Nowa konstytucja jest dla PiS jak króliczek, którego może gonić [wideo]
Wystarczyło majowe przemówienie Jarosława Kaczyńskiego o zmianie konstytucji, by rozbudzić i podzielić Polaków. Potrzebujemy tej zmiany?
Jednym z ważniejszych konstytucyjnych postulatów PiS jest zmiana systemu rządów w Polsce. Przyjęta w referendum w 1997 roku i obowiązująca ustawa zasadnicza przyznaje władzę parlamentowi i rządowi, przy czym pozycja gabinetu premiera jest słabsza. Ministrowie i premier odpowiadają przed parlamentem za swoją działalność. Zdaniem PiS, ten system władzy już się nie sprawdza, dlatego należy zmienić konstytucję i wprowadzić system prezydencki lub kanclerski, na wzór Niemiec.
Marek Magierowski, doradca prezydenta Andrzeja Dudy, jest przekonany, że silna władza prezydenta albo premiera z bardzo dużymi kompetencjami konieczna jest ze względu na okoliczności polityczne i geopolityczne.
- W obecnej sytuacji Polski nie ma sensu niczego zmieniać! - przekonuje bydgoski poseł Nowoczesnej Michał Stasiński. - Jak jest pożar na statku i grozi mu utonięcie, to gasimy pożar, a nie zastanawiamy się, jak go przebudować. Myślenie, że nowa konstytucja uchroni nas przed kryzysami politycznymi to fantasmagorie.
Poseł Stasiński nie wyobraża sobie, co mogłoby się stać, gdyby - mając system prezydencki - wybory wygrał jakiś drugi Tymiński. Zastanawia się także, jak wyglądałaby Polska, gdyby Jarosław Kaczyński był premierem - kanclerzem: - Jest się czego bać.
Polska konstytucja do zmiany? Prof. Zoll: Rządy PiS dają do myślenia
TVN24
Posłowie PiS z regionu jak jeden mąż wtórują pomysłowi silnych rządów prezydenckich lub gabinetowych. - System mieszany, jak u nas, nie sprawdza się do końca - mówi Łukasz Zbonikowski, poseł PiS z Włocławka. - Nasz model budowany był w taki sposób, by zrównoważyć różne siły polityczne tamtego okresu. Okazuje się jednak, że najsilniejsze demokratyczne państwa na świecie mają albo mocny kanclerski rząd, albo władzę prezydencką.
Nie budzi obaw posła Zbonikowskiego prawdopodobieństwo, że wybory może wygrać wyjątkowo skuteczny demagog, który mając ogromną władzę, doprowadzi państwo do ruiny. - Przez 26 lat nic takiego się nie wydarzyło - ripostuje poseł Zbonikowski. - W USA Donald Trump może zostać prezydentem i nikt nie myśli o zmianie konstytucji. Robienie takich „mieszadeł” systemowych jak u nas blokuje wypełnianie mandatu od narodu i jest bardzo złe dla państwa.
Od momentu powstania ruchu Kukiz’15 jego lider domaga się zmiany konstytucji. Jak przekonuje - chce przywróć Polskę obywatelom, nie precyzując jednak, jak to konkretnie zrobić. Poseł tego ugrupowania Paweł Szramka z Brodnicy przyznaje, że należałoby nie tyle wprowadzić system prezydencki, co znacząco wzmocnić pozycję głowy państwa: - Myślę, że Polacy potrzebują prawdziwego przywódcy, tymczasem u nas trochę rządzi premier, trochę prezydent. A w konsekwencji z ławy sejmowej dostają polecenia od jednego szeregowego posła, który jest szefem partii.
Paweł Olszewski, poseł Platformy z Bydgoszczy, wyjaśnia: - Po pierwsze, ani prezydent Duda, ani pani premier, ani pan Magierowski nie będą decydować o kształcie konstytucji i modelu polskich rządów. To jest tylko w głowie Jarosława Kaczyńskiego. I po drugie, nie widzę najmniejszych szans, by w tej kadencji parlamentu można było zmienić konstytucję.
Do zmiany ustawy zasadniczej potrzeba 2/3 głosów, czyli 307 posłów gotowych poprzeć zmiany konstytucji. PiS ma dziś 234 parlamentarzystów.
Nie tylko „żyrandol”
Dr Sławomir Drelich, politolog z UMK w Toruniu, już pół roku temu w rozmowie z „Pomorską” namawiał polityków do zmiany konstytucji. - Jestem wielkim zwolennikiem zmiany, choć niekoniecznie odpowiadają mi realia polityczne, w których znaleźliśmy się dziś - zastrzega dr Drelich. - Jarosław Kaczyński i PiS wykorzystują zamieszanie wokół Trybunału Konstytucyjnego, żeby umocnić potrzebę zmiany konstytucji.
Dr Drelich: - Prezydentura to nie tylko „żyrandol”. Powinniśmy dookreślić, czy wzmacniać prezydenta na wzór Stanów Zjednoczonych, z prezydentem niezależnym od parlamentu, czy też umacniać system parlamentarno-gabinetowy. Może taka prezydentura, z jaką mamy dzisiaj do czynienia, nie ma sensu? - zastanawia się politolog z UMK.
Bez takich szczegółów
Dr Drelich jest sceptyczny co do szczegółowych zapisów w konstytucji, określania wielkości emerytur czy wynagrodzenia, bo już dziś mamy w konstytucji zapisy np. dotyczące zasady sprawiedliwości społecznej czy społecznej gospodarki rynkowej, o których tak naprawdę niewiele możemy powiedzieć.
- A jeśli chodzi o preambułę - odwołanie do Boga, o którym mówią politycy PiS, to obecne jest na tyle neutralne, że mogłoby pozostać w tym samym kształcie. Nie upierałbym się tu przy zmianach. Ze względu na dziedzictwo kultury europejskiej nie powinniśmy obawiać się odwołania do chrześcijańskiego dziedzictwa w potencjalnej preambule nowej konstytucji. Chrześcijaństwo - obok greckiej filozofii i rzymskiego prawa - jest na tyle mocnym źródłem europejskiej cywilizacji, że nawet osoby niewierzące powinny przyklasnąć potencjalnemu odwołaniu do dziedzictwa chrześcijańskiego w nowej preambule.
Dr Drelich: - Patrząc na polaryzację w polityce, która została sprowokowana sporem o Trybunał Konstytucyjny - jestem sceptyczny co do możliwości zmian w konstytucji. Gdyby ten spór wreszcie zażegnać - a do tego potrzebna jest wola obu stron, a żadna nie chce ustąpić - to nawet w obecnej kadencji byłaby możliwość wprowadzenia zmian. PiS i klub Kukiza są otwarci na zmianę, a brakuje tylko kilkudziesięciu głosów do uzyskania dwóch trzecich. Tylko najpierw należałoby zakończyć spór o trybunał, później rzetelnie porozmawiać, jak nowy ustrój ma wyglądać. I przyjąć, że wejdzie on w życie np. 1 stycznia 2020 roku lub po następnych wyborach prezydenckich. Data musi być odległa, żeby żadna ze stron politycznego sporu nie była pewna, kto wtedy będzie rządzić. To jedyne uczciwe rozwiązanie.
- Kiedy słyszę wypowiedzi polityków PiS o potrzebie zmian w konstytucji, to mam wrażenie, że oni sami nie wiedzą, o co im chodzi? - komentuje poseł Krzysztof Brejza, PO. - PiS musi rozmawiać o konstytucji, żeby nakarmić czymś swój elektorat! Dziś mamy zdruzgotaną konstytucję i system praworządności. Mamy kryzys w systemie prawa: sądy deklarują przestrzeganie orzeczeń TK, a rząd wstrzymuje publikację wyroku. PiS doprowadziło Polskę do katastrofy także w stosunkach zagranicznych, jesteśmy uważani za państwo paraautorytarne. Jedynym państwem, które siedzi cicho i zaciera ręce, jest Rosja.
- PiS debatą nad zmianami w konstytucji próbuje stworzyć mgłę, która przesłoni bieżące problemy Polaków - uważa poseł Brejza. - System rządów PiS jest wyczerpany. Bardzo intensywna, 5-miesięczna pogoń za stanowiskami to szczyty partyjniactwa. Najbezpieczniejszym króliczkiem do gonienia jest konstytucja. Postawiono cel dla partyjnego aparatu i żelaznego elektoratu PiS.