Niemcy nie chcą kopalni w Gubinie. Czego się boją?
Tysiąc osób, mieszkańców przygranicznej niemieckiej gminy, podpisało się pod protestem przeciwko budowie kopalni i elektrowni w Gubinie. Swoje uwagi przekazali dyrekcji ochrony środowiska w Gorzowie.
Z Andreasem Stahlbergiem, urzędnikiem z gminy Schenkendöbern, wsiadam do auta. Ruszamy. Mijamy pola i lasy. Przejeżdżamy przez niewielką niemiecką wieś. Andreas pokazuje piękny zabytkowy kościół. Mówi, że jeśli plany kopalniane się ziszczą, tego kościoła nie będzie. Nie będzie też pól i lasów, które mijaliśmy. Nie będzie wsi. Tylko wielka dziura w ziemi. Dlatego mieszkańcy gminy Schenkendöbern walczą z koncernem Vattenfall.
W poniedziałek zabrali też głos w sprawie kopalni po polskiej stronie. Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska w Gorzowie zgłosili uwagi dotyczące raportu środowiskowego, który przygotowała Polska Grupa Energetyczna. Pod protestem podpisało się tysiąc osób. - Wiemy, jakie są kopalnie. Widzimy i odczuwamy, jak działa na nas ta, która obecnie funkcjonuje w Jänschwalde. Bronimy się przed rozbudową, czyli Jänschwalde-Nord. Interweniujemy też w sprawie polskiej kopalni, bo wiemy, jakie przyniesie skutki - tłumaczy Stahlberg.
Bronimy się już osiem lat
Zbliżamy się do Taubendorf, nieco dalej leży wieś Groß Gastrose. Stahlberg wskazuje rozległe pola przed miejscowościami. - Tutaj sięga planowana kopalnia Jänschwalde-Nord. Brzeg leja depresyjnego ma się znajdować 100 metrów od Taubendorf. Czyli mieszkańcy żyliby zaraz koło kopalni - opisuje.
Wcześniej minęliśmy trzy mniejsze wsie. Niewiele różnią się od tych po polskiej stronie. Domki jednorodzinne, ogródki, niewielkie sklepy spożywcze, małe przedsiębiorstwa. W sumie mieszka tam 900 osób. Jeśli Vattenfall dopnie swego, te miejscowości znikną z map, a ludzie zostaną wysiedleni. - Nikt tego nie chce. Jesteśmy niewielką społecznością, w całej gminie mieszka nieco ponad 3,5 tysiąca osób, ale już od ośmiu lat udaje się nam powstrzymać rozbudowę kompleksu. Nie poddajemy się - zaznacza Andreas.
Aż 45 stron uwag
Rozmowy o kopalni po polskiej stronie, na terenie gmin Gubin i Brody rozpoczęły się w 2008 roku. Według planów kompleks ma obejmować południowy teren gminy Gubin, czyli Grabice, Strzegów i sąsiadujące z nimi wsie. W 2008 roku odbyło się też referendum dotyczące budowy kopalni odkrywkowej węgla brunatnego. 70 procent mieszkańców wypowiedziało się przeciw. Plany budowy obejmują kopalnię i elektrownię. Inwestor, czyli PGE, obecnie stara się o koncesję eksploatacyjną.
Dlaczego sąsiedzi zza Nysy zdecydowali się interweniować w sprawie polskiej kopalni dopiero teraz? Do niemieckich przygranicznych gmin trafił raport środowiskowy sporządzony przez PGE Górnictwo i Energetyka Konwencjonalna. Urzędnicy mieli bardzo wiele uwag do dokumentów, które otrzymali. - Brakuje tam informacji dotyczących zagrożeń oraz negatywnych skutków, które będą oddziaływały również po niemieckiej stronie - tłumaczy Stahlberg.
Wspomniane uwagi zostały spisane. - Na 45 stronach - podkreśla Anna Dziadek ze Stowarzyszenia Nie Kopalni Odkrywkowej. - To pokazuje niekompetencję oraz nierzetelność inwestora. Zresztą Schenkendöbern to tylko jedna z kilku gmin, które złożyły swoje uwagi - dodaje i wymienia jeszcze Peitz i Forst. Anna Dziadek od dawna wspiera przeciwników kopalni. W poniedziałek była też z niemiecką delegacją w Gorzowie. - Przedstawiciele PGE wyglądają na nieprzygotowanych do realizacji inwestycji - stwierdza Dziadek. Przypomina spotkanie w Guben, na którym inwestor spotkał się z mieszkańcami. - Konsultacje społeczne odbywały się po stronie niemieckiej, PGE przygotowało prezentacje jedynie w języku polskim. Do tego doszły inne błędy i niedopatrzenia, jak mylenie Nysy Łużyckiej z Odrą, niezgodność danych liczbowych w opiniowanym raporcie z danymi na slajdach prezentacji.