Nie sądziłam, że nasze akcje będą mieć tak pozytywny oddźwięk.

Czytaj dalej
Natalia Dyjas-Szatkowska

Nie sądziłam, że nasze akcje będą mieć tak pozytywny oddźwięk.

Natalia Dyjas-Szatkowska

O działalności zielonogórskiej fundacji Lyada, która świętuje w tym tygodniu 3 urodziny, rozmawiamy z jej prezesem, Iriną Brovko.

Skąd ten pomysł, by stworzyć fundację?
Wszystko zaczęło się dość spontanicznie. Byłam w ciąży i często się śmieję, że to była taka zachcianka. Zaczęłam rozmawiać z innymi ludźmi, chociażby z Beatą Tokarz, Mają Kimnes, Anją Zielińską, Idą O¬cho¬cką, która była w pierwszym składzie zarządu i doszliśmy do wniosku, że taka fundacja jest potrzebna. Dziewczyny bardzo chętnie wsparły inicjatywę. Zdecydowałyśmy, że wiele różnych fajnych akcji możemy zorganizować w ramach fundacji. Tak to się właśnie zrealizowało. Nie spodziewałam się, że to wszystko tak się rozwinie...

Jakie były wasze pierwsze projekty?
Pierwszą taką sporą akcją było „Kolorowe miasto” na deptaku. Ona nawiązywała do wiosny, powtarzamy zresztą te działania co roku. Staraliśmy się wyciągnąć mieszkańców z domów. Chcieliśmy trochę pokolorować miasto, ożywić je. Robimy te akcje po to, by angażować lokalną społeczność. Ta nasza pierwsza akcja miała naprawdę duży odzew. To nas zachęciło do dalszych działań. I tak jakoś ruszyło.

Czym się teraz zajmujecie?
Organizujemy różne warsztaty plastyczne, spotkania edukacyjne. Do tej pory zapraszaliśmy mieszkańców na rowerową grę terenową, na spotkania techklubów, zresztą w tym roku to już trzecia edycja tych spotkań się odbywa.

Co panią najbardziej zaskoczyło, podczas tych trzech lat działalności?
Wszystkie nasze działania, ale i problemy, traktuję bardzo konstruktywnie, nie emocjonalnie. Czasem zaskakuje mnie aktywność młodzieży. Niestety, bardzo ciężko wyciągnąć młodzież z domu. Chociaż mamy dużo młodych, zaprzyjaźnionych wolontariuszy, czy przyjaciół z Młodych Lokalnych, z młodzieżowej rady miasta. To są superludzie i naprawdę ich uwielbiam. Ale wiem, że dużo jest młodzieży w Zielonej Górze, do której nie możemy dotrzeć...

Która działalność fundacji jest pani najbardziej zadowolona, przyniosła pani największą satysfakcję?
Bardzo lubię, jak odbywają się różne projekty i akcje i angażują się w nie wszyscy członkowie naszej grupy. Lubię współpracować z dziewczynami, lubię bardzo tę kreatywność, burzę mózgów i proces twórczy. A jeśli chodzi o projekty, to bardzo lubię przestrzenne akcje. Bardzo mi się podobała zumba na deptaku, bo angażowała wielu mieszkańców. Endorfiny w takich przypadkach aż fruwają w powietrzu. Cieszą mnie też akcje wspólnego malowania, kiedy angażuje się w to sporo ludzi. Najpierw tylko patrzą i robią zdjęcia, a potem przyłączają się do nas. Widać realny efekt tych działań. To motywuje do dalszej pracy.

A jakie są plany fundacji?
Będziemy dalej organizować warsztaty plastyczne, rzemieślnicze dla dorosłych, bo widzimy, że cieszą się one ogromnym zainteresowaniem. Będziemy znów wychodzić do ludzi. Chciałabym znów wyjść na deptak, by angażować mieszkańców naszego miasta. Chcemy też kontynuować projekty prozdrowotne, tak, by uświadamiać zielonogórzan.

A czego życzy pani fundacji z okazji jej trzecich urodzin?
Jeszcze większej liczby wolontariuszy! Ręce do pracy zawsze się przydadzą! (śmiech)

Natalia Dyjas-Szatkowska

Dzień dobry! Nazywam się Natalia Dyjas-Szatkowska i jestem rodowitą zielonogórzanką. Pracuję w "Gazecie Lubuskiej" od 2016 roku. I choć z wykształcenia jestem filologiem polskim i teatrologiem, to swoją pracę zawodową związałam właśnie z mediami. 


W obszarze moich działań znajdują się: 



  • problemy i sprawy Zielonej Góry,

  • kwestie, które poruszają mieszkańców powiatu zielonogórskiego.


Ważne są dla mnie codzienne problemy mieszkańcówsprawy społeczne i kulturalne naszego regionu. Nie jest mi obojętny los zwierzaków i często piszę o nich na naszych łamach. Lubię spotkania z ludźmi i to właśnie nasi Czytelnicy są dla mnie wielką inspiracją. To oni podpowiadają, czym warto się zająć, co ich boli, denerwuje, ale i cieszy. 


Zawsze lubiłam rozmawiać z ludźmi. Jako osoba, która pracowała z nimi podczas organizacji różnych wydarzeń kulturalnych i festiwali, zrozumiałam, że to właśnie człowiek i jego historia są dla mnie najważniejsze. To więc chyba nie przypadek, że zaczęłam pracę w dziennikarstwie... 


W wolnych chwilach (jeśli jakaś się znajdzie... :)) nałogowo pochłaniam książki (kryminałom mówię nie, ale mocno kibicuję nowej, polskiej prozie) i z aparatem poznaję nasze piękne województwo lubuskie. Chętnie dzielę się urodą regionu na łamach "Gazety Lubuskiej" i portalu "Nasze Miasto". Nie boję się też pokazywać, co jeszcze mogłoby się tutaj zmienić. I to właśnie przynosi mi największą satysfakcję w pracy. Gdy uda się choć trochę ulepszyć otaczającą nas rzeczywistość. 


Czy w Twojej okolicy dzieje się coś ważnego? Masz sprawę, która Twoim zdaniem powinna zostać opisana w naszej gazecie? A może masz jakiś kłopot, który należy rozwiązać? Śmiało! Skontaktuj się ze mną, postaram się zająć danym tematem.


Kontakt do mnie: natalia.dyjas@polskapress.pl


Telefon: 68 324 88 44 lub: 510 026 978.

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.