Niebezpieczny zakręt w Toruniu zagraża na osiedlu
Na poboczu drogi wciąż płoną znicze. Od tragedii minęło 8 dni.
Młodzi mężczyźni mieszkali na Wrzosach, kilka przecznic od miejsca zdarzenia. Musieli doskonale znać skrzyżowanie na Ugorach z pierwszeństwem łamanym w ul. Zbożową, które w opinii mieszkańców jest niebezpieczne. - Ostatnio jechaliśmy z mężem i kierująca autem z naprzeciwka wymusiła pierwszeństwo - mówi pani Marta. - Ludzie nie patrzą na znaki. Trzeba uważać i to pomimo włączonych kierunkowskazów.
Wycie silników i piski opon to codzienność dla mieszkańców.
- Od kiedy droga do lasu jest zrobiona, motocykliści i kierowcy robią tutaj testy prędkości - mówi pan Robert.
Jak wynika z naszych ustaleń, 18-latek za kierownicą motocykla prawdopodobnie nie miał uprawnień do kierowania. Mimo to bez wiedzy rodziców wziął pojazd i 21-letniego pasażera. - Ludzie ich widzieli. Jeździli motocyklem w tę i z powrotem - mówią mieszkańcy.
Rozpędzony motocykl wbił się w citroena, urywając przód. Siła uderzenia była tak wielka, że wyrzuciła kierowcę, który upadł kilka metrów dalej, przy krawężniku. Jego kask roztrzaskał się w drobny mak. Pasażer także został wyrzucony i upadł przy słupie. - Pierwszy raz widziałem, co motor może zrobić z samochodem. Wyrwało praktycznie cały przód, belkę - mówi pan Robert, jeden ze świadków tragedii na Wrzosach
Na miejscu wypadku szybko pojawili się m.in. ojciec i brat ofiary. Wśród świadków był lekarz, który rzucił się na ratunek. Mimo fachowej pomocy, udzielonej przed przyjazdem karetki, ofiary wypadku zmarły w szpitalu. W szpitalu przebywa też kierująca citroenem.
Mieszkańcy mówią wprost, że przyczyną wypadku była prędkość. - Gdyby jechał wolniej, mógłby zareagować. Na przykład objechać samochód z lewej strony, bo nic za nim nie jechało - relacjonują ludzie. - Skoro znali to skrzyżowanie, to tylko prędkość nie pozwoliła im wyhamować. Takie są też założenia prokuratorskiego postępowania. - Prowadzimy postępowanie w kierunku spowodowania wypadku przez kierującego motorem - potwierdza prokurator Bartosz Wieczorek. Zastrzega, że to wstępne założenia. Mogą ulec zmianie w przypadku pojawienia się materiałów wskazujących na inne okoliczności zdarzenia.
Na ulicy są jeszcze widoczne plamy oleju, a na poboczu płoną znicze. Mimo to samochody nadal wyjeżdżają z drogi podporządkowanej praktycznie bez hamowania. - Już w poniedziałek kierowca seledynowej pandy wymusił pierwszeństwo i do wypadku nie doszło tylko dlatego, że kierowca czarnego audi w porę wyhamował - pisze jeden z internautów. - Było słychać tylko pisk opon przy ulicy Czeremchowej.
Mieszkańcy osiedla narzekają na duże natężenie ruchu. - Kierowcy przejeżdżają tędy, bo omijają światła na Szosie Chełmińskiej - mówi pani Jolanta. - Zwracaliśmy się do władz z prośbą o poprawę bezpieczeństwa, na przykład progi zwalniające. Być może ostatnia tragedia będzie impulsem, żeby coś zmienić. Tylko czy zawsze muszą być ofiary, żeby ktoś zaczął działać?
Autor: (PK)