Rodzice, ukochana, siostra - to tylko nieliczni adresaci listów wysłanych przez mieszkańców Golubia-Dobrzynia, Rypina i Lipna, którzy emigrowali w XIX w.
Książkę „Listy emigrantów z Brazylii i Stanów Zjednoczonych 1890-1891” wydano w latach 70. Została wznowiona w 2012 roku. W 1941 roku Witold Kula w kilku skrzyniach zalegających w piwnicy Archiwum Akt Dawnych w Warszawie odnalazł listy, które napisali emigranci ze Stanów Zjednoczonych i Brazylii. Kierowali je do swoich bliskich w zaborze rosyjskim. Jednak nigdy nie dotarły do adresatów. Zostały zatrzymane przez carską cenzurę, ponieważ namawiały do wyjazdów. Historie emigrantów są niezwykłe. Listy możemy przeczytać dzięki temu, że studenci Witolda Kuli w ramach tajnych kompletów z archiwistyki zajęli się ich opracowywaniem.
- Te listy są bardzo ciekawe, są wyrazem tęsknoty, miłości. Niektóre wzruszają, nad niektórymi trzeba posiedzieć, by je zrozumieć - mówi Ewa Kaźmierkiewicz z Miejskiej i Powiatowej Biblioteki Publicznej w Golubiu-Dobrzyniu. - W listach pojawia się nazwisko kleryka Stanisława Kazmierkiewicza. Staram się ustalić czy to moja rodzina.
Kleryk z St. Vicent Seminary w Westmoreland City pisał do Tejczera, sekretarza na poczcie w Dobrzyniu. Prosi go o przysługę - by ułatwił jego matce i dwóm siostrom przejście przez granicę, by mogły przyjechać na wyświęcenie.
Niemal we wszystkich listach w pierwszym zdaniu nadawcy piszą „niech będzie pochwalony Jezus Chrystus”. To pokazuje jak ponad 125 lat temu silna była wiara. W listach pojawiają się liczne błędy ortograficzne. Niestety wielu emigrantów skończyło zaledwie kilka klas szkoły, część nie umiała pisać, więc zlecała redagowanie listów.
Josef Alexander z Cleveland pisał do rodziców w Dobrzyniu. Wymienia on Sendera ze Świętosławia i jego syna Hirsz-Jakuba. Jan Maślankowski z Chicago napisał do siostry Marianny Świerczyńskiej z Dobrzynia. Przyznaje, że nie pisze samodzielnie. Józef Szałwiński z Schenectady napisał list do państwa Klonowskich z Dobrzynia. Wyjawia, że chce mieć za żonę ich córkę Zośkę. - Jeżeli ona mnie tak kocha, o mnie myśli jak ja o niej, to niech przyjeżdża bez żadnego wstydu i obawy, a zdaje my się, że nie bęndzie tego żałować - pisze Józef.
Dalej czytamy: „I Ciebie Kochana Zosią proszę, nie lekaj się niczego i nie obawiaj to ty wiesz, żem ja cię w Kają lubiał i kochał i tera za toba tęsknię, wienc możesz wiedzić, że na żoną obłądę ciebie wystawiać nie chce tylko cię chcę mnieć za żonę. Więnc tylko przyjezdziaj najrosza Zosia, nie czekoj wiosny, tylko przyjeżdziaj zara i mój brat i wój mogą s tobą przyjechać. A o robote to się wszyscy nie kłopoccie bo roboty u nas jest dość i dobrze płacą”. Adresat wspomina także o staraniach o polski kościół. Wymienia Płonne i nazwiska bliskich - Żywiccy, Bojanowscy, Kurpiewscy, Robolewska, Tymnienieccy, Laskowski.
Jest sporo nazwisk
Stanisław Górny z Jersey City pisał do rodziców w Działy-niu. Chce ściągnąć siostrę Zosię. Michał Gołębiewski z Milkwaukee napisał do Anny Kropkowskiej z Sokołowa. Pozdrawia Moscieńskiego, Szymka Wiśniewskiego i Antka Bukowskiego. Michalina Goczeska z Chicago napisała do mamy - Marianny z Dulska. Pozdrawia Świeszczy i Chylickych. Andrzej Brudziński list z Syracuse adresował do Andrzeja Kamińskiego w Rumunkach.
Grupa studentów z Instytutu Etnologii i Antropologii Kulturowej Uniwersytetu Adama Mickiewicza w Poznaniu poszukuje informacji o historii emigrantów oraz adresatach niedostarczonych listów. W ramach projektu realizowanego przez dr Natalię Bloch ze studentami, powstaje opracowanie dotyczące emigrantów z powiatu golubsko-dobrzyńskiego, rypińskiego i lipnowskiego.
Potrzebne informacje
- Zdecydowaliśmy się na przeprowadzenie badań w tych okolicach analizując wydane drukiem listy emigrantów z Ameryki. Szukamy dziś potomków lub rodzin adresatów, które mają krewnych za wielką wodą. Chcielibyśmy się przekonać, czy mimo niedotarcia listów, pewne historie miały dalszy ciąg. Na podstawie opowieści mieszkańców planujemy wydać książkę o historii emigracji do Ameryk z tego regionu - mówi Aleksandra Turowska, doktorantka na UAM w Poznaniu.
Historie są niezwykłe. - Żaden z listów, na podstawie których prowadzimy badania nie doszedł do adresatów. To właśnie nadaje lekturze tych listów akcent dramatyczny. Rozbite małżeństwa, zawiedzione zaufanie braterskie, niepożegnani rodzice przed śmiercią. Między innymi takie tragedie zlewają się w wielki dramat społeczny - czytamy w przedmowie do książki Witolda Kuli.
Informacje można przekazywać telefonicznie - 886 453 322 lub wysyłając e-mail - ola.turowska@gmail.com.