Nuda słono kosztuje [komentarz]
Paryżanin pozwał swojego pracodawcę i chce zadośćuczynienia - 360 tys. euro. Powód? Zbyt nudna praca.
Były pracownik twierdzi, że przez „wynudzenie” wpadł w depresję, która miała być przyczyną napadu epileptycznego i wypadku drogowego. Za nudną pracę dyrektora płacono mu 3500 euro miesięcznie, ale wiadomo - nic tak bardzo nie męczy człowieka jak bezsensowne działanie, a co dopiero niedziałanie, gdy inni aż rwą się do pracy! Adwokat twierdzi, że takie postępowanie ze strony pracodawcy to mobbing. I niewykluczone, że francuski bohater wyszarpie trochę grosza. W Polsce też byśmy tak chcieli, ale nie wiadomo, czy pozwoli na to narodowy kapitalizm, który rząd planuje wprowadzić w obronie przed głupimi pomysłami, na jakie wpadają Europejczycy. Pozwać za nudną pracę to dla Polaka znak, że się w głowie przewróciło. Zwłaszcza gdy żyje w kraju, gdzie sukcesem jest zaistnienie kolejnej montowni.
Martwimy się więc, że Japończycy wycofali się spod Ostaszewa, i modlimy się o nowego pracodawcę, który zatrudni tam armię taniej siły roboczej. Dobrze, że pod Wrocławiem ma być fabryka mercedesa, bo byśmy już nigdy nie wyszli z kompleksów, że kiedy oferujemy się tak tanio, znów nikt nas nie chce. W sumie trudno się dziwić bogatym firmom z zagranicy, że trzymają się od nas z daleka. Uległość jest nudna, a nuda z kolei słono kosztuje.