Nie śpią, bo sprawdzają Facebooka. Młodzież cierpi na bezsenność
Jeszcze tylko rzut oka na Fejsa. I nowe zdjęcie na Instagrama. Opublikuj. Chwila, trzeba jeszcze zaczekać na reakcje. Młodzi ludzie są coraz bardziej uzależnieni od mediów społecznościowych. I nie mogą przez to spać.
Na co dzień się tego nie zauważa. Publikowanie zdjęć na Facebooku i Instagramie jest czymś tak naturalnym, jak czynności, które wpisują się w naszą codzienną rutynę. Kiedy pytam znajomego, który zawsze jako pierwszy był na bieżąco z nowinkami mediów społecznościowych, o to, jak korzysta z Facebooka, odpowiada wprost: - Nie rozmawia się o tym, bo to tak jakby pytać o to, jak myć zęby.
Tyle że kiedyś po myciu zębów szło się spać, a dziś zdarza się i tak, że spać nie możemy, bo przewijamy Facebookowy strumień postów, czekając, aż ktoś „zalajkuje” nasze ostatnie zdjęcie.
Być w stanie standby
To, że media społecznościowe stały się czymś zupełnie naturalnym, potwierdza Przemysław Staroń, psycholog i kulturoznawca z Uniwersytetu SWPS Sopot, specjalista w zakresie social mediów w pracy z młodzieżą.
- To jest tak, jak z jedzeniem. Może być zupełnie naturalną czynnością, a może być równie dobrze ucieczką. Tak jest w przypadku osób uzależnionych - tłumaczy. Podobnie jak zaburzenia odżywiania, potrzeba bycia na bieżąco z informacjami publikowanymi w mediach społecznościowych dotyczy przede wszystkim dziewcząt - tak przynajmniej wynika z badań. Przed czym uciekają? Według eksperta z Uniwersytetu SWPS powodów ucieczki ze świata realnego w świat wirtualny może być wiele. Wśród najczęstszych wymienia się brak poczucia pewności siebie.
- Zjawisko dotyczy często osób nieśmiałych, o chwiejnym poczuciu własnej wartości, nieusatysfakcjonowanych z relacji i związków, jakie mają w prawdziwym życiu. Facebook zastępuje im poniekąd kontakty „face to face” - wyjaśnia Staroń. - Do tego dochodzi jeszcze potrzeba sprawdzania liczby lajków i komentarzy. Ci, którzy często chwalą się swoimi osiągnięciami na Facebooku, robią to, bo mają wysoką potrzebę ekspozycji oraz aprobaty społecznej, a jednocześnie czują, że w dzisiejszych czasach nie da się inaczej.
Ale nie zawsze chodzi wyłącznie o chwiejną samoocenę. Młodzi ludzie nie potrafią już funkcjonować bez telefonu.
- Wystarczy trochę poobserwować nastolatków. Namawianie, by zostawili telefon w innym pokoju i położyli się spać, spotka się z niezrozumieniem. Najprostszą tego przyczyną jest to, że telefon służy jako budzik - mówi dalej Przemysław Staroń. - Bardzo często młodzi ludzie, choć zjawisko dotyczy także osób dorosłych, nie są w stanie zasnąć bez telefonu obok łóżka. Są jakby w stanie „standby” [w stanie gotowości - przyp.red.]. W każdej chwili mogą się wybudzić i sprawdzić strumień postów na Facebooku czy wiadomości. Wynika to najprawdopodobniej z poczucia dostępności.
- To, co bardzo doskwiera nastolatkom, to, nazwijmy to, bycie cały czas na łączach. To oczywiście dotyka również dorosłych. Dzieci oczekują, że ci zawsze (w razie potrzeby) odbiorą telefon. Dochodzi wręcz do sytuacji, w której próbujemy urwać się z tej smyczy, wyjeżdżając w miejsca, gdzie na przykład nie ma zasięgu. Bo jesteśmy ciągle dostępni również dla naszych pracodawców - mówi Dorota Chmielewska-Łuczak z Instytutu Psychologii Uniwersytetu Wrocławskiego.
Powstaje pytanie: czy przywiązanie do telefonu komórkowego to już nałóg, czy może konieczność?
Kiedyś budki, dziś smartfony
W psychologii coraz częściej mówi się o fonoholizmie, czyli o uzależnieniu od telefonu komórkowego.
Naukowcy porównują to do innych uzależnień, takich jak uzależnienie od papierosów, alkoholu czy narkotyków. Osoba uzależniona czuje potrzebę, by mieć telefon cały czas przy sobie. Jeśli jest inaczej, staje się nerwowa. W konsekwencji traci zainteresowanie relacjami, przestaje rozwijać swoje zainteresowania. Dalej jest już tylko gorzej, bo uzależnienie zaczyna dotykać funkcji biologicznych: odżywiania, ale i snu.
Zjawisko dotyczy przede wszystkim nastolatków, choć coraz częściej także osób dorosłych. Walijscy naukowcy przeprowadzili na reprezentatywnej grupie uczniów w wieku od 12 do 15 lat badanie, z którego wynika, że co piąty nastolatek budzi się w nocy po to, by opublikować lub sprawdzić wiadomości w mediach społecznościowych. W badaniu brało udział 900 uczniów. Konsekwencje takiego zjawiska są łatwe do przewidzenia: przemęczenie i - co za tym idzie - stres.
Ilość czasu, który spędzamy w sieci - już od wczesnych lat szkolnych - wciąż wzrasta, a wraz z tym rośnie też ilość czasu poświęcanego mediom społecznościowym (FB, Twitter, Instagram i inne). - Natomiast doba pozostaje wciąż taka sama, podobnie jak zapotrzebowanie naszego organizmu na odpoczynek - komentuje dr Małgorzata Burnecka z Instytutu Socjologii Uniwersytetu Wrocławskiego. - Dla dzieci w wieku szkolnym, między 6. a 13. rokiem życia, optymalna ilość snu to od 9 do 11 godzin na dobę. W przypadku starszej młodzieży jest to czas niewiele krótszy: 8-10 godzin. Przy tym istotne jest, by był to sen nieprzerwany, tak aby organizm zdążył wejść w fazę REM. Jeśli te ilości nie są utrzymane, nasz organizm nie funkcjonuje poprawnie, a pierwszą ofiarą niedoboru snu jest koncentracja uwagi, bez której zdobywanie wiedzy, zwłaszcza w tradycyjnym systemie szkolnym, staje się praktycznie niemożliwe. Na drugi ogień idzie jeszcze ważniejsza sprawa dla rozwoju społecznego młodzieży - bezpośrednie interakcje ze spotykanymi osobami - zarówno rówieśnikami, nauczycielami jak i rodzicami.
Ale Facebook, Twitter i Instagram po prostu zabierają czas na sen. Jak mówi Przemysław Staroń, młody człowiek nie przechodzi pełnych jego cyklów. Kiedy wstaje rano, jest zmęczony, a w ciągu dnia ma problemy z koncentracją. - To właśnie z powodu problemów z koncentracją tak wielu młodych ludzi ma kłopoty z nauką. To oni bardzo często cierpią, jak można by przypuszczać, na pewną formę zespołu przewlekłego zmęczenia. Ale idźmy dalej: zmęczenie, niemożność skoncentrowania się na rzeczach ważnych, senność prowadzi do tego, że ci młodzi ludzie tracą radość życia, są mniej z niego zadowoleni i w konsekwencji mniej szczęśliwi - komentuje.
Pozwól sobie poleniuchować
Odzyskanie tej radości życia w przypadku osób uzależnionych to prawdziwe wyzwanie. Powstaje jednak pytanie, czy rzeczywiście możemy mówić o uzależnieniu. Może to tylko znak czasów?
- Nie szafowałabym terminem „uzależnienie” - zastrzega psycholog Dorota Chmielewska-Łuczak. - Kilka dekad temu też zależało nam na utrzymywaniu kontaktu ze znajomymi. Tyle że wtedy godzinami potrafiliśmy wisieć na telefonie w budce telefonicznej, a pies, który nam towarzyszył udawał, że jest na spacerze. Potem, gdy rozmowa się kończyła, byliśmy zmuszeni do zmierzenia się z samym sobą: z samotnością, frustracją, wynikającą z samodzielnego radzenia sobie z problemami. Dzisiaj nie ma tego przymusu, teraz jesteśmy dostępni 24 godziny na dobę. A szkoda. Czasem taki przymus bycia ze samym sobą mógłby się okazać korzystny.
Zdaniem ekspertki na kilka godzin przed snem powinniśmy nie włączać się w dyskusje na Facebooku, a najlepiej pozwolić sobie na trochę nudy. - Wieczorem, a zwłaszcza przed snem, powinniśmy poddać się naturalnemu cyklowi, w którym poziom kortyzolu, hormonu uwalnianego w stresie, się obniża - mówi dalej Chmielewska-Łuczak. - To nie zawsze jest jednak możliwe, bo tempo życia jest nieubłaganie szybkie.
Praca, trening, szybka kawa z przyjaciółką, na ugotowanie zupy brakuje już czasu. A nawet jeśli jakimś cudem się znajdzie...
- ... to zdjęcie zupy trafia na Facebooka, bo szukamy potwierdzenia niemal we wszystkim, co robimy samodzielnie. Tak, jak byśmy szukali u innych odpowiedzi, co to znaczy, że sama ugotowałam tę zupę? Nie wiemy, jak celebrować ten czas - podsumowuje Dorota Chmielewska-Łuczak.
Smartfon: nasze okno na świat
„Odłóż ten telefon!” - nie jest rozwiązaniem. Bo to - jak podkreśla Przemysław Staroń - tak, jakbyśmy szli kolejny raz do lekarza z powracającym bólem gardła, a ten znów fundowałby nam tabletki, które mają uśmierzyć ból. Czasami przyczyna tkwi gdzie indziej. Być może powodem ciągłego bólu gardła jest refluks. - Wtedy najpierw trzeba wyleczyć refluks, by pozbyć się bólu gardła. I tak samo jest w przypadku osób uzależnionych od mediów społecznościowych. Nie wystarczy zmusić dziecko do odłożenia smartfona. Trzeba przede wszystkim porozmawiać i spróbować się dowiedzieć tego, dlaczego media społecznościowe są dla niego tak ważne - mówi. - Jeśli takie rozmowy będą prowadzone w atmosferze zaufania i bezpieczeństwa, odkryje ono w końcu przed nami na przykład to, że szuka akceptacji.
Smartfona nie można tak po prostu odłożyć z jeszcze jednego powodu. - Czasy się zmieniły i dziś to właśnie on jest naszym oknem na świat. Za jego pomocą możemy nie tylko wrzucić zdjęcie na fejsa lub insta czy wysłać snapa, lecz także sprawdzić rozkład jazdy autobusów, repertuar kina, zrobić zakupy czy umówić się na randkę. Trudno bez niego żyć - puentuje Przemysław Staroń. - Dziś smartfon to nasze małe centrum dowodzenia.
Trzeba jeszcze tylko wiedzieć, jak tym centrum dowodzić...