Nowa Sól: Lata lecą, a młyn jak stał, tak stoi. I stwarza coraz większe zagrożenie
Stary młyn na ul. Królowej Jadwigi już od kilku lat wali się na naszych oczach. Na początku tygodnia na chodnik poleciały cegły, każda o wadze ok. dwóch kilogramów. Na szczęście nikt nie ucierpiał.
Który to już raz? Ciężko zliczyć. Z pewnością jednak każdy przypadek, w którym stary młyn przypomina o swoim istnieniu, jest groźniejszy od poprzedniego. W poniedziałek, z opuszczonego budynku na ul. Królowej Jadwigi znów posypał się gruz. Znów, na szczęście, tylko na chodnik, choć całość działa się na oczach przechodnia, który czym prędzej poinformował odpowiednie służby.
Na miejscu czym prędzej pojawiła się straż miejska
Szybko okazało się, że z budynku nie oderwały się kawałki tynku, ale całe cegły. - To były dwukilowe odłamki. Gdyby coś takiego trafiło człowieka w głowę, strach myśleć, co by się stało... - kręci głową st. insp. Jacek Baranowski ze straży miejskiej. Mundurowi wezwali na pomoc straż pożarną, by pozbyć się obluzowanych cegłówek. - To się ledwo trzymało, strażak tylko dotknął i wszystko poleciało. Całość wisiała na słowo honoru - opowiada J. Baranowski.
Co ciekawe, całą akcję widział inspektor nadzoru budowlanego, który... akurat tamtędy przechodził. - Zasugerował nam, że nadproże może wymagać dodatkowego zabezpieczenia - mówi strażnik. - Poproszę pana Waleriana Stefurę z urzędu miasta, by przyjrzał się temu okiem fachowca, bo on jest inspektorem nadzoru budowlanego - dodaje.
Postępowania w sprawie starego młyna prowadziły chyba wszelkie możliwe organy i instytucje.
Swego czasu właścicielka budynku została ukarana grzywną w wysokości 5 tys. zł. oraz, dodatkowo, kosztami postępowania. Jednak ok. półtora roku temu kobieta zmarła, a spadkobiercy nie kwapią się do tego, by zająć się niszczejącym majątkiem. Sprawy z pewnością nie ułatwia fakt, że osoby odpowiedzialne za młyn pochodzą z województwa małopolskiego, konkretnie z Nowego Sącza. Więc, chcąc nie chcąc, młynem w razie potrzeby zajmuje się nowosolski magistrat. Na własny koszt.
- Prosimy urząd miasta o zastępcze zabezpieczenie. Półtora roku temu coś takiego miało miejsce, to był stan wyższej konieczności. Zamurowano wówczas okna, bo z reguły wchodziła tam młodzież. Często też dochodziło do pożarów - wyjaśnia J. Baranowski. - O incydencie osobiście poinformowałem nadzór budowlany, a po całym zdarzeniu jeszcze pisemnie. Prowadzą w tej chwili postępowanie - dodaje.