Nie szczepisz, to do sądu
Sanepid i przychodnie podają do sądu rodziców, którzy uchylają się od obowiązkowego szczepienia. Grożą ograniczeniem praw do opieki nad dzieckiem z powodu narażenia jego zdrowia
Sądy coraz częściej zajmują się sprawami rodziców, którzy uchylają się od obowiązkowego zaszczepienia swojego dziecka. W Łódzkiem liczba takich osób z roku na rok systematycznie wzrasta. Kiedy w pierwszym półroczu 2014 roku rodziców i opiekunów uchylających się od szczepień w naszym regionie było 656, w analogicznym okresie ubiegłego roku liczba ta podskoczyła już do 973. Na wielu z nich sanepid w porozumieniu z wojewodą łódzkim nakłada grzywny, a te u nas, jak donosi stowarzyszenie STOP NOP, są najwyższe w kraju.
Odebranie dziecka
Pierwsze wnioski o ograniczenie praw rodzicielskich osobom, które uchylają się od obowiązku szczepień dziecka, wpłynęły do sądu. Jak donosi „Rzeczpospolita”, w czerwcu w Inowrocławiu sędzia rozpatrzy sprawę 3,5-miesięcznej Wandy, której rodzice nie zgodzili się na szczepienie w pierwszej dobie po porodzie. Matka dziewczynki w rozmowie z dziennikiem tłumaczy, że w trakcie porodu była chora, podobnie jak jej starsza córka i obawiała się, że młodsza też może mieć problemy ze zdrowiem, a szczepienia mogą wtedy zaszkodzić. Przyznała również, że pierwsza córka po szczepionce dostała ataków gorączki, traciła przytomność i miała problemy z oddychaniem.
Sprawę do sądu zgłosił dyrektor przychodni, w której powinna być zaszczepiona dziewczynka. Sąd z urzędu wszczął sprawę przeciwko rodzicom.
Podobnymi sprawami zajmuje się także sąd w Pile. Każda z nich ma rozstrzygnąć, czy rodzice narazili zdrowie i życie dziecka. Sąd może zdecydować o ustanowieniu nad rodzicami nadzoru kuratora lub podjąć decyzję o odebraniu im dziecka i umieszczeniu go w rodzinie zastępczej bądź rodzinnym domu dziecka. - Takie działanie nie ma żadnego uzasadnienia. Mamy decyzje sądów w pięciu sprawach toczących się w ostatnich trzech latach i sprawy rozpatrywane są na korzyść rodziców - mówi Justyna Socha, wiceprezes stowarzyszenia STOP NOP, zrzeszającego rodziców, których dzieci doświadczyły powikłań poszczepiennych. - To przemoc wobec rodziny i totalitaryzm medyczny, który ma zmusić pełnych obaw rodziców do kolejnych szczepień - dodaje.
5 lat po sądach
Jednym z rodziców, który toczy w sądzie batalię o możliwość decydowania o zdrowiu własnego dziecka, jest pan Dominik Małysz ze Słupcy (woj. wielkopolskie). Sprawa odmowy szczepienia toczy się już 5 lat, a zaczęła od sądu rodzinnego.
- Syna po urodzeniu zaszczepiono w szpitalu, ale nie zgodziliśmy się na następne szczepienia. Sanepid skierował sprawę do sądu rodzinnego o ograniczenie praw rodzicielskich i zmuszenie nas do szczepienia. Wyznaczono też kuratora. Nakazano nam zaszczepić syna, ale odwołaliśmy się do sądu apelacyjnego, który jednoznacznie stwierdził, że do rozpatrywania tego typu spraw jest kodeks administracyjny i tą drogą sanepid powinien się kierować - mówi nam Dominik Małysz. - Tak naprawdę, w podobnej jak nasza sytuacji, rodzice nie muszą stawiać się w sądzie, tylko wystarczy, że powołają się na to postanowienie sądu.
Sprawa Małyszów trafiła do wojewody i Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Poznaniu, gdzie rodzice przegrali, ale odwołali się do Naczelnego Sądu Administracyjnego. Tam wyrok jeszcze nie zapadł. - Jesteśmy świadomymi rodzicami. Przed narodzinami dziecka chcieliśmy zaszczepić go na wszystko, włącznie z dodatkowymi szczepieniami. Gdy zaczęliśmy szukać informacji, czytać ulotki, badania naukowe, rozmawiać z lekarzami, zmieniliśmy zdanie. Lekarze nawet nie są świadomi składu szczepionki, nie wiedzą, co podają dzieciom, choć zapewniają, że nie jest ona szkodliwa - dodaje Dominik Małysz.