Niemal wszystkie samorządy odczują skutki podwyżki cen prądu. Prędzej czy później
Urzędnicy z rzeszowskiego ratusza rwą włosy z głowy i szukają pieniędzy, którymi mogliby pokryć koszty gigantycznej podwyżki cen prądu. Podobny problem mają inne gminy.
- Nie ma uzasadnionych przyczyn, by koszty prądu miały wzrosnąć aż tak wysoko. Inflacja, która jest przyjęta do planowania budżetu państwa i naszego budżetu, to 2,3 proc. Jeśli nawet w energetyce te ceny byłyby nieco wyższe, to można mówić o 10 proc. a nie o przeszło 60 proc. - mówiła na ostatniej konferencji prasowej Janina Filipek, skarbnik Rzeszowa. - Godziwy zysk, który każdy przedsiębiorca powinien uzyskać przy prowadzeniu swojej działalności, jest w granicach 6 proc. Jeśli policzymy 10 proc. zysku i 6 proc. kosztów, to wychodzi 16 proc. podwyżki, a nie przeszło 60 proc. – wylicza.
Tak miejscy urzędnicy zareagowali na wyniki ostatniego przetargu na dostawę energii elektrycznej. Najniższa proponowana cena była o 68 proc. wyższa niż obowiązująca do tej pory. Otoczenie prezydenta nie kryło swojego zbulwersowania, bo cenę zestawiano z zarobkami zarządu PGE S.A, która przetarg wygrała ( jej prezes zarabia miesięcznie 99 tys. zł, co rocznie daje 1,1 mln zł) . Jak dodawali, pośrednio odbije się to na mieszkańcach, bo o ile ratusz będzie chciał uniknąć podwyżek podatków i opłat, o tyle pieniędzy na wyczekiwane przez nich inwestycje będzie po prostu mniej.
W dalszej częśći artykułu:
- jak wygląda sytuacja w pozostałych podkarpackich samorządach?
- jak podwyżki komentuje spółka PGE Obrót S.A
Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.
-
Prenumerata cyfrowa
Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.
już od
3,69 ZŁ /dzień