Nie wzywaj karetki nadaremnie!
To kolejne „przykazanie”, które powinni wziąć sobie do serca nie tylko wierzący. Niepotrzebne wezwanie pogotowia może kosztować czyjeś życie!
W minioną środę Pogotowie Ratunkowe w Toruniu odebrało pilne wezwanie do chorego. Po przyjeździe karetki na miejsce okazało się, że nikt z domowników nie wzywał pomocy.- Działo się to w rejonie, w którym jest tylko jeden ambulans. W sytuacji realnego zagrożenia życia w innej części miasta, ratownicy przybyliby z opóźnieniem. W takich sytuacjach zawiadamiana jest policja - informuje Janusz Mielcarek, rzecznik prasowy Wojewódzkiego Szpitala Zespolonego w Toruniu (pogotowie jest w strukturze tej lecznicy).
Jedna trzecia zgłoszeń bezzasadna
Głupie żarty, wezwania do błahych dolegliwości, zemsta na mężu, z którym właśnie pokłóciła się żona i wykręciła mu taki numer (taki, czyli „999”) są prawdziwą plagą. Próbują z nią walczyć sami ratownicy medyczni, którzy przygotowali kampanię społeczną „Wzywaj z głową”.
Jej najważniejszy cel to zminimalizowanie liczby bezzasadnych wezwań (z raportów NIK wynika, że przynajmniej 30 proc. zgłoszeń nie ma uzasadnienia). Przykłady można mnożyć. Karetka pędzi na sygnale, bo została wezwana do kogoś, kogo trzeci dzień boli brzuch, albo kończą mu się leki na przewlekłe choroby. Czyli interweniuje w sytuacjach, które absolutnie nie stanowią nagłego zagrożenia życia lub zdrowia.
Koszty nieuzasadnionych wyjazdów są ogromne, a ponosimy je wszyscy. Poza pieniędzmi, ważniejsze jest życie tego, kto w danej chwili faktycznie potrzebuje pilnej pomocy, a w tym czasie pogotowie jedzie do kogoś, kto np. przesadził z treningiem w siłowni i bolą go mięśnie.
Niewiedza może kosztować życie
Adam Stępka, krakowski ratownik medyczny, jeden ze współorganizatorów kampanii „Wzywaj z głową” podkreśla, że jej podstawowym celem jest edukacja społeczeństwa.
Okazuje się, że spora część wezwań nie wynika z cwaniactwa (bo zamiast czekać tygodniami na wizytę u specjalisty, można sobie wezwać karetkę!) czy głupoty (ta powinna być karana), tylko z niewiedzy.
Na stronie kampanii (www.wzywajzglowa.pl) możemy przeczytać, że głównym problemem nieuzasadnionych wezwań zespołów ratownictwa medycznego jest brak znajomości definicji stanu nagłego zagrożenia zdrowia lub życia. - Właśnie przez to zdarza się, że występujące od pewnego czasu objawy bywają interpretowane jako stan nagły. Tymczasem stanem nagłego zagrożenia zdrowia lub życia jest sytuacja, w której - w nieoczekiwany, gwałtowny sposób - dochodzi do wystąpienia objawów, których bezpośrednim następstwem może być poważne uszkodzenie funkcji organizmu, uszkodzenie ciała lub utrata życia - informują organizatorzy akcji.
Ratownicy nie wypisują recept
Włączyli się do niej również ratownicy medyczni z toruńskiego szpitala na Bielanach.
Dr Mielcarek: - Działając w ramach Ogólnopolskiego Stowarzyszenia Ratowników Medycznych wspierają kampanię „Wzywaj z głową”. Podczas różnorakich szkoleń dyspozytorzy i ratownicy informują o problemie, jakim jest nieuzasadnione wezwanie zespołu ratowniczego.
W ocenie toruńskich ratowników liczba nieuzasadnionych wezwań przekracza 50 proc. ogółu zgłoszeń.- Są to najczęściej wezwania do przeziębień, nieco podwyższonej temperatury, skaleczenia - a więc wszystkich tych sytuacji, które pozostają w gestii lekarza rodzinnego. Często zdarzają się wezwania do wypisania recepty - pomijając brak nagłych wskazań do takiego wezwania, pacjenci zapominają, że w większości karetek obecnie nie ma lekarzy - przypomina rzecznik WSZ.
Ratownicy proszą również, aby dzwoniąc po karetkę nie okłamywać dyspozytorów pogotowia i nie podawać fałszywych objawów.