Nie wiem, kiedy jest weekend, a kiedy poniedziałek, piątek...
Co trzeci Polak, nie tylko handlowiec, pracuje co najmniej w jedną niedzielę w miesiącu. W centrach handlowych o wolnych weekendach kasjerzy i inni pracownicy mogą tylko pomarzyć.
Sylwia przepracowała dwa lata w księgarni w jednej z poznańskich galerii handlowych. Skończyła filologię polską na Uniwersytecie im. Adama Mickiewicza. Przemek dopiero 5 miesięcy temu rozpoczął pracę w jednym z dużych marketów budowanych w centrum Poznania. Jest w trakcie pisania magisterki z socjologii. Joanna z kolei pracę znalazła w sklepie z zabawkami w centrum handlowym już półtora roku temu. Wcześniej pracowała w handlu za granicą.
– To był czas zaraz po studiach. Potrzebowałam bardzo szybko pracy. A to było jedyne miejsce z którego odezwali się praktycznie od razu. Długo się nie zastanawiałam i wzięłam tę pracę. Zwłaszcza że obiecywali elastyczne godziny i umowę o pracę – mówi Sylwia. Zajęła stanowisko doradcy klienta.
– Nie awansowałam nigdy przez ten czas, ale też nie miałam takich aspiracji, by być kimś wyżej niż szeregowym pracownikiem - dodaje.
Księgarnia, tak jak inne sklepy w galerii , jest otwarta siedem dni w tygodniu, w godzinach pracy całej galerii. Podobnie jak sklep budowlany i ten z zabawkami. W centrach handlowych wszystkie sklepy muszą być otwierane i zamykane o tej samej godzinie.
– Jestem doradcą klienta w dziale z narzędziami. Zmiany mam według wcześniej ustalonego grafiku – mówi Przemek.
W pracy Przemka obowiązuje okres rozliczeniowy. Maksymalnie może on pracować w markecie 12 godzin. – Zmiany są jednak tak zaplanowane, by większość pracowników pracowała po 8 godzin. Obowiązujący u nas okres rozliczeniowy nie jest dobry, bo w miesiącu zdarza się, że mam tylko jedną wolną niedzielę – mówi Przemek.
U Joanny w pracy sprawa wygląda dużo gorzej. – Ostatni raz, według grafiku miałam mieć wolną niedzielę i sobotę w... listopadzie. Ale i tak poprosili mnie, bym przyszła w niedzielę, bo kogoś zabrakło. No a wcześniej to już nie pamiętam.
Praca w niedzielę jest kiepska
Praca Sylwii w księgarni była podzielona na dwie zmiany – ranną i wieczorną. Sylwia przyznaje, że weekendy pracujące utrudniają życie. – Miałam ľ etatu, więc w niedzielę, gdy pracę zaczynałam od rana i kończyłam o 14, to miałam coś jeszcze z tego dnia dla siebie. Ale ci, którzy pracowali po osiem godzin od 12 do 20, nie mieli życia. – Praca w niedzielę jest kiepska – mówią zgodnie moi rozmówcy.
Przemek i Joanna są parą. Nie spędzają jednak zbyt wiele razem czasu. – Ja pracuję głównie popołudniami. Weekendy też zabiera nam praca. Trudno jest się zgrać idealnie grafikami, by spędzić czas w ciągu dnia razem. Zostają wieczory – mówi Przemek.
Sylwia utrzymuje związek na odległość. Jej chłopak pracuje i mieszka w Szczecinie. Chciałaby spotykać się z nim przynajmniej raz w tygodniu, ale ze względu na pracę nie mogła.
– Mój chłopak pracuje normalnie, od poniedziałku do piątku. Mając pracę w galerii handlowej, trudno było się nam zgrać. Ja miałam wolny, na przykład poniedziałek i wtorek, ale on z kolei pracował. Wtedy byłam u niego, ale nie z nim. Wieczory tylko spędzaliśmy razem. Bo znowu w weekendy, to ja pracowałam – wspomina.
O planowaniu rodziny, życiu osobistym nie ma mowy na dłuższą metę. – Nie ma chyba złotego środka, by połączyć życie prywatne z siedmiodniowym trybem pracy. Nie mamy stałego dnia w tygodniu, by zawsze, nieważne co, spędzać go z najbliższymi – mówi Joanna.
Wolałabym spędzić ten czas z bliskimi
Moi rozmówcy nie mieliby nic przeciwko, by to właśnie niedziela była według kodeksu pracy dniem wolnym od handlu.
– Nie lubię pracować w niedzielę. Mój organizm jest chyba tego dnia przyzwyczajony do odpoczynku. Z domu to wyniosłam. Po całym tygodniu pracy, nauki w szkole, przychodził weekend. Sobota oczywiście sprzątająca, a niedziela po to, by odpocząć. Wiadomo, że wolałabym spędzić ten czas z bliskimi – mówi Joanna.
– Nawet nie można w sobotę iść na piwo ze znajomymi, zrelaksować się, odpocząć, bo przecież z tyłu głowy wciąż pojawia się myśl, że w niedzielę trzeba iść do pracy – mówi Przemek. – Czasami mylą mi się dni tygodnia. Z pracującą niedzielą to już nie wiem, kiedy jest weekend a kiedy zaczyna się nowy tydzień i jest poniedziałek – mówi Joanna.
Jak przyznaje Piotr Adamczak, przewodniczący Komisji Zakładowej NSZZ „Solidarność” pracowników Biedronki, związki zawodowe chcą, by ustawa zakazała handlu w niedzielę. –_W tej chwili Kodeks pracy daje kobiecie 12 niedziel wolnych w roku. Do tego niech będzie jedna Niedziela Wielkanocna i dwie w czasie urlopu. To razem daje 15 wolnych niedziel w ciągu całego roku. W związku z tym, że w większości sieci sklepów i marketów obowiązuje system rozliczeniowy, to czasem jest tak, że pracownicy pracują 6 niedziel z rzędu.
Najwięcej klientów jest oczywiście w piątek po południu i w soboty
Jak przyznają moi rozmówcy, chociaż za niedzielę pracującą przysługuje dzień wolny w ciągu tygodnia, trudno im się cieszyć z tej możliwości. – Co z tego, skoro nasi bliscy wtedy pracują? Dzieci są w szkole. Małżonkowie w pracy– mówią.
Ekonomiści uważają, że jeśli zostanie wprowadzony zakaz handlu w niedzielę, to zmniejszą się obroty w sklepach. Jednak zdaniem Joanny, Sylwii i Przemka niedzielni klienci szturmem nie przejmują sklepów.
– Najwięcej klientów jest oczywiście w piątek po południu i w soboty. W niedzielę od rana nigdy nie ma tłumów. Przewijały się senne i zmęczone osoby przez sklep. Dopiero po południu, tak do godziny 17 jest zatrzęsienie. Po niedzielnym obiedzie spacer po galerii – mówi Sylwia.
– Ludzie są tacy, że zamiast iść do parku, to spacerują po markecie. Lubią spędzać tak czas, oglądać ładne ekspozycje. O tym zresztą piszą w poradnikach, gdzie doradzają, jaką puszczać muzyczkę w sklepie i jak tworzyć wystawy, by podobały się klientom – dodaje Przemek. – Oczywiście są też tacy, którzy już z samego rana wyczekują otwarcia sklepów. I to nie w tygodniu, a w niedzielę. To czasami te same osoby. Może czują się samotne i poszukują towarzystwa w centrach handlowych – zastanawia się.