Był szary, jesienny dzień 5 listopada 1918 roku, gdy o godzinie 10 nad opanowanym trzy dni wcześniej lwowskim lotniskiem Lewandówka wzbił się dwupłatowiec. Po chwili samolot znalazł się nad stacją Persenkówka na wschodnich rogatkach Lwowa. Siedzący z tyłu obserwator odbezpieczył 15-kilogramową bombę, która uderzyła o wyładowane składami amunicyjnymi wagony. Po zrzuceniu bomb samolot zawrócił i dopełnił dzieła chaosu, ostrzeliwując z kulomiotu zszokowanych nagłym atakiem żołnierzy ukraińskiej Armii Halickiej.
Za sterami samolotu siedział porucznik Stefan Bastyr, weteran lotniczy z frontu włoskiego. Zaś miotającym bomby był porucznik Janusz de Beaurain. Dwupłatowiec z zamazanymi smarem znakami CK lotnictwa jeszcze tego samego dnia powtórzył atak. Tak rozpoczęła się epopeja polskiego lotnictwa, w cieniu toczącej się bitwy o Lwów, na kilka dni przed oficjalnym nastaniem niepodległości.
Wsparcie Wielkopolan
Lotnictwo w pierwszych tygodniach niepodległości opierało się na sprzęcie przejętym z rąk Austriaków. 31 października Polacy przejęli lotnisko w podkrakowskich Czyżynach oraz Hurko pod Przemyślem. Co prawda Ukraińcy już 2 listopada odbili podprzemyskie lotnisko, lecz w tym samym momencie POW rozbroiło Austriaków na lwowskiej Lewandówce. Przejęte po Austriakach maszyny były w większości modelami przeznaczonymi do szkolenia tak zwanej klasy C. Nie posiadały wyrzutników ani komór bombowych. Obserwatorzy musieli cały ładunek bomb przewozić w swojej kabinie.
Czytaj dalej!
Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.
-
Prenumerata cyfrowa
Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.
już od
3,69 ZŁ /dzień