różnych prac, byłam chociażby kolorystką, czyli profesjonalnie farbowałam włosy.

Czyli barwy odgrywają ważną rolę w pani życiu...
Można tak powiedzieć (śmiech). Oprócz tej pracy prowadzę również zajęcia plastyczne dla dzieci, więc ze sztuką jestem za pan brat. Wciąż coś robię, nie wspominając też o tym, że tworzę biżuterię m.in. wykorzystując haft koralikowy.
To jeszcze zapytam o jedną kwestię, która bardzo mnie nurtuje. Skoro figurki są bardzo małe, wykonuje się je z niezwykłą precyzją, ten proces jest czasochłonny, to ile kosztuje taka pojedyncza postać?

To jeszcze zapytam o jedną kwestię, która bardzo mnie nurtuje. Skoro figurki są bardzo małe, wykonuje się je z niezwykłą precyzją, ten proces jest czasochłonny, to ile kosztuje taka pojedyncza postać?
Najniższa cena takiej figurki, to ok. 25 dolarów.

Natalia Dyjas-Szatkowska

Dzień dobry! Nazywam się Natalia Dyjas-Szatkowska i jestem rodowitą zielonogórzanką. Pracuję w "Gazecie Lubuskiej" od 2016 roku. I choć z wykształcenia jestem filologiem polskim i teatrologiem, to swoją pracę zawodową związałam właśnie z mediami. 


W obszarze moich działań znajdują się: 



  • problemy i sprawy Zielonej Góry,

  • kwestie, które poruszają mieszkańców powiatu zielonogórskiego.


Ważne są dla mnie codzienne problemy mieszkańcówsprawy społeczne i kulturalne naszego regionu. Nie jest mi obojętny los zwierzaków i często piszę o nich na naszych łamach. Lubię spotkania z ludźmi i to właśnie nasi Czytelnicy są dla mnie wielką inspiracją. To oni podpowiadają, czym warto się zająć, co ich boli, denerwuje, ale i cieszy. 


Zawsze lubiłam rozmawiać z ludźmi. Jako osoba, która pracowała z nimi podczas organizacji różnych wydarzeń kulturalnych i festiwali, zrozumiałam, że to właśnie człowiek i jego historia są dla mnie najważniejsze. To więc chyba nie przypadek, że zaczęłam pracę w dziennikarstwie... 


W wolnych chwilach (jeśli jakaś się znajdzie... :)) nałogowo pochłaniam książki (kryminałom mówię nie, ale mocno kibicuję nowej, polskiej prozie) i z aparatem poznaję nasze piękne województwo lubuskie. Chętnie dzielę się urodą regionu na łamach "Gazety Lubuskiej" i portalu "Nasze Miasto". Nie boję się też pokazywać, co jeszcze mogłoby się tutaj zmienić. I to właśnie przynosi mi największą satysfakcję w pracy. Gdy uda się choć trochę ulepszyć otaczającą nas rzeczywistość. 


Czy w Twojej okolicy dzieje się coś ważnego? Masz sprawę, która Twoim zdaniem powinna zostać opisana w naszej gazecie? A może masz jakiś kłopot, który należy rozwiązać? Śmiało! Skontaktuj się ze mną, postaram się zająć danym tematem.


Kontakt do mnie: natalia.dyjas@polskapress.pl


Telefon: 68 324 88 44 lub: 510 026 978.

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.