Niecny zamach na byłą teściową. Cudem przeżyła sześć ciosów nożem
Kobieta cudem przeżyła sześć ciosów zadanych nożem. Znalazł ją, zupełnie przypadkowo, już po zmroku, przejeżdżający drogą kierowca. Sprawca poszedł siedzieć, ale teściowej nie przeprosił.
Jakub większe pretensje niż do żony miał do teściowej. I to ją próbował uśmiercić. Cudem przeżyła 6 ciosów nożem. O takich historiach śledczy, i to pod każdą szerokością geograficzną, nie są skłonni opowiadać ze szczegółami i określają je zwrotem: sprawa rodzinna.
Jakubowi spodobała się Edyta, która mieszkała w tym samym bloku na osiedlu w Starym Sączu na południu kraju.
Oboje wpadli sobie w oko i postanowili związać się na stałe; wzięli ślub. Mama Edyty - Teresa mieszkała razem z nimi i gdy na świat przyszły dzieci młodej pary, to zajmowała się wnukami, dwoma chłopakami.
Jakub prowadził swój sklep z ciuchami na Podhalu i tak zarabiał na życie. Sprawy prywatne nie szły już tak dobrze. Jego związek z Edytą nie przetrwał próby czasu i skończył się rozwodem.
Relacje Jakuba z teściową nigdy nie były najlepsze, oboje jakoś się tolerowali, kobieta wykonywała wiele obowiązków domowych, wspierała córkę i zięcia.
Po rozwodzie Teresa z córką sprzedały mieszkanie i podzieliły się pieniędzmi. Jakub miał pretensje, że jemu nic się nie dostało, a przecież dokładał się do utrzymania lokum, remontów i opłat. Swoją złość kierował głównie w stosunku do byłej już teściowej. Nie odpuszczał, choć kobieta, już wdowa, wyprowadziła się do miejscowości za Nowym Sączem.
Wizyty i rękoczyny
Jakub pojawił się u niej niespodziewanie w czasie Wielkanocy i to w Wielki Piątek.
Wysiadł z samochodu i zaczekał, gdy Teresa będzie wracała ze sklepu. Zbliżył się do kobiety i bez ostrzeżenia uderzył ją ręką w głowę, po czym rzucił krótko, że ma mu dać pieniądze. W domyśle chodziło mu o sprawy finansowe sprzedanego mieszkania.
Była już teściowa mężczyzny zrozumiała, że w dalszym ciągu ma pretensje finansowe. Dla Jakuba faktycznie to ciągle musiał być problem, bo w czerwcu 2018 r. znowu przyjechał do domu Teresy i pobił ją bez wyraźnego powodu.
Sprawa trafiła na policję, ale została umorzona. Wydawało się, że to już koniec wizyt 43-letniego Jakuba u Teresy, ale tak, niestety, nie było.
Na zewnątrz zrobiło się już ciemno, gdy 27 lutego 2019 r. około 19.00 Teresa wracała do domu ze sklepu z zakupami.
Szybko zmierzała do siebie, bo temperatura oscylowała wokół 1 stopnia Celsjusza. Była już niedaleko domu, gdy z ciemności wyłonił się mężczyzna i złapał ją za ramiona.
Latarką z telefonu komórkowego oświetliła twarz napastnika i poznała Jakuba.
Krzyczał, że zabije i „że powinna mu zapłacić”.
Bił mocno po głowie byłą teściową, przeciągnął ostrzem noża po jej twarzy, aż powstała rana od ust do ucha.
Gdy ofiara upadła na brzuch, kontynuował brutalny atak i wbijał nóż w plecy bezbronnej. Jeden cios trafił w kręgosłup i ostrze noża pękło.
Zaatakowana straciła przytomność, a gdy się ocknęła, leżała w niewielkim potoku, który przepływa przez Paszyn. Napastnik zniknął i zostawił kobietę na pewną śmierć. Nie była w stanie wydostać się z wody i dojść do najbliższych zabudowań.
Tylko szczęśliwy zbieg okoliczności sprawił, że akurat w pobliżu przejeżdżał jeden z mieszkańców i zauważył, że w potoku jest porzucona komórka z włączonym, świecącym jasno ekranem.
Zatrzymał pojazd, bo światło w nocy przykuło jego uwagę. Wyjął telefon z wody, wrócił do auta, odjechał kawałek, ale zatrzymał się ponownie.
Wówczas usłyszał kobiecy głos i dopiero wtedy znalazł ranną Teresę. Była przemoczona, brudna, zakrwawiona i zziębnięta. Okrył ją swoją kurtką.
- Napadł mnie zięć - powiedziała wtedy ranna kobieta. Po chwili na miejscu byli medycy i radiowóz. Teresa także załodze karetki i policjantom powtórzyła, że padła ofiarą zięcia, czyli Jakuba K.
Gdy trafiła do szpitala, okazało się, że w jej kręgosłupie tkwi złamane ostrze noża, a rana ma w tym miejscu głębokość 9,5 cm. Metal o długości 6 centymetrów wyjęto podczas operacji.
Rana na twarzy kobiety, długa na 12 centymetrów, spowodowała u niej trwałe zeszpecenie.
Mocne zeznania
Zeznania Teresy były stanowcze. Nie miała wątpliwości, kto tamtego wieczoru próbował ją uśmiercić. Nie pomyliła się rozpoznając napastnika. Powtórzyła jego nazwisko córce, gdy ta odwiedziła ranną matkę w szpitalu.
- Poznałam go w świetle latarki i jednej z lamp przy drodze - opowiada dzisiaj Teresa S. Mówi, że była zaskoczona brutalnym i niespodziewanym atakiem byłego zięcia.
- Do dziś odczuwam skutki zdrowotne tej napaści. Boli mnie kręgosłup - opowiada 65- latka. Zmieniła miejsce zamieszkania, zaszyła się w niedużym domku w jednym z przysiółków. Mówi, że ma wciąż wielki żal do byłego zięcia za to, że próbował ją zabić.
- Jakub do dziś mnie nie przeprosił za to, co się stało - mówi ze smutkiem. Na twarzy widać bliznę.
- Boli mnie, nie chce się goić - nie kryje 65-latka.
Jakub trafił do aresztu. Zaprzeczał, by usiłował dokonać zabójstwa byłej teściowej.
Oprócz obciążających go zeznań kobiety, sądecka prokuratura zdobyła jeszcze inne dowody winy. Na jego ubraniu odkryto krew kobiety, co jednoznacznie potwierdziła ekspertyza DNA.
W potoku odkryto trzonek noża, którym sprawca zadał kobiecie sześć, niemal śmiertelnych, uderzeń.
Wyrok skazujący
43-latek przed Sądem Okręgowym w Nowym Sączu odpowiadał za próbę zabójstwa i usłyszał wyrok 10 lat więzienia. Ma też zapłacić 30 tys. zł nawiązki za krzywdę wyrządzoną byłej teściowej i na jej leczenie, 1600 za pomoc prawną adwokata na rzecz kobiety oraz 5 tys. zł kosztów sądowych.
Z opinii biegłych wynikało, że był poczytalny w chwili zamachu na Teresę S., ma też ponadprzeciętną inteligencję. Raz był karany za groźby i uszkodzenie ciała, kara była w zawieszeniu, ale potem ją odwieszono i trafił za kratki.
Zdaniem sądu, w sposób brutalny zaatakował pokrzywdzoną, poranił bardzo mocnymi uderzeniami nożem, złamał nos i pozostawił ranną na mrozie w tak zaciemnionym miejscu, w którym nie mogła liczyć na pomoc.
Nawet anonimowo nie powiadomił służb medycznych o rannej kobiecie. To wszystko świadczyło o tym, że godził się na śmierć ofiary.
Sąd podkreślał, że Teresa S. nie prowokowała go do takich zachowań w okresie małżeństwa z jej córką oraz po ich rozwodzie.
Co prawda Jakub K. działał żywiołowo w chwili ataku, ale wcześniej się do niego przygotował i go zaplanował. Wziął ze sobą nóż, czekał na kobietę w ustronnym miejscu, gdzie nie mogła liczyć na pomoc. Dokonał też trwałego zeszpecenia twarzy, które wymaga ciągłego leczenia.
Stąd, jak uznał skład sędziowski, wysoki stopień winy sprawcy i działanie z rozmysłem.
W złożonej apelacji obrona chciała uniewinnienia 43-latka i wskazywała, jej zdaniem, na niewiarygodne zeznania pokrzywdzonej.
Miała ponoć powody, by oczerniać byłego zięcia.
Obrona wskazywała, iż nie ustalono, w jaki sposób oskarżony przyjechał do Paszyna i nie zbadano monitoringu z tras dojazdu.
Sąd Apelacyjny w Krakowie nie uznał tych argumentów za zasadne i wyrok utrzymał w mocy. Jest prawomocny.