Badania pokazują, że od 60 do 90 proc. ludzi wierzy w to, co jest napisane w internecie. Niedobrze. Za informacją może ukrywać się troll.
To już plaga. W sieci rozprzestrzeniają się serwisy, które prezentują anonimowe, niepotwierdzone i często nieprawdziwe opinie internautów. Jest ich już kilkadziesiąt. Zwykle zachęcają do tego, by dzielić się opiniami na temat firm, oceniać pracę gabinetów lekarskich, stomatologicznych, serwisów samochodowych, firm sprzątających, agencji, zarządców nieruchomości, biur rachunkowych i architektonicznych czy kancelarii prawnych. Serwisy te zapewniają pełną anonimowość, a hejterów, którzy zarabiają na kłamliwych ocenach - przybywa.
- Najczęściej poruszane tematy to niska jakość usług lub produktów, nierzetelność, zła obsługa klienta, niewłaściwe traktowanie pracowników - wymienia na portalu „Wszystko co najważniejsze” Urszula Podraza, specjalistka od kryzysowego PR. - Badania pokazują, że od 60 do 90 proc. klientów wierzy w to, co jest napisane w internecie.
W Polsce nie ma badań na ten temat, ale Urszula Podraza przypomina, że w Wielkiej Brytanii połowa firm padła w ciągu kilku ostatnich lat ofiarą kłamstw zamieszczanych w internecie. Według danych zebranych przez Igniyte 25 procent z nich zdecydowało się na podjęcie kroków prawnych - wylicza. - 85 procent badanych twierdzi, że w ostatnim roku przeznaczyła część budżetu na ochronę dobrego imienia w sieci.
- Z mojej praktyki wynika, że ludzie, którzy szkalują w internecie, raczej ukrywają się pod fałszywymi nazwiskami - mówi mecenas Adam Baworowski, specjalizujący się w prawie internetu. - Trzeba ich szukać, ale tylko policja i prokuratura mają do tego instrumenty. Należy edukować korzystających z internetu, w jaki sposób znaleźć taką osobę, która spotwarza innych. Wtedy wiedzieliby, kogo zawiadomić o przestępstwie, bo to jest przestępstwo.
Co można zrobić, gdy przedsiębiorca nie zgadza się z tym, jak został przedstawiony w sieci? - Zgłosić swoje zastrzeżenia administratorowi i czekać na interwencję lub zapłacić. Stawka wynosi od 150 do 200 zł za jeden wpis - instruuje Urszula Podraza. - Można też skorzystać z płatności internetowych. Są serwisy, w których po rejestracji wpłaty publikacja zostanie zawieszona automatycznie, w innych na reakcję trzeba czekać nawet kilka dni.
Prawnik dr Michał Leciak nie ma wątpliwości, że szkody, jakie zachowania hejterów - niezależnie od ich formy, np. cyberbullying czy trolling - mogą wyrządzić, coraz częściej dotykają nie tylko osoby fizyczne, ale także podmioty zbiorowe, np. prowadzące działalność gospodarczą. Jak się bronić?
- Należy pamiętać, że szereg tego typu zachowań wyczerpuje znamiona przestępstwa, stąd zgłoszenie faktu jego popełnienia może niejednokrotnie okazać się zasadne i zapobiec dalszym szkodom - przekonuje. Mowa w tym przypadku o pomówieniu (art. 212 k.k.), znieważeniu (art. 216 k.k.), groźbie karalnej (art. 190 k.k.), bezprawnym zmuszaniu (art. 191 k.k.) czy wreszcie stalkingu (art. 190a k.k.).
- Biorąc pod uwagę, że „zatrudnianie” hejtera w celu wyrządzenia szkody podmiotowi konkurencyjnemu nie jest niczym nowym, można ponadto wyobrazić sobie odpowiedzialność karną za podżeganie (nakłanianie) do popełnienia tego typu przestępstw - dodaje dr Leciak. - Oczywiście tego typu czynom mogą towarzyszyć zachowania związane między innymi z bezprawnym uzyskiwaniem dostępu do informacji (art. 267 k.k.), utrudnianiem dostępu do informacji (art. 268 k.k) albo niszczeniem danych informatycznych (art. 268a k.k.), a także publiczne nawoływanie do popełnienia przestępstwa (art. 255 k.k).
Pamiętajmy też o ochronie cywilnoprawnej z tytułu naruszenia dóbr osobistych (art. 23 k.k.). Możemy wówczas żądać, między innymi, zaniechania działania zagrażającego naszym dobrom osobistym czy też zadośćuczynienia za doznaną krzywdę.