Niezwykła Wigilia Genady’ego Iskhakova w Ciechocinku
Śpiewak, piosenkarz, aktor rodem z Kazachstanu spędził z żoną Jadwigą święta Bożego Narodzenia w Ciechocinku.
Genady Iskhakov mieszka od 11 lat w Polsce. Śpiewak, piosenkarz, aktor postanowił spędzić wraz z żoną Jadwigą święta Bożego Narodzenia w ciecho-cińskim Centrum Rehabilitacji i Wypoczynku TeoDorka. Skorzystali z tego również goście tej placówki, ponieważ artysta wystąpił podczas wieczerzy wigilijnej, śpiewając piękne polskie kolędy i inne popularne pieśni.
Goście przyjęli go bardzo ciepło, bowiem wspólne kolędowanie podniosło nastrój wieczoru. Niektórzy pamiętali tego artystę z występów na festiwalach kultury romskiej, na których wykonywał cygańskie i rosyjskie romanse, a także jego koncert w ciecho-cińskim Teatrze Letnim. Był też gościem festiwali piosenki młodzieży niepełnosprawnej „Impresje Artystyczne”. Wielu gości rozpoznało w Genadym Iskhakovie rabina z telewizyjnego serialu „Ojciec Mateusz”, a także jednego z bohaterów serialu telewizyjnego „Misja Afganistan” (grał tam naczelnika afgańskiej wioski) oraz z serialu „Samo życie”, w którym zagrał epizodyczną rolę sprzedawcy w sklepie zoologicznym.
- Zdecydowaliśmy się spędzić święta w Ciechocinku - podkreśla z uśmiechem Genady - ponieważ tu znaleźliśmy z żoną ciszę, spokój, wspaniałą polską kuchnię, a co najważniejsze prawdziwą rodzinną atmosferę - zapewnia.
Oboje państwo Iskhakov dzielili się z nami wrażeniami i zdradzili, że podczas kolacji wigilijnej było wiele niespodzianek. - Gospodarze zadbali nie tylko o dobre samopoczucie swoich gości, stoły zastawione były wigilijnymi tradycyjnymi potrawami, smacznymi i elegancko podanymi przez sprawnych kelnerów. Był też Mikołaj z podarunkami dla najmłodszych i niespodzianka - wspaniały tort i wielki bukiet czerwonych róż dla pary gości, która właśnie w Ciechocinku obchodziła swoją 40 rocznicę pożycia małżeńskiego.
- Atmosfera, jaką tu stworzono - podkreśla Genady - sprawiła, że zupełnie obcy sobie ludzie, którzy przyjechali z różnych miast Polski, poczuli się na ten moment jedną wielką rodziną. I to było piękne. Nawet deszczowa pogoda nie zdołała nikomu z nas zepsuć wspaniałego nastroju. Żałuję, że nie możemy spędzić tu sylwestra, ale muszę wracać do Warszawy na próby sylwestrowego spektaklu w teatrze - tłumaczy.
Z artystą i jego żoną Jadwigą, która przez 15 lat kierowała w Izraelu Domem dla Sprawiedliwych wśród Narodów Świata, rozmawialiśmy wczoraj. Opowiadali o tym, jak się spotkali 23 lata temu, i o artystycznych podróżach Gena-dy’ego. A także o tym, że rodzice artysty (tata był sędzią w Kazachstanie ) widzieli jego karierę w medycynie i nie bardzo akceptowali zainteresowania śpiewem, choć pięknie śpiewał od dziecka i bardzo lubił, gdy go proszono o piosenkę.
Pomimo że nawet poszedł na jakieś kursy medyczne i - jak wspominał - znakomicie robił zastrzyki, był konsekwentny w rozwijaniu swoich zainteresowań. Skończył konserwatorium muzyczne i początkowo śpiewał repertuar operowy, ale z czasem bliższe stały mu się teatr i estrada. Przez wiele lat występował w Wilnie.
Po przyjeździe do Polski związał się z Teatrem Żydowskim im. Estery Rachel i Idy Kamińskich w Warszawie, w którym gra do dziś. W październiku 2014 roku, na zaproszenie Polonii amerykańskiej, artysta koncertował w Stanach Zjednoczonych.
W swojej 40-letniej karierze artystycznej wystąpił na wielu scenach Ameryki, Europy, byłego Związku Radzieckiego. - Jednak żaden kraj nie dał mi tyle dobrego, ile dała mi Polska - podkreśla, kończąc opowieść o swojej artystycznej drodze.