Nowe farmy wiatrowe zablokują budowy
Nowe przepisy miały chronić mieszkańców, a w rzeczywistości znacznie ograniczają prawo do własności prywatnej.
Kończy się okres przejściowy związany z wejściem w życie przepisów ustawy o elektrowniach wiatrowych. Szczególnie jeden jej zapis spędza sen z powiek mieszkańcom, których działki znajdują się w pobliżu wiatraków. Chodzi o przepis, że elektrownię wiatrową będzie można postawić w odległości nie mniejszej niż 10-krotność jej wysokości (wraz z wirnikiem i łopatami) od zabudowań mieszkalnych i mieszanych. W praktyce oznacza to, że w promieniu od 1,5 do 2 km nie powinien znajdować się żaden budynek mieszkalny. Problem w tym, że taka sama odległość będzie obowiązywać od wiatraków, które już stoją. Właściciel nie będzie mógł postawić budynku na własnej działce, jeżeli będzie ona w promieniu wspomnianej odległości od wiatraka.
- To jakiś chory absurd i dyskryminacja - irytują się mieszkańcy.
W gminie wiejskiej Łańcut wiatrowych farm znajduje się 19, a teren wyłączony spod inwestycji sięga nawet sąsiedniej gminy Markowa.
Ustawa o elektrowniach wiatrowych wejdzie w życie po okresie przejściowym, 36 miesiącach od jej uchwalenia i podpisania przez prezydenta, czyli w lipcu 2019 roku.
Dzieci nie wybudują domu
Z takim rozwiązaniem nie zgadzają się mieszkańcy, których działki sąsiadują z wybudowanymi już wiatrakami. W samej miejscowości Gać 3/4 jej terenu będzie objęte zakazem inwestowania wskutek nowych przepisów.
- Zapisałam dzieciom hektar ziemi. Mieli się tam wybudować. Okazuje się jednak, że są przeszkody, ponieważ nowe przepisy wymuszają odległość w ich przypadku od wiatraka 1,6 km, a dom stanąłby niecały kilometr od niego. Teraz jeszcze budowa byłaby możliwa, tylko co będzie, jak zaczną budować dom i okaże się, że nie będą mogli skończyć. To jest tak, że ktoś się pospieszył, tworząc nowe przepisy i wylał dziecko z kąpielą - denerwuje się pani Zofia, mieszkanka gminy Gać.
O skalę problemu od poniedziałku próbowaliśmy zapytać władze gminy Gać, jednak wójt Grażyna Pieniążek nie znalazła czasu, aby porozmawiać o kłopotach swoich mieszkańców.
Inaczej niż Tadeusz Bar, wójt Markowej.
- Już we wrześniu zwróciliśmy się z pismem do sąsiednich gmin w tej sprawie. Mimo że na naszym terenie nie ma farm wiatrowych, to promień, w którym nie będzie można prowadzić inwestycji, obejmuje np. Markową Górną. O sprawie wiedzą posłowie. Problem jest poważny i w tej sprawie należy działać szybko, ponieważ mieszkańcy gminy mają prawo wiedzieć, jak ostatecznie wyglądać będzie sytuacja - mówi wójt Tadeusz Bar.
Obowiązują nas stare przepisy
Powodów do paniki nie widzi Zbigniew Łoza, wójt gminy wiejskiej Łańcut, w której wybudowano już 19 farm wiatrowych.
- Z tego, co wiem, będą zmiany w tych przepisach. Pracują nad tym posłowie z naszego regionu: Bogdan Rzońca i Kazimierz Gołojuch. Obecnie obowiązuje okres przejściowy i stare przepisy. My wydajemy mieszkańcom warunki zabudowy według starych zasad, czyli 350 m od wiatraka - tłumaczy wójt Łańcuta.
Sam przepis jest dyskusyjny. Kilka lat temu mieszkańcy Malawy i Woli Rafałowskiej skutecznie protestowali przeciwko budowie farm wiatrowych, które miały stanąć w bezpośrednim sąsiedztwie ich zabudowań. Wprowadzony przepis uniemożliwia takie rozwiązanie.