Nie przystaję do obecnych trendów
PIOTR RUBIK od dziecka kształcił się na wiolonczelistę i jako dyplomowany wiolonczelista współpracował z wieloma znakomitymi orkiestrami. Już wtedy wiedział, że poświęci się swojej głównej pasji, jaką była kompozycja. Jest także producentem muzycznym i zrealizował 30 albumów. Tworzy także muzykę filmową. Wielką popularność przyniosły mu wielkie formy wokalno-instrumentalne, takie jak oratoria „Tu es Petrus” czy „Psałterz wrześniowy”. Na Konkursie Eurowizji Juniorów na Malcie zaprezentował nową piosenkę i nową podopieczną 14-letnią Oliwię Wieczorek.
Niedawno powrócił pan z Konkursu Eurowizji Juniorów na Malcie. Czy poziom konkursu był w tym roku wysoki?
Bardzo wysoki, wszyscy mali piosenkarze byli znakomici. Zaprzyjaźnili się ze sobą i świetnie się bawili. Ale nasza reprezentantka Oliwia Wieczorek powinna zajść trochę wyżej, bo widać było różnicę pomiędzy nią, a resztą uczestników. Oliwka zasługiwała na miejsce w pierwszej piątce.
Jak prognozuje pan karierę Oliwii Wieczorek w naszym show-biznesie?
Mam nadzieję, że jej kariera nie będzie się ograniczała do rodzimego show-biznesu. Rzadko się zdarza, żeby słuchając śpiewających osób towarzyszyły nam dreszcze i doznania, których nie da się wytłumaczyć. Tylko nieliczne osoby mają ten dar, należy do nich Oliwia. Jak tylko zacząłem pracować z Oliwią w programie „Mali giganci” zauważyłem, że ta dziewczynka ma niezwykły talent do tego, żeby wzbudzać emocje. Dzisiaj wróżę jej wielką karierę, mam nadzieje, że międzynarodową.
Tylko czy o pełnej karierze można już mówić, wszakże Oliwia ma dopiero 14 lat?
Jestem przekonany, że ona ma jeszcze czas na robienie kariery i wszystkie moje działania dążą do tego, żeby nie wpuszczać jej od razu w wir codziennej pracy, tylko stopniować, żeby mogła normalne się rozwijać i skończyć szkoły. Talentu nikt jej nie odbierze.
Ma pan sporą gromadkę innych podopiecznych. Kogo z nich udało się panu wylansować?
Na początku wylansowała się Olga Szomańska z przebojem „Niech mówią, że to jest miłość”. Udało mi się troszkę podlansować wspomnianą Oliwię Wieczorek. Nie wszystko w tym względzie zależy ode mnie, bo są wokaliści, którzy znakomicie śpiewają, ale nie mają siły na solową karierę, wolą pracę w teatrze, w moim zespole, w takich projektach jakie tworzę. Jeżeli wokalista nie ma na siebie pomysłu, to ja za bardzo mu nie pomogę, bo nie wymyślę za niego jego drogi życiowej. Mam nadzieje, że każda osoba, która ze mną śpiewa zdobywa grono swoich słuchaczy. Nikomu nie zamykam drogi do solowej kariery. Mam nadzieję, że wszyscy, którzy u mnie pracowali i dalej pracują, zdobyli swoją popularność.
Ale i tak pozostają w cieniu pana osoby. Ciekawy jestem, czy to im odpowiada?
Oczywiście, że jestem front menem, który firmuje całe przedsięwzięcie swoim nazwiskiem, ale zawsze wymieniam wszystkich solistów i dbam o to, żeby nie byli anonimowi, żeby zostali ładnie przedstawieni na koncercie i wszędzie o nich mówię. Staram się, żeby mieli satysfakcję z tego, co robią, bo tylko wtedy koncert jest wyjątkowy.
W telewizji i radiu jest teraz mniej pana muzyki. Czyżby Internet był obecne najważniejszym medium w promowaniu pana muzyki?
- Radia stały się bardzo sformatowane i grają muzykę, która się nie wyłamuje z pewnych szablonów. Moja muzyka jest trochę inna, nie przystaje do trendów lansowanych w radiu, które nie chce jej grać. Panuje tam ogólna niechęć do muzyki Rubika.
Pana muzykę szczególnie polubiła publiczność za oceanem, w Sanach Zjednoczonych i Kanadzie. Ile razy był pan tam?
W Stanach Zjednoczonych i Kanadzie byłem na trasach koncertowych 9 razy. Prywatnie i zawodowo 14 razy. Ameryka, poza Polską jest najczęściej odwiedzanym przeze mnie krajem.
Jak przebiegało ostatnie tournee po Stanach Zjednoczonych?
Pojechaliśmy na trzy tygodnie na 10 koncertów z repertuarem płyty „Z powodu mojego imienia”. Pierwsze koncerty zagraliśmy w Nowym Jorku, w New Jersey, potem pojechaliśmy na dwa koncerty do Toronto, skąd powróciliśmy do Chicago. Panowała niezwykła atmosfera, obok solistów była orkiestra i chór. Wyjazdy tam traktujemy nie tylko jako pracę, ale też przyjemną wycieczkę.
Jaki charakter ma pana najnowsza, podwójna płyta „Z powodu mojego imienia”?
To bardzo poważny utwór, bo dotyka bolesnej rzeczywistości. Całe dzieło poświęcone jest chrześcijanom współcześnie prześladowanym za wiarę na całym świecie. Przesłanie utworu jest uniwersalne, bo wraz z autorem tekstu Zbigniewem Książkiem staraliśmy się powiedzieć, że nikt nie ma prawa zabijać kogoś za to, ze w coś wierzy.
Pana córki spokojnie dorastają czy już udzielają się muzycznie lub wokalnie?
Moja starsza córka, która ma 7,5 roku, w wieku 2,5 lat nagrała ze mną „Piosenkę dla Helenki” i ma piękną pamiątkę na całe życie. Bardzo lubi muzykę, ale jeszcze nie widomo, czy będzie śpiewać czy grać. Nie poświęca zbyt wiele czasu na ćwiczenia, ale jest bardzo wrażliwa na sztukę i muzykę. Wydaje mi się, że Ala, która ma obecnie 3,5 roku będzie bardziej szła w kierunku muzycznym, bo świetnie słyszy i bardzo ładnie śpiewa. Nie będę jej niczego narzucał, bo nie tędy droga. Jeżeli córki będą chciały, to pomogę im rozwijać swoje talenty.
Jeszcze tak niedawno obawiał się pan, że nie podoła rodzicielskim obowiązkom, a tymczasem?
Okazuje się, że jakoś daję radę. Posiadanie rodziny bardzo wzbogaca emocjonalnie. Mam żonę i dwie wspaniałe córeczki, które są dla mnie wielką radością. Wspólnie słuchamy muzyki, razem śpiewamy i mam nadzieję, że za kilkanaście lat okaże się, że podołałem ojcowskim obowiązkom.
To miłość do dzieci dodaje panu skrzydeł?
To uczucie bardzo mnie uskrzydla i sprawia, że świat jest piękniejszy.
W jakim stopniu pan zajmuje się dziećmi, a w jakim żona?
Dzielimy się obowiązkami pół na pół.
Wnioskuję, że jesteście bardzo muzykalną rodziną?
Mam taką nadzieję, bo bardzo często sobie gramy, śpiewamy, tańczymy, muzykujemy, bawimy się. Muzyka bardzo zbliża ludzi i to jest jej wielką siłą.