Nienartowicz: "Na tarczę targowiskową handlowcy szans nie mają" [Felieton: Minął tydzień]
I minął kolejny tydzień… sezonu inwestycji tramwajowych w Toruniu! Tak, tak – właśnie taki sezon mamy. Żaden tam ogórkowy! Tyle się przecież w zakresie inwestycji tramwajowych w Toruniu dzieje! No, szaleństwo jakieś po prostu!
W tym tygodniu tramwaje wróciły przecież na przebudowane torowisko na ulicy Bydgoskiej. Przyznać trzeba – efektownie się teraz prezentujące. Po nowych torach na Bydgoskiej tramwaje już mkną, a tak samo ma być na ulicach Warneńczyka i ks. Gogi. Tam wielka przebudowa w tym tygodniu się przecież rozpoczęła. A zapomnieć absolutnie nie można, że trwa budowa linii między centrum miasta a Jarem. W tym tygodniu oceniono, że szczęśliwie dotarła do półmetka.
To szaleństwo ma się zakończyć późną wiosną przyszłego roku. Wtedy, po jakiś 40 latach przerwy, znów będziemy mieli w Toruniu sześć tramwajowych linii, z których dwie obsłużą nową trasę do Jaru. A po kilku latach nastać ma wreszcie czas bez remontów, objazdów i zawieszonych kursów.
Bo teraz Bydgoska i Warneńczyka, ale wcześniej przecież Kraszewskiego, Bema, Szosa Lubicka, Chopina, aleja św. Jana Pawła II, Wały gen. Sikorskiego i jeszcze inne ulice... Pewnie że gruntowne remonty torowisk są niezbędne, by zapewnić bezpieczeństwo podróży, ale czas też, by cieszyć się kursami po całej tramwajowej sieci w mieście, bez przeszkód. A skoro sieć ta zostanie rozbudowana, to będzie też okazja, by wykorzystać w większym stopniu tabor, oczywiście z zakupionymi w ostatnich latach swingami na czele.
Dla porządku dodać także jednak nie zaszkodzi, że szaleństwo zakończy się także dlatego, że perspektywy kolejnych dużych tramwajowych inwestycji w Toruniu nie widać. Kilka lat temu społeczeństwo odrzuciło przecież wizję nowej linii biegnącej przez Rubinkowo. Poza tym nie widać także źródełka z pieniędzmi na takie inwestycje. To unijne właśnie wysycha.
Zanim będzie w Toruniu tramwajowo pięknie, najpierw musi być jednak gorzej. Jak choćby przy Targowisku Miejskim przy Szosie Chełmińskiej, o czym piszemy na stronie 5 tego wydania „Nowości”. Przez wykopy klienci mają problem z dotarciem po zakupy. Spory problem. Wystarczy wspomnieć nadjeżdżające w dni targowe od strony Wrzosów zatłoczone autobusy, z których na przystanku w pobliżu rynku wysiadało wielu starszych pasażerów, ciągnąc wózki na zakupy. Dziś przystanek mają bliżej Wrzosów, drogi do targowiska muszą nadłożyć także przez cofnięcie się do przejścia dla pieszych i wędrówkę drugą stroną Szosy Chełmińskiej do kolejnego przejścia, w nowych realiach przesuniętego i zarazem oddalonego od najbliższego wejścia na rynek. Nic więc dziwnego, że na targowisku spadek liczby klientów wszyscy odczuwają. Aż pojawił się postulat handlowców, by zmniejszyć im opłaty za stoiska. Wydawać by się mogło, że pod dobry adres z nim trafili. Targowiskiem zarządza przecież miejska spółka Urbitor, w której tylu radnych i działaczy PiS pracuje. Na tarczę targowiskową czy podobne rozwiązanie szans jednak nie ma. Spółka o wynik finansowy dbać musi, a jej władze rozliczy z tego jej jednoosobowe zgromadzenie wspólników. Czyli prezydent Zaleski. Cóż, pozostaje czekać do późnej wiosny, gdy tramwaje z klientami na przystanek przy targowisku zajadą.