Nowy zawód: nauczyciel objazdowy
Od września wielu opolskich pedagogów będzie musiało szukać pracy w kilku szkołach jednocześnie.
W funkcjonujących obecnie szkołach podstawowych wiedzę z zakresu fizyki, chemii czy geografii dzieci poznają na przedmiocie zwanym przyrodą. Zajęcia może prowadzić jeden nauczyciel, który na brak godzin nie narzeka (pensum wynosi 18).
Ale po reformie oświaty do ośmioletnich podstawówek wrócą wspomniane wyżej przedmioty, które do tej pory były dopiero w gimnazjum jako rozszerzenie przyrody. Problem w tym, że godzin fizyki czy geografii w podstawówkach będzie mało. Wszystko dlatego, że gimnazja były raczej dużymi szkołami i nie było większego problemu z organizacją pracy na przykład nauczycieli fizyki. Podstawówki będą bardziej rozproszone. Problem dotyczy nie tylko wspomnianej przyrody, ale również języków obcych.
Będziemy szukać godzin
Rozmawialiśmy o tym z kilkoma opolskimi nauczycielami. Boją się, że będą musieli szukać godzin w różnych placówkach.
- Przykładowo nauczyciel z obecnego gimnazjum, który zostanie zatrudniony w podstawówce, będzie musiał pracować w kilku szkołach, aby uzupełnić etat ze swojego przedmiotu - mówi jedna z nauczycielek. - Duży problem będą mieli nauczyciele przyrody, bo będą uczyć tylko w klasie czwartej, więc nie ma szans, żeby mieli etat.
Nauczycielka robi konkretne wyliczenia: - Przekładając to na moją obecną szkołę, sytuacja wygląda tak, że przy dwóch godzinach przyrody tygodniowo w klasie czwartej musiałoby być aż 9 klas czwartych, żeby nauczyciel miał etat. Tyle na pewno nie będzie. Czeka go więc praca w kilku szkołach. To będzie oznaczać konieczność dojazdów. Problem w tym, że nauczycielom nikt nie zwróci pieniędzy za dojazdy.
Inna z opolskich nauczycielek mówi o tym, że niektórych pedagogów czeka praca na ułamki etatów
- Najgorzej wyjdą na tym nauczyciele zatrudnieni na czas określony, bo większość prawdopodobnie straci pracę. Niektórzy mogą załapać się na dwie, cztery godziny, ale z tego się przecież nie utrzymają. Wielu z nas będzie miało potężne problemy.
Obawy opolskich nauczycieli - już oficjalnie - podzielają opolscy samorządowcy. - Będzie taki problem, szczególnie w małych i średnich szkołach. Część nauczycieli będzie musiała szukać pracy w dwóch, trzech czy nawet czterech szkołach - potwierdza Tadeusz Goc, burmistrz Strzelec Opolskich. - Minister Zalewska mówi, że tę reformę da się wprowadzić bez takich kosztów, ale to nieprawda. Część nauczycieli będzie miała gorsze warunki pracy.
Reforma oświaty ma zostać wprowadzona od września. Gminy podjęły już uchwały o zamiarze likwidacji gimnazjów. Raczej nikt się nie łudzi, że resort edukacji zmieni zdanie.
Największy problem będzie na wsiach
- W podstawówkach dojdzie siódma klasa i, co za tym idzie, po jednej czy dwie godziny fizyki i chemii, których wcześniej nie było. Tylko że specjalistów od tych przedmiotów brakuje - mówi Marian Wojciechowski, wójt Reńskiej Wsi, gdzie obecnie znajdują się dwa gimnazja i cztery podstawówki gminne (plus jedna stowarzyszeniowa).
Zdaniem wójta, do nauki tych przedmiotów w takich gminach jak jego trzeba będzie zatrudnić kogoś z zewnątrz. Bo najprawdopodobniej nikt z tych, którzy pracują w podstawówkach, takich uprawnień nie ma.
- Nauczyciele będą mieli „etaty składane”, w których największym problemem będzie organizacja pracy - mówi Wojciechowski. Przypomina, że dziś nauczyciele mają kilku- bądź kilkunastominutowe przerwy, po których zaczynają kolejną godzinę zajęć.
- Jak w takim wypadku dojechać do innej szkoły? Będzie to trudne - podkreśla samorządowiec.
Włodarze opolskich gmin przedstawili już swoim mieszkańcom propozycje nowych sieci szkół. W niektórych przypadkach, jak na przykład w Prudniku, w praktyce będzie to powrót do starej siatki, funkcjonującej jeszcze przed powstaniem gimnazjów.
W Kędzierzynie-Koźlu najwięcej emocji dotyczy z kolei połączenia gimnazjum nr 4 ze Śródmieścia z podstawówką nr 6.
Formalnie to wygaszane gimnazjum będzie włączone do podstawówki. Ale władze miasta chcą przenieść szkołę podstawową do budynku gimnazjum, co spotkało się z dużymi protestami rodziców. W tym konkretnym przypadku ostateczna decyzja ma zapaść w marcu. W wielu opolskich miastach pozostaną puste budynki po gimnazjach bądź przenoszonych podstawówkach. - Jeszcze nie wiadomo, co z nimi zrobić - przyznaje większość burmistrzów i wójtów.