Nieznana historia lokomotywy Lecha

Czytaj dalej
Norbert Kowalski

Nieznana historia lokomotywy Lecha

Norbert Kowalski

Głównym konstruktorem lokomotywy, która stanęła przy stadionie Lecha Poznań, był Franciszek Mazurczak. W latach 60. projektowane przez niego maszyny jeździły po całej Polsce.

Lokomotywa Ty51-183, która w niedzielę zostanie oficjalnie odsłonięta przed Inea Stadionem, kryje za sobą niezwykłe historie. Była najmocniejszą i najcięższą lokomotywą w ówczesnej Polsce. A ponadto została zaprojektowana i wykonana przez samych poznaniaków. Jej głównym konstruktorem, który odpowiadał za przygotowanie projektu maszyny był Franciszek Mazurczak. Dzisiaj wiele osób nie zdaje sobie sprawy, że gdyby nie on i jego zespół, nie byłoby lokomotywy przy ul. Bułgarskiej. Dumy z faktu, że maszyna stanęła przed stadionem, nie ukrywa za to rodzina Franciszka Mazurczaka, dla której mecz z Wisłą będzie wyjątkowy.

"Nie ma lepszego symbolu klubu kolejowego niż największy wyprodukowany w Polsce parowóz"

Źródło: TVN24 / x-news

- Dla mnie to podwójna radość, bo od wielu lat jestem zagorzałym kibicem Lecha. Bardzo się cieszę, że mój dziadek stworzył lokomotywę będącą symbolem klubu, który jest dla mnie bardzo ważny - nie ma wątpliwości Jan Mazurczak, wnuk Franciszka.

Typowo poznański parowóz

Pomysł stworzenia parowozu pojawił się w 1951 roku. Wtedy też Franciszek Mazurczak został głównym konstruktorem lokomotyw Centralnego Biura Konstrukcyjnego Przemysłu Taboru Kolejowego, które odpowiadało za przygotowanie projektu maszyny. W skład zespołu wchodziło kilkadziesiąt osób. Franciszek Mazurczak, podejmując się zaprojektowania lokomotywy, był młodą osobą. Miał zaledwie nieco ponad 30 lat. Urodził się w 1919 roku.

- Jeszcze przed II wojną światową rozpoczął studia inżynierskie. O jego przyszłości zdecydował zapewne przypadek, bo w rodzinie nie było żadnych tradycji kolejowych - opowiada prof. Witold Mazurczak, syn Franciszka, a jednocześnie historyk na Wydziale Nauk Politycznych i Dziennikarstwa UAM.

Wybuch wojny przerwał naukę Franciszka Mazurczaka, którą udało mu się ostatecznie ukończyć w 1946 roku w Szkole Inżynierskiej w Poznaniu. Jeszcze w 1940 roku rozpoczął pracę jako pracownik techniczny w Dyrekcji Kolei w Poznaniu. Sześć lat później został zatrudniony w Centralnym Biurze Konstrukcyjnym Przemysłu Taboru Kolejowego. To m.in. ono odpowiadało za projekty, które następnie były realizowane w Zakładach Cegielskiego. Tam też wykonano lokomotywę Ty51-183. Prace nad nią zakończono w 1956 roku.

- To jest stuprocentowo poznańska lokomotywa. Została stworzona przez poznańskich konstruktorów i wyprodukowana w Cegielskim - mówi prof. Witold Mazurczak. Lokomotywa miała być przeznaczona do przewozów towarowych. W tamtych czasach była najcięższym i najmocniejszym wyprodukowanym w Polsce parowozem.

Wśród tysięcy kartek

- Kiedy byłem małym dzieckiem i przychodziłem do ojca do biura największe wrażenie robiły na mnie tony papieru oraz tłum ludzi pieczołowicie pracujących przy deskach kreślarskich i rysujących każdy element. To była tytaniczna praca - opowiada prof. Witold Mazurczak.

Z kolej Jan Mazurczak, syn prof. Mazurczaka i wnuk Franciszka, dodaje: - Trudno mi sobie wyobrazić jak to wszystko można było robić tylko za pomocą linijki, kartki papieru i ołówka, nie mając wsparcia komputerowego.

Franciszek Mazurczak większość czasu w ciągu dnia spędzał w biurze. W latach 1956-1971 kiedy był głównym konstruktorem lokomotyw, rzadko bywał w domu. Do pracy wychodził z rana, a wracał wieczorem.

- W tym okresie brakowało ojca w domu. To się zmieniło po 1971 roku, gdy przestał być głównym konstruktorem. Ponadto przeprowadziliśmy się na Wildę, skąd miał zaledwie jeden przystanek tramwajowy do pracy, więc czasami przychodził nawet na obiad do domu. Poza tym zawsze kojarzę ojca z suwakiem logarytmicznym, na którym robił wszystkie obliczenia. To było dla mnie niesamowite

- wspomina prof. Mazurczak.

Jednocześnie dodaje, że z dzieciństwa pamięta również bardzo dużą liczbę książek, które znajdowały się w domu. Były one poświęcone przede wszystkim kolei oraz parowozom. To z nich prof. Mazurczak uczył się rysować. Jego ojciec miał wtedy jeszcze nadzieję, że syn pójdzie w jego ślady i również zajmie się projektowaniem. Tym bardziej, że jak się okazuje, wiedza dotycząca parowozów potrafiła być przydatna również na... wakacjach.

- Pamiętam jak kiedyś mieliśmy wracać z wakacji pociągiem z Rościnna, niedaleko Skoków, do Poznania. Staliśmy na stacji i zepsuła się lokomotywa. Wiele osób próbowało coś z tym zrobić, a moja mama krzyczała na ojca, by poszedł i pomógł. Nie chciał tego zrobić, ale w końcu to na nim wymogła.

Wszedł do środka lokomotywy, coś tam pokazywał i mówił. Ostatecznie lokomotywa ruszyła. Nie wiem jaką rolę odegrał w tym mój ojciec, ale byłem z niego dumny - opowiada prof. Witold Mazurczak.

Lokomotywy znane w całej Polsce

Lokomotywa Ty51-183 nie była jednak jedyną, którą zaprojektował Franciszek Mazurczak. W latach 60. ogromną popularnością cieszyły się między innymi pojazdy EU07 oraz ET22. Można je było zobaczyć na większości dworców kolejowych w Polsce.

- Kiedy byłem dzieckiem, przy każdej paradzie parowozów czy lokomotyw, powtarzano mi, że prawdopodobnie zostały one zaprojektowane przez dziadka. I kiedy patrzyłem na te lokomotywy, to wyobrażałem sobie dziadka, który je projektuje - wspomina J. Mazurczak.

Maszyny projektowane przez Franciszka Mazurczaka i jego zespół były sprzedawane także za granicę. Jednym z takich krajów były nawet Indie. - Ojciec utrzymywał kontakt z mieszkańcami Indii. Dzięki temu dostawaliśmy stamtąd życzenia czy nawet prezenty - wspomina prof. Witold Mazurczak.

Franciszek Mazurczak do końca życia zajmował się projektowaniem lokomotyw. Zmarł nagle w 1981 roku. Zasłabł w trakcie pracy. Lekarze nie zdążyli mu pomóc, mimo że po drugiej stronie jego biura znajdował się szpital Cegielskiego.

- Ojciec był bardzo zapracowany. Przy pierwszym kontakcie sprawiał wrażenie zamkniętego w sobie, ale po bliższym poznaniu okazywał się ciepłą osobę. Miał poczucie humoru, ale trudno było przełamać pierwszą barierę

- mówi prof. Mazurczak.

Jednocześnie dodaje, że jego ojciec był również kibicem piłki nożnej. Ironią losu jest jednak fakt, że pracował przy Zakładach Cegielskiego, w których kibicowało się przede wszystkim... Warcie Poznań. Jednak na meczach Lecha, główny konstruktor lokomotywy również się pojawiał.

- Dziadek na pewno teraz również cieszy się z góry. Jestem przekonany, że tworząc lokomotywę w latach 50., nie spodziewał się, że zostanie ona w przyszłości wyremontowana i postawiona jako symbol jednego z najważniejszych klubów w Polsce

- kończy Jan Mazurczak.

Norbert Kowalski

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.