To musiał być widok: ludzie idący w niedzielę w Bytkowie na mszę do kościoła, w pobliżu ogródków działkowych zauważyli... słonia. To nie były zwidy. Gina naprawdę dała nogę z zoo w gorący letni weekend 1961 roku.
Miano uciekiniera wszech czasów Śląskiego Ogrodu Zoologicznego w Chorzowie należy do słonicy Giny. Był to pierwszy słoń w śląskim zoo. Słonica indyjska Gina przyszła na świat w Azji, najprawdopodobniej urodziła się w czerwcu 1954 lub 1955 roku.
Cyrkowa sztuka ucieczki
Nie ma jasnych danych co do pochodzenia słonicy. Do Chorzowa, według „Trybuny Robotniczej” z tamtego okresu, przyjechała w 1961 roku z zoo w Kopenhadze - została wymieniona za żubry. Ale inne źródła wskazują, że Gina pochodziła z cyrku w Turynie. Niegdyś zwierzęta trafiały bowiem do zoo z cyrków lub były odławiane z natury. Możliwe, że słonica z Turynu trafiła do Kopenhagi, a następnie do Chorzowa. Miała wtedy około 6 lat.
- Pracownicy pamiętają ją jako bardzo krnąbrne i uparte zwierzę o silnym charakterze. W Chorzowie spędziła resztę swojego życia, aż do śmierci 2 grudnia 1982 roku - opowiada Daria Kroczek z sekcji dydaktyki i promocji Śląskiego Ogrodu Zoologicznego.
Po przyjeździe Giny do śląskiego ogrodu, słonica zamieszkała w budynku żyrafiarni. Obecnie w tym miejscu jest pawilon dla osłów poitou. Dawniej stał tam duży drewniany budynek, zbudowany z grubych bali. Słonica, do czasu powstania obecnej słoniarni, dzieliła budynek z żyrafami. Mogła wychodzić też na wybieg zewnętrzny. Nie był on jednak ogrodzony płotem. Jedynym zabezpieczeniem dla zwiedzających przed zwierzęciem był pas kolców wystających z ziemi. W latach 60. XX wieku był to powszechny sposób zabezpieczania wybiegów. Gina uciekła ze Śląskiego Ogrodu Zoologicznego zaraz w pierwszy weekend po jej przyjeździe do Chorzowa. Dokładnych dat nikt z pracowników nie pamięta, ale przypuszczalna data ucieczki słonicy to noc z 12 na 13 sierpnia 1961 roku. Okazało się, że dla słonicy, która spędziła większość życia w cyrku, pokonanie zabezpieczenia z kolców nie było większym wyzwaniem. Gina niepostrzeżenia uciekła z ogrodu, prawdopodobnie przez nieistniejącą już dziś bramę boczną od strony kąpieliska „Fala”.
Śląski Ogród Zoologiczny był wtedy nowiutki. Jego otwarcie odbyło się w 1958 roku. Słonica trafiła tu zatem zaledwie trzy lata od otwarcia. Ogród w tym czasie był jeszcze częściowo w budowie. Teren ogrodzony był siatką, a jedyną zamykaną bramą była wtedy brama główna.
Słonica bez problemu uciekła więc z terenu ogrodu. Nikt tego nie zauważył. Potem udała się w kierunku Siemianowic Śląskich i dotarła aż na teren ogródków działkowych w Bytkowie. Dopiero w niedzielny poranek słonicę zauważyli mieszkańcy, którzy szli na poranną mszę w kościele.
- Informację o niecodziennym odkryciu szybko przekazano do zoo i jeszcze tego samego dnia słonia przetransportowano samochodem na wybieg - sprawdza Daria Kroczek. - Była to najbardziej spektakularna ucieczka z chorzowskiego zoo, na szczęście już więcej się nie powtórzyła - dodała.
Negocjacje z niedźwiedziem
Słonica Gina ustanowiła rekord odległości w zakresie ucieczek zwierząt ze Śląskiego Ogrodu Zoologicznego. Nigdy wcześniej ani później zwierzę, które uciekło, nie dotarło tak daleko. Nie była to jednak jedyna ucieczka z chorzowskiego zoo. Na wolność chciała wydostać się także niedźwiedzica brunatna o imieniu Maga. W marcu 1967 roku niepostrzeżenie uciekła ze swojego wybiegu. Pracownicy zoo odnaleźli ją na jednym z drzew na terenie zoo. Niedźwiedzica była przerażona i nie chciała zejść z drzewa. Do powrotu na ziemię i do swojego pawilonu zajęła się nią żona Ireneusza Kotarby, który był wtedy dyrektorem zoo. Dopiero po całej nocy „na gigancie” - po prawie 10 godzinach - o 6 rano niedźwiedzica wróciła na swój wybieg. Nikomu nic się nie stało.
- Ze względu na rozwój infrastruktury zoo i lepsze zabezpieczenie wybiegów, ucieczki zwierząt z wybiegów zdarzają się obecnie bardzo rzadko - mówi Jolanta Kopiec, dyrektorka Śląskiego Ogrodu Zoologicznego. - Zwykle dochodzi do nich przez nieuwagę, np. podczas załadunku lub rozładunku zwierząt do transportu, lub np. jak w przypadku narodzin antylop, którym ze względu na niewielki rozmiar czasami udaje się przecisnąć pomiędzy prętami ogrodzenia. Ucieczka zwierząt z terenu ogrodu zoologicznego jest absolutnie niemożliwa - zaznacza Jolanta Kopiec.