Nie został nawet kamień
Łabędy. 85 lat temu Hanno Welczek bierze udział w konferencji rozbrojeniowej.
Nieistniejący już pałac w Łabędach hrabiów Welczków ma swoją zapomnianą historię. Jak pisze gazeta „Polska Zachodnia”, w 1932 roku, to właśnie tutaj podczas III powstania śląskiego znajdowała się siedziba władz powstańczych. Zgodził się na to urodzony w Łabędach w 1878 roku hrabia Hanno Welczek, postać bardzo niejednoznaczna.
Sympatyk Polaków, ale zarazem oddany urzędnik niemiecki lobbujący za produkcją broni w Niemczech, od 1934 roku należał do NSDAP. Nie był jednak fanatykiem. Zawodowy dyplomata,85 lat temu brał udział w konferencji rozbrojeniowej Ligi Narodów w Genewie. Nieźle tam lawirował, bo uważał, że produkcja broni nakręca niemiecką gospodarkę. Był eleganckim światowcem, pełnił służbę w Chile, Budapeszcie, Madrycie, a w 1936 roku został ambasadorem we Francji. Odsunięto go od wszelkich stanowisk dopiero w 1943 roku.
Miał rodzinę na całym świecie. Jego matka Louise była w połowie Francuzką, a on sam ożenił się z Amerykanką, siostrzenicą prezydenta Chile. Ojciec Bernhard pochodził z górnośląskiej arystokracji i też zajmował się dyplomacją, służył między innymi w Madrycie i Petersburgu. Przyjazna Polakom była zwłaszcza żona Bernharda Louise, która interesowała się życiem ludności w Łabędach. Zmarła w 1909 roku. „Polska Zachodnia” wspomina, że kazała uczyć swoje dzieci po polsku. Dzięki niej jej syn Hanno swobodnie mówił w tym języku, nie afiszował się też na Śląsku bogactwem. Podobno, co było niesłychane, jeździł po Gliwicach tylko skromną bryczką, a konie miały roboczą uprząż.
Gdy bywał w Łabędach, korzystał z porad lekarskich doktora Wincentego Styczyńskiego, przewodniczącego frakcji polskiej w Gliwicach, oddanego działacza narodowego. Doktor brał udział w trzech powstaniach śląskich, w 1922 roku zginął zamordowany przez bojówkarza niemieckiego. Hanno Welczek też o mało nie stał się celem zamachu, który stał się początkiem tzw. „Nocy Kryształowej”. Pretekstem do pogromu Żydów w hitlerowskich Niemczech w 1938 roku był atak Herszela Grynszpana na ambasadę niemiecką w Paryżu. Chciał podobno zastrzelić właśnie Welczka, ale przyjął go sekretarz i to on zginął.
Welczek w tym czasie nie wychylał się i dbał o swoją posadę. Ale gdy „Gazeta Robotnicza” w 1939 roku pisze o wydaleniu przez Francję szpiega niejakiego Otto Abetza, gazeta stwierdza, że Welczek nie przejmował się jego wyrzuceniem. Abetza uznano później za zbrodniarza wojennego, jednak to on zastąpił Welczka na stanowisku ambasadora.
Hanno Welczek zmarł w Hiszpanii w 1972 roku. Po pięknym pałacu w Łabędach, gdzie urodził się w 1916 roku także jego syn Nicolas, nie ma już śladu. Budynek popadł po wojnie w ruinę i w latach 60. XX wieku wysadzono go w powietrze.