Nietypowe losy dzieci znanych komunistów
Rozmowa. Prezentujemy fragmenty wywiadu Krystyny Naszkowskiej z Aleksandrą Jasińska-Kanią, córką Bolesława Bieruta.
Dlaczego Aleksandra Jasińska, a nie Aleksandra Bierut?
Kiedy się urodziłam, moi rodzice używali pseudonimów, a nie swoich prawdziwych nazwisk. To było w Moskwie, w czerwcu 1932 r. Ojciec miał pseudonim Iwaniuk, a matka Małgorzata Fornalska miała w dokumentach nazwisko Jasińska. Zostałam więc zarejestrowana jako Jasińska. Po wojnie ojciec załatwił mi metrykę na nazwisko Jasińska-Bierutówna. Ale sam mówił, że będę się czuła swobodniej, jeśli nie będę używała jego nazwiska. I rzeczywiście tak było. W szkole podstawowej, do której poszłam w Lublinie w 1944 roku, nikt specjalnie nie zwracał na mnie uwagi. Traktowano mnie całkiem normalnie, jak wszystkie inne dzieci. Natomiast kiedy rok później przeniosłam się do Warszawy, w szkole rozniosło się już, że jestem córką Bieruta. I tu zaczęto na mnie patrzeć jak na jakąś osobliwość (...).
Dobra znajomość rosyjskiego skąd się wzięła?
To właściwie był na równi z polskim język, jakim mówiłam w pierwszych latach życia, kiedy byłam w Rosji. Mój pierwszy dom, jaki pamiętam, to był pokój w hotelu Lux przy ul. Gorkiego w Moskwie. Tam mieszkałam od urodzenia do 1937 roku z babcią. Z luksusem niewiele miał wspólnego.
A rodzice?
Ojciec wyjechał do Polski, kiedy miałam trzy miesiące, matka - kiedy miałam półtora roku. (...)
Zostawili dziecko, bo partia była ważniejsza?
Zawsze trochę irytuje mnie takie stawianie sprawy. Przecież teraz ludzie idą do pracy, a często wyjeżdżają też za granicę i nikogo to nie bulwersuje. A wtedy dla moich rodziców partia to była nie tylko praca, to było ich powołanie, ich misja życiowa.
Można to zrozumieć, wytłumaczyć?
Tak, ja to rozumiem. I nigdy nie miałam poczucia, że zostałam porzucona, że byłam niekochana. Przeciwnie, zawsze czułam się kochana, babcia mnie bardzo kochała, i zawsze mi mówiła, że rodzice mnie bardzo kochają. I ja to czułam. (...)
Z czego żyłyście?
Do 1937 roku babcia dostawała zasiłek z MOPR-u. Z tego opłacała nasze mieszkanie i kupowała żywność. I nagle jej ten zasiłek cofnięto po aresztowaniach wujków i ciotki. Nie miałyśmy z czego żyć. Babcia próbowała zarabiać praniem czy zabieraniem innych dzieci na spacery. O tym, że brakuje nam pieniędzy, dowiedziałam się bardzo wcześnie. Zawsze tak babcia mi tłumaczyła, kiedy chciałam zjeść loda albo ciastko. Jednak aż do czasu wojny nie wiedziałam, co to jest głód. (...) W 2003 roku znalazłam w archiwum MOPR-u w Moskwie podanie babci, w którym pisze, że ma już siedemdziesiąt lat i jest prawie ślepa, a musi utrzymywać pozostawione pod jej opieką dziecko swojej córki, Janiny Jasińskiej, uwięzionej w Polsce. W końcu przywrócono nam zasiłek. Co więcej, w MOPR zaproponowano jej, by mnie umieściła w międzynarodowym domu dziecka, Interdomie, w Iwanowo, trzysta pięćdziesiąt kilometrów od Moskwy. Babcia uznała, że będę tam miała lepsze warunki życia i wyżywienia, więc mnie tam zawiozła. Cieszyła się, że mnie w takie dobre warunki oddaje. To było latem 1939 roku.
Co to znaczyło dla dziecka?
Oczywiście, wstrząs wielki. (...)
Co to za historia z ojcem, który nielegalnie przyjechał do Moskwy, by się z wami spotkać?
Po napaści Niemiec na Polskę ojciec wyruszył na wschód i znalazł się na terenach zajętych przez Armię Czerwoną. Pracował dla potrzeb kolei w Czerwonym Chutorze pod Kijowem, został tam kierownikiem hotelu robotniczego. Jednak nie wolno mu było opuścić budowy i nie mógł kupić biletu do Moskwy. Zdecydował się wykorzystać kilkudniowe zwolnienie lekarskie i przyjechać do Moskwy, żeby nas odszukać. I w grudniu 1939 roku przybył do Moskwy bez zezwolenia. Opowiadał nam, jak musiał ukrywać się przed konduktorami, spędzając część podróży między wagonami i jak straszliwie zmarzł. Gdy już znalazł się w Moskwie, to oczywiście poszedł do hotelu Lux i spytał o mnie oraz babcię. W recepcji mu powiedziano, że ani Fornalska, ani Jasińska w hotelu nie mieszkają i nic o ich miejscu pobytu nie wiadomo. W końcu trafił do biura MOPR-u i tam dopiero dowiedział się o rozmiarach „czystki” wśród komunistów polskich w Moskwie. (...)
Cykl powstaje we współpracy z krakowskim oddziałem Instytutu Pamięci Narodowej. Autorzy są historykami, pracownikami IPN.