Niebezpieczna alternatywa dla Polski
Zdaniem Jacka Karnowskiego, prorządowego publicysty, dobry wynik wyborczy Alternatywy dla Niemiec może oznaczać... początek prawdziwej demokracji w dzisiejszych Niemczech.
Zostali trzecią siłą w Bundestagu: - Odbierzemy sobie nasz kraj i nasz naród. Będziemy polować na panią Merkel i innych - zapowiedział tuż po ogłoszeniu wyników niedzielnych wyborów Aleksander Gauland. To lider Alternative für Deutschland (AfD) czyli najmłodszej niemieckiej partii Alternatywa dla Niemiec. Jeśli przyjąć, że polowanie na Merkel bezpośrednio Europy i Polski nie dotyczy, to co z nagonką na innych? Jakich innych?
Kiedy cztery lata temu za naszą zachodnią granicą powstała AfD, w katolickim „Gościu Niedzielnym” ukazał się uspokajający tekst: „W polskich mediach już zaczęło się rytualne porównywanie do Narodowo-demokratycznej Partii Niemiec (NPD) tak, jakby przeciwko walucie euro mogli być tylko neonaziści. W jej programie nie pojawia się pojęcie islamizacja. Głównym tematem ugrupowania jest postulat wystąpienia Niemiec ze strefy euro i zakończenia drogich programów wspierania państw zadłużonych, takich, jak Grecja oraz więcej demokracji bezpośredniej. I właściwie - tyle”.
Tymczasem w minioną niedzielę skrajnie prawicowa AFD stała się trzecią siłą w Bundestagu pokonując liberałów, Lewicę i Zielonych. I tyle - zdawała się mówić dwa dni później duża część polityków PiS i prorządowych publicystów nie kryjąc satysfakcji. Jacek Sasin, w co trudno uwierzyć, nazwał niechętne AfD komentarze z Polski - histerią. Sam siebie przerósł natomiast Jacek Karnowski na portalu „wPolityce” pisząc, że dobry wynik AfD oznacza zapewne „początek prawdziwej demokracji w Niemczech”! 13-procentowy wynik AfD uznał za dobrą dla Polski wiadomość.
Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.
-
Prenumerata cyfrowa
Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.
już od
3,69 ZŁ /dzień