Nowy podatek to wyższe raty kredytu
Rząd próbując pozyskać dodatkowe źródła dochodów, ustanowił podatek od instytucji udzielających kredytów. Banki starając się nie utracić zysków podwyższyły marże, co odbiło się bezpośrednio na nowych klientach.
Bankom nowy podatek bankowy jest nie w sos. - Jeszcze podatek nie wszedł, a niektóre banki już w grudniu zaczęły podwyższać marże - mówi Tomasz Michałowski, niezależny doradca finansowy z Bydgoszczy.
I podaje przykład z życia wzięty: - Rodzina zaciągnęła 100 tysięcy złotych kredytu hipotecznego na 30 lat. Przed podwyżkami zafundowanymi przez banki, rata wyniosłaby 460 złotych miesięcznie. Teraz trzeba płacić już 483 złote. Niby tylko 23 złote więcej, ale to jednak o tyle więcej co miesiąc, przez rok, przez 30 lat.
Czym jest już sławny, obowiązujący od początku lutego, podatek bankowy, który banki zobowiązane są opłacać? - To podatek od aktywów banku - odpowiada Michałowski. - Jego proponowana stawka kilka razy ulegała zmianom. W ostatecznej wersji ustalono ją na poziomie 0,0366 procent.Nowy podatek, zgodnie z Ustawą z dnia 15 stycznia 2016 roku o podatku od niektórych instytucji finansowych, mają regulować nie tylko tradycyjne banki.- SKOK-i, instytucje pozabankowe udzielające kredytów i pożyczek oraz towarzystwa ubezpieczeniowe i reasekuracji też mają być związane podatkiem bankowym - wyjaśnia dalej Michałowski.
Jeżeli rodzina zaciągnie kredyt przypuśćmy na 360 tysięcy złotych, wówczas bank będzie musiał płacić od tej kwoty wspomniane 0,0366 procent. Po miesiącu, gdy zostanie do spłaty już nie 360 tysięcy, tylko 359 tysięcy, bank znowu będzie musiał zapłacić 0,0366 procent od tej pomniejszonej kwoty. I tak będzie co miesiąc.
W Polsce podatek bankowy stanowi nowość. Na Zachodzie praktykowany jest od lat. Podobna opłata obowiązuje m.in. w Austrii czy Wielkiej Brytanii.
Jeszcze jesienią, gdy toczyły się rozmowy w rządzie odnośnie nowej opłaty obciążającej banki, bankowcy przekonywali, że podatek bankowy nie wpłynie na podwyższenie kosztów kredytowych. Rzeczywistość okazała się inna. - Prawie wszystkie banki podniosły już marże, czyli to, na czym zarabiają - podkreśla Michałowski. Warto przypomnieć, że oprocentowanie kredytu składa się ze stawki WIBOR oraz marży. Banki mają pole manewru jedynie w przypadku marży i z tej możliwości korzystają.
Przedstawiciele banków twierdzą jednak, że podwyżki nie są spowodowane podatkiem bankowym. Mówią, że powody są inne. Jakie, o tym dokładnie nie wspominają.
O ile banki udzielające kredytów, w tym hipotecznych, podwyższyły marże? - Średnio o 0,4 procent - kontynuuje ekspert. - Przykładowo marża wynosiła 1,8 procent, a obecnie 2,2 procent.
Nie do śmiechu jest nowym klientom. Banki, starając się nie utracić zysków i utrzymać je na dotychczasowym poziomie, podwyższyły w ostatnich miesiącach marże, co odbija się na nowych klientach. Osoby, które obecnie zaciągają kredyty, w związku z nowym podatkiem zapłacą wyższe raty. Spokojnie spać za to mogą osoby, które wzięły kredyt przez przed zmianami. Banki nie zmienią im warunków umowy, które już wcześniej podpisali.
Polska Federacja Rynku Nieruchomości zapowiada, że zmiany wyjdą kredytobiorcom na gorsze. Kto kupuje mieszkanie, też pewnie zostanie stratny. Dobrze już było. - Miniony rok w historii polskiego rynku nieruchomości zapisze się dość pozytywnie. Ceny pozostały stabilne, deweloperzy odnotowali rekordową sprzedaż, a nowelizacja MdM doprowadziła do znacznego wzrostu jego popularności i ożywienia na rynku nieruchomości wtórnych - ocenia Leszek A. Hardek, prezydent PFRN.
Federacja przeprowadziła badanie „Puls Rynku”. PFRN zwróciła się do pośredników o prognozy dla rynku nieruchomości na 2016 rok. Eksperci przeanalizowali potencjalny wpływ takich czynników, jak: podatek bankowy,15-procentowy wkład własny, dalsze funkcjonowanie programu Mieszkanie dla Młodych oraz zapowiedź budowy tanich mieszkań na wynajem. - 61 procent pośredników w obrocie nieruchomościami jest przekonanych, że wprowadzenie przez rząd podatku bankowego doprowadzi do wzrostu marż kredytu hipotecznego oraz opłat za usługi bankowe. To z kolei odbije się na popycie na kredyty i, co za tym idzie, na mieszkania - uważają w PFRN.