Antoś szepcze do taty: Uwielbiam cię, wiesz? Takie słowa topią serce dorosłego faceta.
W kawiarni jest głośno. Zwłaszcza gdy obsługa włącza ciśnieniowy ekspres do kawy. Mimo to, Marta i rodzice Antosia mówią i mówią. Jakby nie słyszeli hałasu. Opowiadają, jak walczy się o życie.
Najpierw Marta; atrakcyjna, elegancka, w niebieskiej sukience. - Zawsze dbałam o swoje zdrowie. Dobrze się odżywiałam; warzywa, owoce, witaminy były na porządku dziennym. No i obowiązkowo badania kontrolne.
W 2014 roku jak zwykle oddała krew do analizy. Czuła się dobrze i nawet nie pomyślała o tym, że śmiertelna choroba przypuściła atak. Zdziwiła się, że wyniki były złe. Ale naprawdę przeraziła się dopiero w szpitalu, gdy usłyszała, że jest problem ze szpikiem.
- Moja starsza córka była wtedy w pierwszej klasie. Musiałam ją jakoś przygotować. Odpowiedzieć na pytania. Nie przestraszyć. Zadzwoniłam nawet do wychowawczyni, żeby otoczyła Hanię troskliwą opieką, bo mam problem zdrowotny i trochę potrwa zanim dojdę do siebie - opowiada Marta. - Młodsza, trzyletnia Alicja nie bardzo rozumiała, co się dzieje. Marta przeciwnie; wiedziała, co jej grozi, choć lekarz powiedział, że dziś białaczkę się leczy, i że ma duże szanse na to, by odzyskać zdrowie. Nie od razu uwierzyła.
Gdy wybrzmi diagnoza, trzeba pozwolić choremu odreagować; wziąć za rękę, zrobić herbatę, wysłuchać. A potem pomóc uporządkować emocje. Z czasem taka osoba zaczyna rozumieć, że ma potencjał energii, tylko musi znaleźć sposób, żeby go uruchomić. Pomocna jest rodzina i ludzie, którzy dają świadectwo, że białaczkę można pokonać. Tacy jak Ula Smok, kobieta po przeszczepie, założycielka fundacji „Podaruj życie”.
- Bałam się i chyba z tego strachu pytałam sama siebie, dlaczego mnie to spotkało? - opowiada Marta. - A właściwie dlaczego nie? - szeptał jakiś głos w duszy. Jesteś lepsza od innych?
Szybko przestała pytać. Nie chciała tracić energii. Wolała skoncentrować się na leczeniu.
Mobilizację utrudniała świadomość, że dzieci potrzebują mamy. Mówi: - Z jednej strony wiedziałam, że może nie zobaczę, jak moje córki dorastają, jak zdają maturę, zakochują się, a z drugiej powtarzałam, że teraz muszę walczyć o siebie, żeby ten czarny scenariusz się nie spełnił. Pilnowałam, żeby się nie rozczulać, bo przez łzy traciłam werwę. Gdy już byłam w szpitalu, rozmawiałam z córkami tylko przez telefon i nie używałam skyp’a. Gdybym je zobaczyła, na pewno bym się rozkleiła.
Czytaj więcej:
- Na czym polega białaczka?
- Jak Marta walczyła ze swoją chorobą?
- Jak długo Gosia i Radek musieli czekać na przeszczep dla swojego synka?
Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.
-
Prenumerata cyfrowa
Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.
już od
3,69 ZŁ /dzień