O dłużniku, który bajki innym opowiada
- Chciałem zapłacić ratę, ale pieniądze trzymałem w barku, a klucz do barku zgubiłem - nie tylko tak zadłużeni tłumaczą się windykatorom.
Stanisław Bareja, uznany za najlepszego polskiego reżysera komediowego minionego stulecia, śmiało mógłby nakręcić film na podstawie przypadków, o których dłużnicy opowiadają pracownikom firm windykacyjnych. Oto wybrane przykłady.
Pan Jan kupił telewizor na raty. Tylko przez pierwsze trzy miesiące płacił regularnie. Potem przestał w ogóle płacić. Gdy zadzwoniła pracownica windykacji, usłyszała od pana Jana:
- Pieniądze trzymałem w barku, w meblościance. Klucz mi się gdzieś zapodział. To dlatego nie mogłem zapłacić rat. Ślusarza przecież nie będę wzywał, bo musiałbym mu też zapłacić. A z czego, skoro ja taki zadłużony?
Niektórzy dłużnicy bajki opowiadają. - Nie można im zarzucić braku wyobraźni w wymyślaniu coraz bardziej absurdalnych powodów, przez które nie spłacają długów - mówi Kornelia Hendżak z biura prasowego Krajowego Rejestru Długów Biura Informacji Gospodarczej. - Przeprowadziliśmy badanie „Polskie spojrzenie na windykację”.
Wyszło z niego, że aż 67 procent dłużników dziwnie się tłumaczy, bo wierzy, że negocjatorzy uwierzą w nietypowe historyjki niby z życia wzięte. Jakie to historyjki? - Choćby „nie zapłaciłem, bo była burza; bo zasypało bankomat; bo pies zjadł pieniądze” - wymienia Kornelia Hendżak.
Radosław Koński, kierownik Departamentu Windykacji w Kaczmarski Inkasso: - Jest kilka opowieści, które szczególnie zapadły nam w pamięć. Pewien dłużnik wziął na raty depilator i nagle przestał za niego płacić. Okazało się, że depilator był prezentem dla dziewczyny. Pan przestał płacić, bo wybranka odeszła z innym. Dłużnik stwierdził więc, że teraz płacić ma ten drugi.
Hendżak podaje też przykład dłużnika, który wziął na raty garnki, ale przestał płacić. - Mówił, że wcale ich nie chciał. Kupił tylko dlatego, że telewizor był gratis. Na pytanie, dlaczego zatem nie wziął telewizora na kredyt, nie umiał już odpowiedzieć.
Pewna kobieta kupiła na raty szczoteczkę do zębów. Miała płacić po 10 złotych miesięcznie. Nie płaciła. Powiedziała, że właśnie wstawiła sobie sztuczną szczękę i wystarczy jej zwykła, a nie jakaś tam obrotowa, szczoteczka.
Małżonkowie sprawili sobie lodówkę na raty. Gdy się pokłócili, stwierdzili, że podzielą się nawet półkami w lodówce. Pani miała kłaść jedzenie na wyższych, pan - na niższych. Tutaj doszli do porozumienia. Nie doszli natomiast w kwestii spłacania rat za sprzęt AGD. Jedno spychało obowiązek na drugie.
- To wina teściowej - przekonywał zadłużony zięć. - Akurat włączyłem komputer i miałem zrobić przelew, a do drzwi zadzwoniła teściowa. Musiałem ją ugościć. Zapomniałem o przelewie.
O zamkniętej non stop poczcie, psie, który zjadł karteczkę z zapisanym numerem konta albo dziurze w portfelu, przez które wyleciała „rata”, też dłużnicy nie zapominają.
A socjologowie wspominają, że tego rodzaju wymówki to reakcja obronna. Bo człowiek woli wyjść czasem na dziwaka niż na dłużnika.