Nie tamujmy rzek! - apelują ekolodzy. Tylko skąd wziąć wodę?
Tamy tylko pogłębiają problem z jakim mierzymy się coraz bardziej – suszę. Przed powodziami też nie ratują - przekonują ekolodzy i apelują do rządu o definitywne porzucenie planów budowy zapory w Siarzewie na Wiśle. Naukowcy i marynarze śródlądowi widzą to zupełnie odwrotnie.
Spór toczy się o rzecz decydującą o naszej przyszłości – o to, czy przetrwamy następujące na naszych oczach w sposób piorunująco szybki zmiany klimatu. Dziesiątkujący światową populacje koronawirus być może także jest ciosem wymierzonym przez naturę człowiekowi – największemu szkodnikowi na Ziemi. Nie wiemy czy tak jest w rzeczywistości, ale być może to ostatnie ostrzeżenie przed jeszcze poważniejszymi konsekwencjami. Nie zatrzymamy demolowania rodzimej planety, to ta odpłaci nam pięknym za nadobne.
Już teraz rząd deklaruje wdrożenie ambitnego, bo popartego ponad 10 miliardami złotych (wcześniej mówiło się o 14 mld) planu „Stop suszy!”, który ma polegać na grodzeniu rzek i strumieni, tworzeniu małej i wielkiej retencji wody, kopaniu studni głębinowych.
W tym roku ma to być 400 mln zł, jeśli oczywiście (o czym nikt jeszcze nie mówi) planów nie pokrzyżuje niezwykle kosztowna walka ze skutkami przybierającej coraz większe rozmiary epidemii koronawirusa.
Więcej o tym czytaj w pełnej wersji artykułu.
Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.
-
Prenumerata cyfrowa
Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.
już od
3,69 ZŁ /dzień