O próbowaniu seksu w aspekcie porad terapeutycznych na „Woodstocku”
Dotychczas Jerzy Owsiak chodził do sądu, by procesować się z atakującym go w internecie blogerem z Dolnego Śląska o wdzięcznej ksywce Matka Kurka. Ale trafiła kosa na kamień i być może szefa Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy i jednocześnie organizatora Przystanku Woodstock pozwie partia rządząca za chamskie, ordynarne potraktowanie posłanki, prof. Krystyny Pawłowicz. Konkretnie - rozgrzany entuzjazmem młodej publiczności Owsiak rzucił z festiwalowej sceny: „Niech pani spróbuje seksu!”. Potem pogorszył jeszcze sprawę, tłumacząc, że była to porada terapeutyczna, bo on jako znany doradca, zawsze zaleca osobom, które nie potrafią sobie poradzić z agresją, by więcej się przytulały, szukały bliskości, urozmaiciły sobie życie seksualne, co bardzo pomaga w rozładowaniu napięcia.
Powiem od razu, że tak dziwacznie i pokrętnie się tłumacząc Owsiak tylko się pogrąża, wręcz tapla się w swoim chamstwie. Postawmy kilka pytań. Czy prof. Pawłowicz zgłosiła się do gabinetu Owsiaka (jeśli w ogóle takowy posiada) z prośbą o poradę? Czy wiadomo, by jakikolwiek inny specjalista był przez nią wypytywany o związek nadmiernej agresji z intensywnością współżycia płciowego? Czy zachowanie posłanki wobec kolegów w parlamencie świadczy choćby w najmniejszym stopniu, że przejawia ona syndrom niezaspokojenia? Po trzykroć: nie. A zatem Owsiak po prostu sobie kpi, wręcz szydzi ze znanej w całym kraju z umiarkowania, zrównoważenia, delikatności i językowej elegancji pani profesor.
Na pewno nie mieści się w polskiej tradycji, by gentlemen używał słowa „seks” zwracając się do kobiety, nawet gdyby jego szczerym zamiarem była pomoc w rozwiązaniu psychicznych problemów. Co to w ogóle znaczy „spróbować seksu”? To wygląda jak sugestia, że adresatka tych słów żyje w niezawinionej abstynencji i wystarczy jej to uprzytomnić, by naszła ją ochota, a wtedy odmieni swoje życie na lepsze. Po drugie, „spróbować seksu” brzmi jak rada dla młodej, jeszcze niewinnej osoby, która nie ma żadnych doświadczeń na intymnym polu. To jakby powiedzieć nastolatce: „Spróbuj placków kukurydzianych, są pyszne”. Albo wyrazić zdziwienie: „Nigdy nie jadłaś lodów miętowych? Koniecznie musisz spróbować”. Skoro jednak prof. Pawłowicz nie jest chichoczącą po kątach dzierlatką, porada typu „niech pani spróbuje” musi brzmieć obraźliwie. Chyba że faktycznie nigdy w swoim życiu tych delicji nie próbowała, jednakże z tego, co wiadomo, raczej nie składała takich deklaracji, jak choćby tzw. dziewice konsekrowane.
Można podejrzewać, że po cichu chamowaty Owsiak zakłada, że kobieta pokroju pani profesor - nawet gdyby mocno chciała - miałaby duże kłopoty w znalezieniu entuzjastycznie nastawionego partnera. Niech zatem opowiada Owsiak głodne kawałki o rzekomych terapiach, a my wiemy swoje. Niewykluczone, że jego zamiarem jest upokorzenie parlamentarzystki poprzez danie do zrozumienia, że tak naprawdę nikt jej nie chce, że nie jest ona atrakcyjna. Co jest oczywistą nieprawdą - wystarczy przytoczyć znane powiedzenie: „Każda potwora znajdzie swego amatora”.