Paulina Tomczykowska złożyła już oficjalne skargi na stomatologa (bez specjalizacji ortodontycznej) i przychodnię na Skarpie, w której przyjmował. W internecie natomiast skrzykują się inne ofiary pana doktora. Przedstawiamy wersję pokrzywdzonej pacjentki przychodni. Doktora głosu brakuje - od lipca jest na zwolnieniu chorobowym. Ale znikał już wcześniej...
- Idąc do przychodni, nie spodziewałam się, że może tam przyjmować ktoś taki: bez specjalizacji ortodonty, niewykonujący przed założeniem aparatu zdjęć rentgenowskich ani wycisku, nieprzedstawiający żadnego planu dalszego leczenia, a potem uciekający przed pacjentem. Mam ogromne pretensje tak do stomatologa, jak i do samej przychodni - podkreśla Paulina Tomczykowska z Torunia.
Oto wersja wydarzeń pacjentki. Kobieta w listopadzie 2018 roku udała się na prywatną wizytę do ortodonty (była przekonana, że nim jest) do pewnej niepublicznej przychodni zdrowia na osiedlu Na Skarpie. Za wizytę zapłaciła ponad 100 zł. Jak twierdzi, lekarz postawił ją pod presją. Powiedział, że „obowiązuje promocja jednego dnia”. Jeśli dziś zdecyduje się na założenie aparatu (chodziło o górny łuk), to zapłaci za niego wyjątkowo mniej niż normalnie. Torunianka zgodziła się.
Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.
-
Prenumerata cyfrowa
Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.
już od
3,69 ZŁ /dzień