Niepodległa, sto lat! Trzeba zabrać się do pracy, zapalić ludzi do działania
W losach powstańców śląskich zawiera się cała historia Górnego Śląska - mówi dr Andrzej Krzystyniak, pełnomocnik wojewody śląskiego do spraw programu „Niepodległa 2017-2021”.
Dlaczego rządowy program: „Niepodległa 2017-2021”, uchwalony w związku z setną rocznicą odzyskania przez Polskę niepodległości, nie uwzględnia ważnej dla Ślązaków daty - 2022 roku, kiedy to przypadnie setna rocznica powrotu części Górnego Śląska do Polski?
Wojewoda śląski już zwrócił na to uwagę i wystąpiliśmy do Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego o wydłużenie tych rocznicowych dat, właśnie do roku 2022. Myślę, że nie będzie problemu, bo ramy tego programu nie są sztywne. Chodzi przecież o program wieloletni, który ma wzmocnić poczucie wspólnoty obywatelskiej Polaków.
Przeglądam propozycje przygotowane na 2017 rok przez instytucje województwa śląskiego i znajduję papierowe pomoce naukowe, śpiewanie piosenek patriotycznych - jakbyśmy tego dotąd nie robili, wspólne odtańczenie poloneza za kilkadziesiąt tysięcy złotych. Śląsk ma czas na „Niepodległą”?
Czasu nie ma, ale to początek obchodów rocznicowych. Moim celem jest zrobienie czegoś trwałego, istotnego, czegoś, co pozostanie w naszych umysłach i będzie służyło długie lata. Tym celem jest „wzniecenie ognia, który już szybko nie zagaśnie”. A to, o czym pani mówi, to plany trochę „cepeliowe”, a nam chodzi o coś zupełnie innego. O ważny, zapadający w pamięć przekaz niepodległościowy, że Polska to wartość, po Bogu najważniejsza.
Czym konkretnie chcemy zadziwić Polskę?
Odpowiadam w programie „Niepodległa” tylko za zadania, które przynależą wojewodzie. Naszym celem będzie przede wszystkim pokazanie, że powstania śląskie były częścią walki o granice Polski i możliwość swobodnego rozwoju narodu polskiego, jego kultury. Chcemy popularyzować życiorysy powstańców. Nie ma jeszcze konkretnego planu na najbliższe cztery lata, ale o nim rozmawiamy i wkrótce przedstawione zostaną szczegóły.
Program „Niepodległa” odwołuje się do takich wartości jak: wolność, godność, prawa człowieka i solidarność. O tę solidarność z powstańcami śląskimi chciałabym zapytać. Kto dziś się z nimi solidaryzuje?
To proste; każdy Polak, z Katowic, Warszawy czy Krakowa. Skoro powstania śląskie były częścią walki o granice Rzeczpospolitej, to solidaryzują się z powstańcami wszyscy, którym droga jest niepodległość Polski i rok 1918 uważają za bardzo ważny dla historii naszego kraju.
Jednak na Śląsku niektórzy nie tylko kontestują ich czyny, ale wręcz mówią, że powstania były nieszczęściem dla Górnego Śląska, bo doprowadziły w 1922 roku do jego podziału.
Nie uważam za konieczne komentowanie takich poglądów. Przypomnę tylko, że gdyby Śląsk nie powstał w granicach II Rzeczpospolitej, nie byłoby autonomii, do której tak chętnie odwołują się teraz niektóre środowiska na Śląsku. O co im chodzi? Żeby Górny Śląsk był wtedy w Republice Weimarskiej, czy - nie daj Boże - w III Rzeszy? Do jakiej autonomii by się wtedy odwoływali?
Dlaczego prawie sto lat po powstaniach śląskich nie znamy powstańców z imienia i nazwiska? Nie wiemy, ilu zginęło, bo wiemy tylko, że ponad dwa tysiące? Dlaczego nie znamy losów powstańców w czasie okupacji? Znane są tylko dane opublikowane przez prof. Andrzeja Szefera w 1970 roku. Niewiele zrobiliśmy od tamtego czasu.
Sam się nad tym zastanawiam, dlaczego od 1990 roku zrobiono dla powstańców tak niewiele, skąd to zaniechanie zwłaszcza środowiska naukowego. Zarzucono prawie całkowicie badania, powstało niewiele publikacji, w zasadzie zepchnięto te wydarzenia na margines. I w tę pustkę wchodzą nowe teorie powstań śląskich, dziwne poglądy i interpretacje, czasem o „proniemieckiej” proweniencji. „Niepodległa” zwraca uwagę na powstania śląskie, bo one były częścią walki o Polskę. Należy tę szansę wykorzystać, wrócić do badań. W losach powstańców śląskich zawiera się przecież cała historia Śląska.
Ale dziś zajmowanie się powstaniami śląskimi wiąże się na Śląsku z deklaracją polityczną.
Patrzę na to inaczej. Identyfikujemy się z tymi, którzy walczyli o niepodległość Polski, identyfikujemy się z polskością. Nie uważam tego za deklarację polityczną. Historyczne odzyskanie niepodległości w 1918 roku było dopiero początkiem walki o kraj i do tej walki włączyli się powstańcy śląscy. Jeśli ktoś ma inny pogląd, uważa, że ta walka była niepotrzebna, to jakiego kraju interesy reprezentuje? Dla mnie powstania są interpretowane w kategoriach patriotyzmu, moralnego wyboru, przynależności do polskiego narodu, kultury i historii.
Badania na zlecenie Narodowego Centrum Kultury pokazały brak wiedzy o miejscach i postaciach związanych z odzyskiwaniem niepodległości. Polska pamięć okazuje się być pamięcią „scentralizowaną”, pomija natomiast - poza przykładami Wielkopolski i Śląska - regionalnych i lokalnych bohaterów, wydarzenia historyczne. Jak pan sądzi, jako historyk, co wie Polska o powstańcach śląskich?
Polska wie przede wszystkim to, że te powstania były i toczyły się o powrót Śląska do Macierzy. Myślę, że gdybyśmy teraz wyszli na ulicę i spytali, co mieszkańcy Śląska wiedzą o powstaniach, ich znajomość i rozumienie tej historii nie odbiegałaby za bardzo od reszty kraju. W naszym regionie jednak należy o tych wydarzeniach wiedzieć więcej. Pytanie: dlaczego tak nie jest i komu na tym zależy?
Czy w setną rocznicę powstań śląskich nie powinniśmy sami zawalczyć, by o nich było tak głośno w kraju jak o powstaniu warszawskim?
To nie są wyścigi i unikałbym takich porównań. Niemniej powstańcy śląscy zasługują na to, by pamięci o nich było więcej w publicznej przestrzeni, żeby było więcej zrozumienia dla ich determinacji i heroizmu. Ryzykowali życiem, aby być w Polsce. Powstanie warszawskie jest bardziej rozpoznawalne w całej Polsce także dlatego, że mówi się o nim przez cały rok.
Co przeszkadza, by powstańcy śląscy mocniej zaznaczyli swoją obecność w naszych miastach?
Nic. Program „Niepodległa” właśnie temu służy; uhonorowaniu lokalnych bohaterów, przypomnieniu miejsc pamięci. Bez powstańców śląskich Polska nie byłaby ani tak bogata, ani tak silna. Trzeba pokazać, gdzie się wychowywali ci powstańcy i dlaczego chwycili za broń, co robili w okresie międzywojennym, a zwłaszcza jaki los zgotowali im Niemcy we wrześniu 1939 roku i w latach następnych. Należy też przypomnieć o represjach komunistycznych wobec tych ludzi. Aż się prosi o zrobienie pokazów, konferencji, ścieżek edukacyjnych.
Dlaczego powstaniec Jerzy Ziętek ma zniknąć ze śląskiej przestrzeni?
To nie jest pytanie do mnie, tylko do katowickiego IPN, który ma swoje racje i argumenty w tym względzie.
Czy jest szansa, że o setnych rocznicach powstań śląskich porozmawiają wojewoda i marszałek śląski? Będą świętować razem?
Nie widzę powodu, dla którego wojewoda nie rozmawiałby z marszałkiem o tych rocznicach. Myślę, że będziemy działać wspólnie. Wojewoda powierzył mi funkcję pełnomocnika ds. programu „Niepodległa 2017-2021” nie po to, żebym się zamykał na propozycje innych. Jestem na te rozmowy gotowy. Mam nadzieję, że z drugiej strony jest również chęć dialogu.
Z przeciwnikami powstańców śląskich też?
Nie skupiałbym się na przeciwnikach. Nie za bardzo mamy z nimi o czym rozmawiać, skoro im się nie podoba Polska, jaka powstała w 1918 roku i w latach następnych.
Mówią raczej, że ich to nie obchodzi...
Skoro Polska i jej historia ich nie obchodzi, to co ja na to poradzę?
Zaczynamy te obchody skromnie, pomocami naukowymi, pieśniami patriotycznymi i polonezem, pewnie pod warunkiem, że nadejdą pieniądze z Warszawy. Co dalej?
Trzeba zabrać się do pracy. Jak mówił Churchill do cichociemnych: „Podpalcie Europę”. Teraz też musimy zapalić ludzi do działania. Nie może być tak, że po stu latach niewiele wiemy o powstaniach śląskich. To nie tylko zadania dla naukowców, instytucji, też dla zwykłych ludzi, by naciskali, jaką wiedzę o lokalnych bohaterach trzeba upowszechnić. Polonezy są dobre na studniówkach, to „cepeliada”, nam chodzi o zapadające w pamięć wydarzenia, projekty i przedsięwzięcia.