Nowy film Quentina Tarantino - po staremu.
Co by było, gdyby pozbawić najnowszy film Quentina Tarantino panoramicznego pejzażu, kręconego na „archaicznej” taśmie 70 mm, oraz muzyki mistrza Ennio Morricone? Dostalibyśmy „Wściekłe psy” na Dzikim Zachodzie, czyli - jak w debiucie Tarantino z 1992 r. - krwawą rozgrywkę między kilkorgiem postaci we wnętrzu.
Najnowszy film Quentina Tarantino z rekordem w polskich kinach:
źródło: Cover Video/x-news
Ale „Nienawistna ósemka” to cudowny odkurzacz X Muzy, który zassał do worka westerny spod znaku Forda i ich włoskie wersje w wydaniu Leone
A kompozytor niezapomnianej muzyki do dzieł tego ostatniego („Za garść dolarów”, „Dobry, zły i brzydki”) - Ennio Morricone dostał szansę powrotu do kina spod znaku colta. I wykorzystał brawurowo. Już pierwsze nuty, kiedy za otulonym śniegiem przydrożnym krucyfiksem wyglądamy dyliżansu, zwiastują nowe arcydzieło 87-letniego mistrza.
W mroźnym krajobrazie Wyoming wiara zamarza
Są zdemoralizowani przez wojnę secesyjną Amerykanie - galeria wyrazistych męskich typów plus Jennifer Jason Leigh jako Daisy, którą łowca głów „Szubienica” (Kurt Russell) wiezie w ręce kata. Po drodze całe towarzystwo barykaduje się przed śnieżycą w tzw. pasmanterii Minnie. Powracający motyw zabijania drzwi deskami można kojarzyć z zamykaniem trumny... Zewrze się to towarzystwo w ogniu przydługich dialogów, by eksplodować hektolitrami krwi. O co im pójdzie? Zdradzić nie wolno! Czy tylko wszak o wybuch ludzkiej czaszki niczym arbuza tu chodzi?
Jest w tym Tarantinowska zabawa w kino, gdzie reżyser „Pulp Fiction” gryzie własny ogon niczym ząbkujący osesek gryzaka. Ale jest też cała kopalnia podtekstów, gdzie pan Quentin z radością batoży amerykańskie społeczeństwo za grzechy wszelakie. Uwaga na nazwisko Channinga Tatuma, które czytamy w czołówce. W blisko 170-minutowym filmie łatwo o nim zapomnieć. Tymczasem...