Nowe przepisy w sprawie wycinki drzew. Urzędnicy: "Nie wszystko na swojej ziemi można wyciąć"
Od trzydziestu dni drzewa znikają po cichu. Nikną z podwórek, gdzie nie było do tej pory miejsca na parkowanie samochodów albo gdzie zacieniały balkony lub pyliły na wiosnę. Pozwala na to uchwalona przez posłów w Sali Kolumnowej 16 grudnia i obowiązująca od początku tego roku nowelizacja ustawy o ochronie przyrody. Nowelizacja zwalnia z obowiązku uzyskania zezwolenia na usunięcie drzew i krzewów, które rosną na nieruchomościach stanowiących własność osób fizycznych.
Nikt w miastach i gminach nie wie, ile drzew już wycięto.
- Choć brak szczegółowych danych, to rzeczywiście nasz Wydział Środowiska potwierdza, że po wprowadzeniu nowej ustawy wzrosła skala wycinki drzew na prywatnych działkach - mówi Sebastian Drausal, rzecznik UM Gdyni, miasta, w którym 41 proc. powierzchni pokrywają tereny zielone. - Przy czym zainteresowanie możliwościami wynikającymi z ustawy jest bardzo duże. Kontaktują się z nami zarówno osoby zadowolone z nowego prawa, jak i przeciwne wycinkom.
- Codziennie odbieramy mnóstwo telefonów od mieszkańców, pytających o wycięcie drzew - dodaje Dariusz Wołodźko z biura prasowego gdańskiego magistratu. - Wyjaśnianiem uwarunkowań prawnych zajmuje się pięciu pracowników.
Również w położonej na skraju Borów Tucholskich gminie Kaliska (70 proc. powierzchni to użytki leśne) do Urzędu Gminy ciągną mieszkańcy, pytając, czy można już bez zgody gminy usunąć drzewa z podwórek.
- Do tej pory wydawaliśmy każdorazowo zezwolenia - tłumaczy Katarzyna Zielińska z Urzędu Gminy. - Oczekiwanie trwało do trzydziestu dni. Teraz są już niepotrzebne.
Nie wszystko można
Choć zezwoleń nie trzeba, to urzędnicy tłumaczą, że nie wszystko na swojej ziemi można wyciąć.
I wyliczają - nie można usuwać drzew z terenów leśnych oraz na cele związane z prowadzeniem działalności gospodarczej. Ponadto trzeba najpierw wymierzyć drzewo. Chronione są topole, wierzby, kasztanowce zwyczajne, klony, robinie i platany, których obwód pnia na wysokości 130 cm nie przekracza 100 cm. W przypadku pozostałych gatunków obwód na tej samej wysokości nie może być większy niż 50 centymetrów. Przed zaangażowaniem drwala należy sprawdzić, czy w zapisach miejscowego planu zagospodarowania przestrzennego nie ma zakazu wycinki drzew. Ponadto w okresie lęgowym ptaków (od 1 marca do 15 października) chronione są drzewa, w których ptaki uwiły gniazda.
Okazuje się także, że niektóre miasta, dzięki wpisaniu danego zespołu urbanistycznego do rejestru zabytków, unikną skutków podjętej pospiesznie uchwały.
- Tak jest w Sopocie, gdzie nadal wymagane będzie pozwolenie miejskiego konserwatora zabytków na wycinkę drzew - wyjaśnia Magdalena Czarzyńska-Jachim, rzeczniczka prasowa Urzędu Miasta Sopotu. - Już przed dwoma tygodniami wydaliśmy komunikat, w którym informujemy, że wejście w życie nowelizacji nie ma wpływu na treść przepisów ustawy z dnia 23 lipca 2003 r. o ochronie zabytków i opiece nad zabytkami.
Nie do policzenia
Ekolodzy twierdzą, że twórcy znowelizowanej ustawy zapomnieli o ważnym elemencie - ochronie gatunkowej drzew, roślin, grzybów.
- Sopot się jeszcze broni, ale jak będzie gdzie indziej? Nie wszyscy respektują zabytkowy charakter nieruchomości - mówi Adam Juźwiak, adiunkt Działu Przyrodniczego Muzeum w Kwidzynie, członek Stowarzyszenia Eko-Inicjatywa. I opowiada o pofolwarcznym parku we wsi Krzykosy koło Kwidzyna , wyciętym kawałek po kawałku przez prywatnego właściciela. Tak naprawdę bowiem nie wiadomo, czy ktoś będzie sprawdzał respektowanie przepisów ograniczających wycinkę. Zresztą zbadanie po czasie legalności wycinki nie uratuje drzewa.
Skutki „poluzowania” prawa mogliśmy zaobserwować po 2000 r., gdy ówczesny rząd SLD mimo protestów samorządowców, ekologów i ludzi kultury zgodził się na wycinkę przydrożnych drzew. W przeciągu zaledwie półtora roku zniknęły prawie 4 tysiące kilometrów zadrzewień przy drogach. Zakładając, że na jednym kilometrze rosło 300-500 drzew, Polska straciła ich około 1,6 miliona.
Ile zniknie teraz?