Nie tylko parlamentarzyści mieli więcej zarabiać. Samorządowcy też. Senat odrzucił ustawę Sejmu. A PiS uznał sprawę za zamkniętą
Tak podlascy samorządowcy odbierali uchwaloną przez Sejm ustawę podwyższające wynagrodzenia parlamentarzystom, ministrom, wojewodom. Ale też samorządowcom. Marszałek miały otrzymywać maksymalnie prawie 15 tys. Włodarz gminy o tysiąc złotych mniej, a starości - 11,5 tys. zł. Jednak po krytyce, która spłynęła na opozycję za głosowanie ramię w ramię z PiS, Senat odrzucił ustawę podwyżkową, a PiS uznał sprawę za martwą.
Słowo: podnieść nie jest właściwe w naszym przypadku, ponieważ przed dwoma laty ograniczono znacząco uposażenia samorządowców – przypomina Grzegorz Jakuć, wójt Turośni Kościelnej, a zarazem szef Związku Gmin Wiejskich Województwa Podlaskiego.
Było to pokłosie krytyki po nagrodach dla członków rządu Beaty Szydło, które ujrzały światło dzienne wiosną 2018. Ministrowie otrzymali po kilkadziesiąt tysięcy złotych, a premier broniła ich przyznania słynnymi słowami „One się nam należały”. Jednak burza medialna była tak wielka, że nagrodzeniu mieli przekazać pieniądze na Caritas. Ponadto większość sejmowa spod szyldu PiS zmniejszyła nie tylko uposażenia dla parlamentarzystów, ale przy okazji rykoszetem i samorządowców. Rząd tłumaczył zmianę tym, że wykonywanie funkcji zarządzających w samorządach – tak jak w przypadku posłów i senatorów – oznacza pełnienie służby na rzecz społeczeństwa. W praktyce zmniejszono dolne i górne limity wynagrodzeń o 20 proc.
- W międzyczasie wzrosło wynagrodzenie minimalne i mamy pewne problemy ze stworzeniem racjonalnych podstaw wynagrodzenia w samorządach. Powstały dysproporcje, że pracownicy podlegli mają wyższe płace niż kierownicy jednostek – mówi szef ZGW. - Na dłuższy etap to jest stan niezdrowy na dłuższy etap. Teraz wracamy do przeszłości, do racjonalnego kształtowania proporcji.
Zgodnie z nowymi regulacjami uchwalonymi w piątek przez Sejm podstawą od ustalenia wynagrodzenia samorządowca będzie zasadnicza pensja sędziego Sądu Najwyższego. Oblicza się ją według wzoru: średnie wynagrodzenie z II kwartału roku poprzedniego (w 2019 roku było to 4839,24 zł brutto) pomnożone przez 4,13. Daje to około 20 tys. zł brutto podstawy (19 986 zł brutto).
Marszałek, wicemarszałek i członkowie zarządu województwa mieliby zarabiać maksymalnie do 75 proc. takiej podstawy, czyli około 15 tys. zł (14 989 zł brutto).
Burmistrzowie wójtowie i prezydenci – do 70 proc. wynagrodzenia podstawo czyli prawie 14 tys. zł. Najbardziej „ubogimi” byliby starostowie, wicestarostowie oraz członkowie zarządu powiatu. Im limit ustalono na poziomie 58 proc., czyli do 11,6 tys. zł.
- Ubolewam, że ustawodawca nie przyjął zróżnicowania w samorządach, bo zarządzie 2 tysięczną gminą wiejską i skala problemów są nieporównywalne do wielotysięcznych miast – mówi Grzegorz Jakuć. - Tego nie ma i to też może rodzić nienaturalne sytuacje.
Tak będzie jeśli w niezmienionym kształcie ustawa trafiłby na biurko prezydenta, a Andrzej Duda ją podpisał. Wówczas radni ustalając uposażenie konkretnego włodarza nie mogliby przekroczyć wspominanych limitów.
Zgodnie z ustawą o samorządzie województwa wysokość wynagrodzenia marszałka województwa ustala sejmik.
- Moje aktualne wynagrodzenie zostało ustalone przez radnych na początku kadencji – mówił w poniedziałek [17.08.2020] przed południem Artur Kosicki, marszałek województwa podlaskiego. - Zawsze podkreślałem, że nie przyszedłem do polityki dla pieniędzy, ale by służyć mieszkańcom województwa i rozwiązywać problemy regionu.
- Trwa jeszcze proces legislacyjny więc nie ma czego komentować. Nie zajmowałem się tą sprawą ani konkretnymi wyliczeniami – powiedział Tadeusz Truskolaski, prezydent Białegostoku. - Mogę tylko powiedzieć, że nie było takiego zainteresowania tematem jak otrzymywaliśmy obniżki.
Przypomnijmy, że w październiku 2016 roku radni PiS ucięli prezydentowi ponad 3,6 tys. zł brutto. Od tego czasu zamiast 12 860 zł zarabiał 9 230.Prezydent walczył w sądach, ale nic to nie dało. Dopiero w listopadzie 2018 roku, gdy większość w radzie miasta zdobyła Koalicja Obywatelska, radni podnieśli uposażenie Tadeuszowi Truskolaskiemu. Uchwali, że w sumie
będzie zarabiać 10 940 zł brutto. Nie dało się powrócić do wynagrodzenia sprzed PiS-owskiej obniżki, czyli 12 860 zł, bo byłoby to sprzeczne z rozporządzeniem prezesa rady ministrów z maja 2018 roku (zgodnie z nim zasadnicze wynagrodzenie prezydenta miasta poniżej 300 tys. musi wahać się w przedziale 3900-5200).
- Obniżka z 2018 roku była niesprawiedliwością szczególnie wobec tych samorządowców, którzy przed ta datą odpowiedzialnie pełnili swoja prace i uzyskali po raz kolejny mandat do pełnienia tych funkcji – powiedział Błażej Buńkowski, starosta moniecki.
Sam został starostą dopiero po wyborach w 2018 roku, gdy samorządowcy już mieli obcięte wynagrodzenia. Uważa, że wynagrodzenia za pracę, którą wykonują samorządowcy są nieadekwatne do zakresu podejmowanych decyzji i odpowiedzialności oraz nienormowanego czasu pracy. Samorządowcy podkreślali to na każdych spotkaniach związku gmin czy powiatów.
- Jako starosta powiatu monieckiego dostaję na rękę 6600 złotych, a wyspecjalizowani pracownicy branży budowlanej 7-8 tys. zł. Nie chcę już tego nawet porównywać do wynagrodzeń kadry kierowniczej w troszeczkę większym sklepie – wyliczał Błażej Buńkowski,.
Liczył się z tym, że rykoszetem odium krytyki publicznej po uchwaleniu przez posłów ustawy, może spaść na samorządowców. Tym bardziej, że niezbyt szczęśliwie wybrano moment na przyznanie podwyżek.
- Nie wiemy jeszcze jak kryzys pandemiczny będzie miał wpływ na gospodarkę. Na razie nie wygląda na to, byśmy mieli dużą zapaść, ale to wszystko jest przed nami. Nie wiemy, jaka będzie sytuacja samorządów i budżetu państwa w roku przyszłym. Mam nadzieję, że w Ministerstwie Finansów są merytorycznie odpowiedzialne osoby, które były w stanie wyliczyć, że te podwyżki nie będą wzięte z czapy, albo na jakiś kredyt. A państwo nasze stać na takie uposażenia i obdzielić nimi posłów, ministrów, wojewodów, samorządowców – mówił starosta moniecki.
Z drugiej strony jak podkreślał Błażej Buńkowski najbardziej niepopularne decyzje podejmuje się na początku kadencji. Tak by trochę o tym ludzie zapomnieli do kolejnych wyborów.
- Na pewno przed samymi wyborami do parlamentu takie podwyżki mogłyby się bardzo odbić na notowaniach wyborczych poszczególnych partii, które poparły tę zmianę – przyznaje starosta.
Tymczasem ustawa już ma swoje reperkusje polityczne, po stronie opozycji. Na znak protestu przeciwko jej uchwaleniu legitymację partyjną PO oddały były podlaski poseł Tomasz Cimoszewicz. Ale głosów krytykujących opozycję za głosowanie ramię ramię z PiS w sprawie ustawy podwyżkowej było przez weekend znacznie więcej. Do tego stopnia, że Senat odrzucił projekt przegłosowany przez Sejm. Po tej decyzji PiS uznał sprawę podwyżek za martwą.