O oficerku, który zakochał się w córce hetmana

Czytaj dalej
Fot. Archiwum
Andrzej Kozioł

O oficerku, który zakochał się w córce hetmana

Andrzej Kozioł

W podkrakowskim Gdowie, w małym dworku, klasycznym, z filarkami strzegącymi wejścia, mieszkał Franciszek Ksawery Nałęcz Sosnowski i jego żona Stanisława z Lubicz Wojciechowskich. Herby znakomite, rodzina miała nawet jakieś tam niegdysiejsze parantele magnackie, hetmańskie. Ba, była przecież panna Ludwika Sosnowska, w której kochał się ogromnie pewien oficerek o zadartym nosie. Nie dla psa kiełbasa, nie dla ubogiego szlachetki hetmańska córka, więc oficerkowi podano czarną polewkę, a może po prostu pokazano drzwi. Co miał robić? Pojechał do Ameryki, zdobył tam generalskie szlify, a w ojczyźnie, przebrany w chłopską sukmanę przez wiele pokoleń spoglądał ze ścian dworków, mieszczańskich domów, z czasem nawet chłopskich chat. Nazywał się Tadeusz Kościuszko.

Mimo herbów, mimo znakomitych koligacji w małym dworku żyło się biednie. Pan Franciszek miał jakąś posadkę w sądzie, władze patrzyły na niego niechętnie i nic dziwnego - w pamiętnym listopadzie chwycił za broń. Pani Stanisława w inny sposób wspierała narodową sprawę - nie szablą, ale piórem:

Wiosenny wietrzyk powiewa.
Śnieg niknie, skowronek
dzwoni.
Słyszysz, Polaku, co śpiewa? -
„do broni, bracia, do broni!”
I tak - podniośle, patriotycznie - przez kilka kolejnych zwrotek.

20 stycznia 1855 roku państwu Sosnowskim urodził się syn. Nareszcie, po trzech córkach. W małym dworku zapanowała wielka radość. Gospodarz nie czuł wstrętu do wina, podejmował więc nim gości, zgodnie z ulubioną maksymą:

Kto wina nie pije, wstręt
do kobiet czuje,
Ten albo waryjatem,
albo zwaryjuje.

Wątłego chłopca ochrzczono dopiero 4 kwietnia, kiedy mrozy zelżały. Chrzestni rodzice sroce spod ogona nie wypadli. Ojcem został hr. Camillo Thurn, dowódca korpusu kawalerii zmierzającego na wojnę krymską, matką Apolonia Fihauser, właścicielka pobliskiego majątku. Chłopiec dostał na chrzcie trzy imiona: Ludwik Napoleon Karol. Za kilkadziesiąt lat Polska - a przede wszystkim Kraków - znała go jako Ludwika Solskiego.

Kiedy lata pięćdziesiąte (złe lata, ponure) zbliżały się do połowy, Kraków żył Solskim, zachwycał się Solskim, opowiadał o Solskim zbliżającym się do setki anegdoty. Plotkowano, iż otrzymane w teatrze kwiaty mistrz Ludwik każe służącej sprzedawać na Kleparzu. Ponieważ sędziwego aktora całowano w rękę, Solski podobno obraził się na wysokiego partyjnego dostojnika, który nie dopełnił tego obowiązku. Zaczął wkładać płaszcz na ramiona gościa, pomrukując ze złością: „Dla naszej partii wszystko! Wszystko!”

Lubię pewną zabawę, której nie wolno uprawiać historykom, ale która przystoi dziennikarzom i pisarzom. Zabawę tę nazywam „Co by było gdyby”. W tym przypadku pytanie brzmi: czy Ludwik Napoleon Karol Sosnowski zostałby wielkim aktorem, gdyby nie wielka butla oleju rycynowego.Gdyby nie ona, młody Sosnowski byłby albo kupcem, albo ślusarzem. Kiedy w Tarnowie i Brzesku rozszalała si ę cholera i zamknięto szkoły, Ludwik został wysłany do Krakowa. Tam, w wiekim gmachu Krzysztoforów, w sklepie Jana Waltera, zawsze paradującego w cylindrze, praktykował w dziale sprzedającym między innymi rycynę. Kiedyś, gdy było zimno, olej tak zgęstniał, iż nie można było go przelać do małych buteleczek. Kandydat na subiekta wpadł na prosty spomysł - butlę trzeba ogrzać.

Nagle - trzask! Spojrzałem (...) Kurczowo przyciskam łokciem dw i e części butli. Sam stoję w tłustej kałuży. Ubranie zniszczone.

Kariera kupiecka też.

Tak napisał Ludwik we „Wspomnieniach”, a raczej powiedział, bo książka powstała na podstawie rozmów z Alfredem Woycickim.

Wkrótce Trzos, mąż siostry, zaprowadził nieszczęśnika do warsztatu ślusarskiego na rogu Floriańskiej i św. Marka. Po kilku dniach okazało się, że ma dwie lewe ręce. Mogło więc spełnić się jego wielke marzenie - aktorstwo.

Andrzej Kozioł

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.