Nowe dramaty millenialsa: Zamknąć biblioteki!
Koronawirus bez pardonu zaczyna panoszyć się w każdej dziedzinie naszego życia. Zagrożenie epidemią wywołało paraliż szpitali. Szkoły i przedszkola zamknięto na dwa tygodnie. Ucierpieli miłośnicy sportu, którzy nie zobaczą swoich ulubionych zawodników na żywo w akcji. Lamentują konsumenci kultury, którzy raczej nie udadzą się ani do kina, ani do teatru i nie pójdą na koncert swojego ulubionego artysty.
Ci, którzy z obaw przed zachorowaniem zostali w domach, mają nie lada dylemat. Co zrobić z wolnym czasem? Zapasy zrobione, makaron i ryż wysypują się z kuchennych szafek, leki pochowane w ciemnych zakamarkach domu, a papier toaletowy zajął już całą łazienkę. Można oczywiście siedzieć cały dzień przed telewizorem i śledzić to, co dzieje się w kraju i na świecie. A - jak wiemy - dzieje się sporo. Człowiek się nasłucha, wpada w panikę, coś strasznego. A gdyby tak poszukać bezpiecznej alternatywy na zabicie czasu? Tylko co nią jest? Radosne filmy? Zabawne seriale? A może ciekawe książki?
Spotkałam się z opinią, że "zamknąć teatry, to tak, jakby zabronić Polakom czytać książki. Czyli bez różnicy". Bo przecież do teatru chodzą nieliczni, a książek nie czyta już prawie nikt. Ja się nie zgadzam!
Książki mogą nam przyjść z pomocą w tych trudnych dniach. Dać wytchnienie, ukojenie i choć na chwilę uciec w inny świat. Pod warunkiem oczywiście, że nie trafi w Wasze ręce "Bastion" Stephena Kinga, o którym mowa była w moim poprzednim felietonie.
Wszystkich moli książkowych, a i tych, którzy w akcie desperacji sięgną po książkę po kilku latach przerwy, muszę jednak uczciwie ostrzec: nawet czytanie książek może okazać się niebezpieczne. Jak to możliwe? Książki, zwłaszcza te, które przechodziły z rąk do rąk, czekając na swojego czytelnika na przykład na półce w bibliotece, mogą być świetnym nośnikiem wirusów i bakterii.
Według badań naukowców, te książki, które są najchętniej wypożyczane noszą na sobie ślady bakterii, grzybów, drobnoustrojów i wirusów. Nie tak trudno wyobrazić sobie chorego na grypę miłośnika książek, który, zanim przewróci kolejną stronę w swojej lekturze... obficie ślini palec. Potem oddaje książkę do biblioteki, a tam, podstępny wirus już już cierpliwie czeka, żeby trafić do kolejnego domu. A jeżeli książka jest towarem chodliwym i popularnym, nie będzie czekał długo.
Zanim rozważycie więc wycieczkę do biblioteki i zaopatrzenie się w te najbardziej popularne pozycje, przemyślcie sprawę bardzo dokładnie. A jeśli już zechcecie tam zawitać, myjcie ręce, albo... zrezygnujcie z wizyty. Od czytania książek i mycia rąk jeszcze nikt nie umarł, od koronawirusa już tak. Jako wielka miłośniczka papieru i wszystkiego, co drukowane, z bólem serca dam Wam jeszcze jedną radę: kupcie sobie czytnik.