Niesiołowski zeskoczył z Platformy [zdjęcia, wideo]
O wystąpieniu Stefana Niesiołowskiego z Platformy zadecydowały najpewniej niedemokratyczne rządy przewodniczącego Schetyny.
„Bulterier Platformy”, jak nazywały Stefana Niesiołowskiego prawicowe media, po 11 latach opuścił partię. A jeszcze godzinę przed konferencją prasową, na której poinformował o odejściu z PO, Tadeusz Zwiefka - zastępca sekretarza generalnego partii - szczerze wątpił, by Niesiołowski mógł rzucić legitymację partyjną.
Niesiołowski opuszcza PO. „Teraz mogę siedzieć daleko od Schetyny (źródło: Agencja Informacyjna Polska Press)
Tymczasem polityk, wyjaśniając powody swej decyzji, nie ukrywał, że chodzi głównie o lidera PO Grzegorza Schetynę.
Zagrożeniem dla Polski jest PiS. Platforma, zwłaszcza jej szef i jego najbliższe otoczenie, zachowuje się tak, jakby głównym problemem byli ludzie, którzy nie są wielbicielami pana Schetyny w PO. Ta partia przestaje być demokratyczna.
Nie obyło się bez złośliwości w stylu „bulteriera” - były już poseł PO zakpił ze Schetyny, mówiąc, że „ciągle prezentuje swój rozradowany uśmiech i to jest bardzo budujące - sytuacja w Polsce rzeczywiście prowokuje do prezentowania garnituru uzębienia”.
Ale konferencja poświęcona była przede wszystkim powstaniu nowego koła poselskiego Europejscy Demokraci. Tworzy je trzech posłów wyrzuconych z PO (Jacek Protasiewicz, Stanisław Huskowski i Michał Kamiński) oraz Stefan Niesiołowski.
Komentarze regionalnych polityków Platformy bagatelizują odejście Stefana Niesiołowskiego. Kujawsko-pomorski lider partii Tomasz Lenz nie widzi zagrożenia dla jedności PO i nie wierzy, by jego nazwisko przyciągnęło innych członków ugrupowania. - Każdy ma swój czas w polityce - tłumaczy Lenz.
Sądzę, że poseł Niesiołowski jest już na jesieni swojego życia politycznego. Ale to przykre, bo Stefana wszyscy lubili, ma za sobą piękną kartę opozycyjną, próbując w PRL m.in. wysadzić pomnik Lenina.
Czwórka posłów tworzących sejmowe koło Europejskich Demokratów jest już po rozmowach z Mateuszem Kijowskim. Wkrótce przystąpią do opozycyjnej koalicji wobec PiS o nazwie Wolność - Równość - Demokracja, której głównym członkiem jest KOD.
Senator Józef Łyczak z PiS nie wróży nowemu ugrupowaniu większych sukcesów, ale o Stefanie Niesiołowskim wypowiada się z sympatią: - W kadencji 2005-2007 byliśmy w Senacie i wiem, że on jest politykiem realnie myślącym. Oglądałem konferencję i widziałem po jego minie, że bardzo przeżywa odejście.
Senator Łyczak jest przekonany, że w PO musi się dziać coś bardzo złego, skoro doświadczony i dobry polityk podjął taką decyzję: - Sądzę, że Stefan Niesiołowski dostrzegł, że PO zmierza w fatalnym kierunku, przygotowując się do ostatecznego boju z panem Tuskiem. Zresztą zaznaczył wyraźnie, że to już nie jest ta sama Platforma. Tam po prostu nie ma już demokracji - ocenia senator.
Europoseł Jacek Protasiewicz podkreślał natomiast, że zagrożona jest obecność Polski w Unii Europejskiej. Tłumaczył, że PiS zamierza nas marginalizować we Wspólnocie. Zapewne już wkrótce wypadniemy z decyzyjnych kręgów UE.
Jednak najważniejsze pytanie po konferencji z koła Europejskich Demokratów brzmi: czy to początek końca największej partii opozycyjnej? Tomasz Lenz przekonuje, że taka teza jest absurdalna. W sytuacji zagrożenia państwa przez rządy PiS żaden odpowiedzialny polityk nie pozwoli sobie na rozbijanie PO od wewnątrz. Przekonuje, że podczas październikowej konwencji programowej PO potwierdzi, że jest najsilniejsza partią opozycyjną.
- Mimo wszystko jestem zdumiony odejściem Stefana Niesiołowskiego z Platformy - mówi dr Sławomir Sadowski, politolog bydgoskiego UKW. - Zapewne dużą rolę odegrały jakieś zakulisowe wydarzenia, o których nie wiemy. Być może Schetyna, zwierając szeregi partii, postanowił się pozbyć tych, którzy prowadzili działania frakcyjne.
Zdaniem dr. Sadowskiego możliwe jest i to, że przed konwencją programową Schetyna czyści przedpole, by podczas prezentacji nowego programu nie było wewnętrznej krytyki. Platforma chciałaby pokazać, że jest silna, zwarta i gotowa, by stawić czoła rządom PiS.