Nie pasują do koncepcji nowych władz mediów
Przygotowywana w pośpiechu ustawa medialna przynosi już konkretne efekty. Oto publiczne media przejęła właśnie koalicja PiS-u z Pawłem Kukizem. Nieoficjalne źródła mówią, że PiS-owi do przegłosowania tej ustawy zabrakło głosów, stąd też z prośbą o poparcie udano się do Kukiza.
Efekt: w ubiegły piątek minister skarbu powołał na stanowisko prezesa TVP Jacka Kurskiego. Zgodnie z podpisaną dzień wcześniej przez prezydenta Andrzeja Dudę ustawą medialną, otworzyła się furtka do zmian kadrowych w publicznych mediach. Dotyczą one nie tylko zarządów, rad nadzorczych, ale również, a może i przede wszystkim, bo o tym najgłośniej - dziennikarzy.
Minister skarbu na konferencji prasowej co prawda wyrażał wielkie zadowolenie, mówiąc, że jego decyzje są gwarancją przywrócenia w mediach publicznych równowagi. Mówił o rzetelnym i obiektywnym dziennikarstwie, który pokazuje w sposób uczciwy racje wszystkich uczestników sporu politycznego, o dziennikarzach, którzy będą gwarantować Polakom dostęp do rzetelnej informacji na temat tego, co w polityce się dzieje. Ironiści wskazują, że równowaga polega na tym, że teraz przyszedł czas dla tych, którzy w sposób jasny i oczywisty opowiadają się za obecną władzą.
Jacek Kurski zadeklarował, że chciałby, aby to, co dobre w Telewizji Polskiej, było kontynuowane, a to, co złe i wymagające zmiany, zostało skorygowane i zmienione.
Dotychczasowy prezes Janusz Daszczyński, żegnając się z pracownikami TVP, w mejlu napisał, że jego kadencja została skrócona nagle, bez żadnej przyczyny i wbrew zasadom demokratycznego państwa. Odchodzi za to w przeświadczeniu, że wiele wartościowych przedsięwzięć udało mu się osiągnąć. Daszczyński był prezesem ledwo 6 miesięcy.
Po konferencji prasowej głośno zrobiło się na korytarzach Woronicza na temat zdjęcia, jakie zaraz zamieściły media, a na na którym obok Jacka Kurskiego stoi Danuta Holecka, Anna Popek i Przemysław Babiarz. Bo dla odchodzących, jak tłumaczą, to jasny sygnał: są dziennikarze, którzy jasno się określili, że są z obecną władzą.
- Jak można sobie wyobrazić pracę pod szefem-politykiem, albo pod szefem działu publicystyki w TVP Info, który za wcześniejszych rządów PiS był rzecznikiem MSWiA i doradzał PiS-owi w kampanii? To ma być ten pluralizm i narodowa telewizja? Wszystko to brzmi i wygląda jak żenujący żart - z goryczą mówi inny były pracownik TVP.
Na pierwszy ogień w tym zapowiadanym od dłuższego czasu pożarze zmian poszli dziennikarzy serwisów informacyjnych i publicystycznych. Niektórzy spodziewali się zwolnień, ale dla innych były one przykrą niespodzianką.
Na Placu Powstańców, gdzie mieszczą się redakcje informacyjne TVP od kilku dni panuje atmosfera, którą sami dziennikarze nazywają „wielką smutą”. Ci, którzy z dnia na dzień zostają zwalniani, żegnają się z tymi, którzy zostają. Ci, którzy zostają, nie są pewni dnia ani godziny. Na wielu padł blady strach. Rynek pracy dla dziennikarzy telewizyjnych jest bardzo ograniczony. Wieści, jakie docierają z Polsatu czy TVN też nie są optymistyczne.
- Co będziemy robić? Nie wiem. Usłyszeliśmy, że Polsat nie chce zatrudniać ludzi zwalnianych z TVP. A Amerykanie, którzy są teraz właścicielami w TVN, też pewnie będą chcieli się ułożyć z władzą - słyszę. Problem mają też i ci, którzy, póki co, zostali.
- Panuje też wielka niepewność, co do tego, jak będzie wyglądała nasza praca pod nowym szefostwem, a nie wszystkich stać na to, żeby rzucić papierami i odejść. Ci którzy zostają, odczuwają więc dyskomfort, bo źle czują się wobec tych, którzy z telewizji zostają właśnie wyrzucani - mówi jeden z długoletnich pracowników TVP. Prosi, aby nie ujawniać jego nazwiska. To zresztą od lat żelazna zasada panująca w TVP: pracownicy oficjalnie nie rozmawiają z mediami, a jeśli już rozmawiają, to za zgodą prezesa.
- Największą torturą jest zostawienie dziennikarza, a potem łamanie go. Ja też nie chcę już tu być - mówi jedna z dziennikarek. Co prawda w czwartek jej nazwisko widniało jeszcze na grafiku, ale kiedy pojawiła się w pracy, usłyszała znane już zdanie, że nie pasuje do koncepcji i trzeba dać szansę młodym.
- Podobnie było z Justyną Dobrosz, która przyszła do pracy w środę. Dowiedziała się, że już tu nie pracuje. Milenę Kruszniewską całkiem zwolniono. Jak i Piotra Jaźwińskiego, który przez 25 lat wydawał „Wiadomości”. A Milena i Piotr są już po 50., ich wartość na rynku pracy jest słaba, bo co to za umiejętność: wydawca telewizyjny”?
Od początku tygodnia media podają kolejne nazwiska dziennikarzy, z którymi pożegnało się nowe kierownictwo TVP. Jest ich tak wiele, że chyba trudno wymienić wszystkich. Wśród nich znane twarze, jak Piotr Kraśko, Piotr Maślak, Jarosław Kulczycki, Karolina Lewicka, Adam Feder, Jacek Tacik, Beata Tadla, z którą rozstano się w ostatni czwartek, czy Hanna Lis, która straciła pracę dzień wcześniej. Ci, którzy byli na kontraktach, mieli nadzieję, że od pracy może ich odsuną, ale z telewizji nie wyrzucą, bo przecież kontrakt. Stało się inaczej. A, jak podkreślają ci, którzy odchodzą, za każdym z tych nazwisk jest czyjeś życie, kredyty do spłacenia i niepewna przyszłość.
Tadla napisała na Facebooku: „To nie jest zły dzień! To jeden z najwspanialszych, jakie przeżywam. Telefon i skrzynka dają mi znać co sekundę. Tylu ciepłych słów i takiego wsparcia nie otrzymałam nigdy. I pięknie za to wszystko dziękuję. Kłaniam się nisko wszystkim, którym przygotowywane przez nas Wiadomości sprawiały przyjemność. Robiliśmy ten program dla widzów, nie dla polityków. I dlatego recenzje widzów były i pozostaną dla mnie jedyną oceną, jaką biorę pod uwagę. Przez lata tych ocen było mnóstwo - czasem surowe, ale najczęściej ciepłe i konstruktywne. Dziękuję za wszelkie wyrazy sympatii. Dziękuję całemu zespołowi - temu, który właśnie przestał istnieć. Drugiej takiej ekipy nie ma na świecie! Znikamy bez najmniejszego poczucia klęski. Na naszych nazwiskach niektórzy politycy dokonali publicznej chłosty. Rzekome zło zostało spersonalizowane i usunięte. Klasyka... Chciałabym jeszcze jedno dodać. Nigdy nie usłyszałam żadnego komplementu od polityka. Takowy uznałabym za policzek. A być w tak wybitnym gronie znienawidzonych przez władzę to dla dziennikarza zaszczyt! Moje rozstanie z TVP odbyło się bardzo kulturalnie. Ot, nie pasuję do koncepcji nowych Wiadomości. Czy mogłabym się z tym nie zgodzić? Ściskam wszystkich, ile tylko sił mi starczy. Jesteście wspaniali!”
Beata Tadla: Być w tak wybitnym gronie znienawidzonych przez władzę to dla dziennikarza zaszczyt
- Chyba najgorsza była środa. Wtedy w poczcie pojawiał się mejl za mejlem - ludzie żegnali się i dziękowali za lata wspólnej pracy - opowiada jeden z dziennikarzy. Co ciekawe, zaznacza, generalnie jest tak, że kiedy na spotkaniach z nowymi szefami, czy dziennikarzami pojawia się nowy prezes Jacek Kurski, zapowiada, że zwalniał nie będzie, nie będzie robił żadnych czystek, bo to nie od niego zależy. Kiedy idą pracownicy Wiadomości na spotkania z szefami i dostają wypowiedzenia, to jeden mówi, że to nie jego decyzja, tylko szefowej Wiadomości. Szefowa wiadomości mówi:„Ależ skąd, to nie moja decyzja, tylko dyrektora TAI”, bo nie pasujecie do koncepcji. Niektórych dziennikarzy przesuwają na inne stanowiska. Ale zwolnienia dokonywane są zgodnie z prawem i pod tym względem pracownicy się nie skarżą.
Odchodzący z telewizji mówią i piszą na portalach społecznościowych, że praca w TVP to była najfantastyczniejsza przygoda, jaka ich spotkała. Mówią też, że to oczywiste, że kiedy przychodzi nowa władza, to chce mieć swoich ludzi. - Niedopuszczalny jest ten lincz, jaki się na nas dokonuje. To pisanie o „skompromitowanych” dziennikarzach, którzy zostają zwolnieni. Na to nie może być naszego przyzwolenia. Pracowaliśmy dla widzów, nie dla polityków. Teraz szefem telewizji publicznej został polityk - mówi jedna ze zwolnionych dziennikarek.
Bez wątpienia najbardziej znanym dziennikarzem, który pożegnał się z TVP jest Piotr Kraśko, o którym rozpisują się tabloidy, bo z jednej strony stracił pracę, a z drugiej - czeka właśnie na narodziny córeczki.
Kraśko w pożegnalnym poście napisał na Twitterze: „25 lat w TVP, 12 w Wiadomościach, 11 Wieczorów Wyborczych, 2 konklawe, parę wojen, huraganów i trzęsień ziemi, tysiące wyjątkowych zwyczajnych ludzkich historii, tragicznych i radosnych wydarzeń, setki cudownych spotkanych ludzi - szczęście pracy ze świetnym zespołem, 14 prezesów, piętnasty będzie ostatnim. Bardzo, bardzo dziękuję za te niezwykłe lata, wszystkiego dobrego i do zobaczenia”. Jego koledzy donoszą, że zmienił też numer telefonu.
W tym samym dniu z TVP rozstała się też Karolina Lewicka, o której głośno zrobiło się po jej rozmowie z wicepremierem i zarazem ministrem kultury i dziedzictwa narodowego prof. Piotrem Glińskim. Dziennikarka prowadziła w TVP Info poranne rozmowy, była też gospodynią programu „Minęła dwudziesta”. Odeszła sama. Ale już Diana Rudnik, która zresztą sugerowała widzom pożegnanie już w sylwestra, otrzymała wypowiedzenie.
Kolejne dni przyniosły kolejne nazwiska dziennikarzy, którzy nie zmieścili się w koncepcji telewizji nowych władz. Jarosława Kulczyckiego zwolnił nowy szef Telewizyjnej Agencji Informacyjnej Mariusz Pilis. W TVP był od 1995 roku, po drodze zaliczył też pracę w Polsacie. Pilis zwolnił też Piotra Maślaka z programu „Puls Polski”. Maślak prowadził też poranny program „Kawa czy herbata”, a także w magazynie „Kontakt” w telewizyjnej Dwójce.
Po 13 latach pracy w TVP odszedł też Adam Feder. Oczywiście nie sam - został zwolniony. I na tym wcale nie koniec, bo w następnych dniach pracę stracili kolejni dzienni9karze: Hanna Lis (jej mąż Tomasz Lis już wcześniej wiedział, że TWP nie przedłuży mu kontraktu), Beata Tadla,
Rozżalenie niektórych ze zwolnionych dziennikarzy jest tym większe, że do TVP z kolei wracają ludzie, którzy pracę stracili za czasów rządów Platformy Obywatelskiej.
- Zmiany w programie już widać. Teraz Cezary „trotyl” Gmyz jest w co drugim programie publicystycznym - ironicznie wytyka moja rozmówczyni. Dwa dni wcześniej w TVP objawił się też i doktor Targalski. Stanowiska zajmują dziennikarze, którzy mają zaliczony poligon w postaci Telewizji Republika, Telewizji Trwam i licznych prawicowych portali internetowych.
Rozgoryczeni dziennikarze wyliczają też, że mają odbywać się ingerencje w teksty prowadzących programy informacyjne. - Nigdy wcześniej tak nie było, nikt nam w teksty nie ingerował - słyszę. Kolejny dowód na zmiany w TVP to fakt, że zwykle na drugi dzień po niedzielnej zbiórce Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy, w serwisach informacyjnych podawane były kwoty, jakie ostatecznie udało się zebrać. Po tegorocznej zbiórce WOŚP w poniedziałek takiej informacji już nie było.
Ruch w TVP odbywa się nie tylko w jedną stronę, bo też wracają i ci dziennikarze, którzy już wcześniej tu pracowali. I nie chodzi o taki powrót, z jakim ostatnio króluje na internetowym filmiku Szymon Majewski, żartując, że dostał pracę w TVP - jako zamiatacz.
„Wiadomości” znów ma poprowadzić Danuta Holecka, wracając do programu po kilku latach. Do TVP Info wrócił Adrian Klarenbach, który trzy lata wcześniej prowadził program „Minęła dwudziesta”. Miejsce Piotra Kraśki zajęła Marzena Paczuska, która w latach 2009-2010 była wiceszefową „Wiadomości”, zastępczynią Jacka Karnowskiego.
Jacek Kurski | wrócił do TVP po 22 latach, ale za to na stanowisko prezesa. Pracował już w TVP w latach 1991-1994, gdzie był współtwórcą programów publicystycznych Lewiatan, Sprawa dla reportera, Rozmowy kanciastego stołu i Refleks. Na podstawie napisanej razem z Piotrem Semką książki „Lewy czerwcowy” zrealizował film „Nocna zmiana”, o kulisach odwołania rządu Jana Olszewskiego |
Autor: Anita Czupryn