Od nowego roku płaca minimalna ma wynosić 2 tys. zł brutto, a najniższa stawka godzinowa 12 zł brutto. Z podwyżki cieszą się pracownicy o niskich zarobkach, przedsiębiorcy są bardziej sceptyczni.
- 12 zł za godzinę? Rewelacja! Mam nadzieje jednak, że to nie są tylko obietnice, ale że te pieniądze rzeczywiście znajdą się w naszych portfelach! Byłabym przeszczęśliwa, gdyby wdrożyli ten projekt - mówi Anna Jopek z Zielonej Góry, pracownik ksero. - W porównaniu z zarobkami na Zachodzie to nadal mała stawka, ale… dobre i to!
Alicja Sobczak z Nowej Soli, na co dzień „mama na pełny etat” uważa, że stawka wydaje się być w miarę przyzwoita, choć powinna być jeszcze większa . - Problemem nie wydaje się dziś brak samej pracy, ale niskie zarobki, które nie pozwalają wielu osobom na normalne życie - dodaje.
Emilia Jędrzejak z Gorzowa ma dwójkę dzieci, jest po pedagogice i ciężko jej znaleźć pracę. Zatrudnia się więc dorywczo jako sprzedawczyni. - Jak najbardziej jestem za podniesieniem stawki godzinowej. Wówczas bardziej będzie mi się chciało chodzić do pracy - przyznaje. Teraz zarabia zaledwie 8 zł za godzinę. - Gdyby było to 12 zł, byłoby inaczej. Lżej byłoby spłacać kredyt - mówi gorzowianka.
W lepszej sytuacji jest pan Marcin z Żagania ( nie zgodził się na podanie nazwiska). - Te 12 zł za godzinę może kogoś ucieszy. Ja w budowlance zarabiam więcej. Co prawda nie wszystko oficjalnie, ale szef co jakiś czas odpala coś ekstra, do koperty. Nie o wszystkim musi wiedzieć fiskus - zdradza nam.
Rząd zapowiedział, że od przyszłego roku płaca minimalna wzrośnie z 1.850 zł do 2 tys. zł brutto. To oznacza, że do kieszeni pracownika trafi ok. 1459 zł zamiast obecnych 1355 zł, czyli o 104 zł więcej.
Jak wyliczają eksperci, od 2008 r. dochody osoby zarabiającej minimalną płacę wzrosły o 504 zł, podczas, gdy koszty pracodawcy o 925 zł. Wzrost minimalnego wynagrodzenia do 2 tys. zł brutto oznacza faktyczny wzrost kosztu zatrudnienia do poziomu 2412,20 zł (czyli o ponad 180 zł).
W planach jest także wprowadzenie minimalnej stawki godzinowej w wysokości 12 zł.
- Podwyższenie stawki na pewno pozytywnie odczują ci najmniej zarabiający, którzy będą mieli więcej w portfelu. Duże firmy produkcyjne, które zarabiają na dużej marży, nawet tego wzrostu nie odczują. Będzie to jednak odczuwalne w małych firmach. Komuś, kto zatrudnia pracownika np. w warzywniaku, ciężko będzie podnieść tę stawkę. Drobny handel opiera się bowiem na niskich marżach - mówi Jarosław Nieradka, dyrektor biura Organizacji Pracodawców Ziemi Lubuskiej w Zielonej Górze. Według niego wprowadzenie wyższej stawki godzinowej odczują jednoosobowe firmy (w Lubuskiem to połowa z wszystkich 60 tys. firm). - Wraz z podwyższeniem płacy wzrosną też pewnie składki na ubezpieczenie. A dla kogoś, kto już teraz płaci ok. 1,1 tys. zł ZUS-u, dodatkowe obciążenie może być zabójcze. Z krajobrazu naszych miejscowości mogą więc zniknąć kolejne kioski czy warzywniaki - mówi Nieradka.
Podobne zdanie na ten temat ma Krzysztof Olszowy, właściciel hotelu Amadeus w Zielonej Górze. - Na moją działalność podwyższenie płacy minimalnej nie wpłynie w żaden sposób, bo i tak muszę płacić ludziom więcej niż proponowane stawki - mówi . - Jestem jednak pewien, że w kraju wielu pracodawców, szczególnie w małych miejscowościach nie da rady płacić takich stawek. Będą zatrudniać ludzi na czarno.
Przeciwko ustaleniu stawki godzinowej na poziomie 12 zł protestuje Sławomir Kubzdyl, właściciel produkującej meble w podgorzowskim Wawrowie, w której zatrudnionych jest 200 osób. - Dlaczego ktoś chce ustalać, ile powinienem płacić zatrudnionemu? To powinna być sprawa jedynie pomiędzy pracodawcą a pracownikiem - mówi przedsiębiorca.
Jak ocenia on wysokość stawki? - Dla fachowca jest ona zdecydowanie za niska, ale dla osoby, która np. dopiero przyucza się do zawodu, jest ona za wysoka. Przecież zdarzają się pracownicy, którzy wyrabiają jedynie 20-30 proc. normy. Czy oni też powinni zarabiać tyle samo, co ktoś, kto pracuje efektywniej? - pyta Kubzdyl.
Nasi przedsiębiorcy chcieliby płacić więcej, jednak koszty pracy często podcinają im skrzydła
Większym optymistą jest Jerzy Korolewicz, prezes Zachodniej Izby Przemysłowo-Handlowej w Gorzowie. - Ta stawka nie powinna wynosić 12 zł, lecz 13, a nawet 14 zł. Bo dlaczego ludzie mają zarabiać tak niewiele, że nawet nie są w stanie się utrzymać - mówi nam. Jego zdaniem podniesienie stawki godzinowej będzie miało pozytywny wpływ. I to zarówno dla pracowników jak i pracodawców. - Ideą tej stawki jest to, żeby zatrudniać na umowę o pracę, a nie na godzinę. W tym drugim przypadku jest tak, że jeśli ktoś przepracuje ponad 160 godzin w miesiącu, zarobi mniej niż minimalna pensja. Jak tłumaczy Korolewicz, zatrudnianie na godziny dotyczy zwykle handlu, hotelarstwa czy ochrony. - W tych branżach najciężej jest znaleźć pracownika, więc jeśli będzie 12-złotowa stawka, to firmy będą mogły się rozwijać, bo jest szansa, że więcej osób zechce w nich pracować, a więc firmy będą mogły lepiej świadczyć usługę.
Nasi przedsiębiorcy chcieliby płacić więcej, jednak koszty pracy często podcinają im skrzydła. - Ludzie zarabiają kiepsko i powinni godnie żyć. Ale przy tym nie można zabić przedsiębiorców, dla których nawet niewielka podwyżka dla pracowników oznacza znacznie wyższe koszty związane z opłaceniem ZUS-u, podatków i innych pochodnych - uważa Ireneusz Danieliszyn, przedsiębiorca z Żagania. - Można rozwiązać problem, jeśli ZUS zgodziłby się na oddanie pracownikom połowy składek, zaś drugą połowę dopłaciliby pracodawcy - proponuje.